Wystawy sztuki bywają świetne, ale rzadko się zdarza, żeby potrafiły wycisnąć człowiekowi z oczy łzy. Mnie jedna, a może i dwie, zakręciły się w spojówce, kiedy oglądałem Apex Arthura Jafy na wystawie Alienacje albo następnym razem pożar.
Ta wystawa wpisuje się w wielki lament sztuki współczesnej nad dzisiejszym światem. Kapitalizm nie dość, że nas wyzyskuje, to jeszcze wpędza w nerwice. Katastrofa – tytułowy pożar społeczny – puka już do drzwi, a totalne wyobcowanie to już nie problem jednostek, lecz choroba całych zbiorowości. Cóż, wszystko to słyszeliśmy, a także widzieliśmy na tylu wystawach. Właściwie to art narzekanie byłoby okropnie nudne, gdyby nie to, że na Alienacjach lamentują artyści i artystki z najwyższej półki. Wystawę zbudowano z siedmiu prac wideo. Każda jest monumentalna – i za każdą stoi międzynarodowa supergwiazda. Jeżeli już mamy spojrzeć w oczy naszemu wyobcowaniu, zróbmy to z perspektywy „najlepszych umysłów naszej generacji”.
*
Najjaśniejszą z wystawiających w Zachęcie gwiazd jest właśnie Arthur Jafa. Co do łez, nie jestem wyjątkowo wrażliwy. To podobno dość powszechne: ludzie płaczą w obliczu prac tego artysty.
Zachęta i kuratorka Maria Brewińska, która przygotowała Alienacje, mają świetne wyczucie czasu. Jafa to najgorętsze nazwisko roku. Właśnie dostał Złotego Lwa dla najlepszego artysty na Biennale w Wenecji, w Moderna Museet w Sztokholmie trwa jego retrospektywa. Instytucje biją się o prace Jafy. Od czasu Jean-Michela Basquiata żaden czarny artysta nie był tak rozchwytywany. Kolor skóry