Na przekór – rozmowa z Matą
i
Mata/ fot. Piotr Pytel
Przemyślenia

Na przekór – rozmowa z Matą

Jan Błaszczak
Czyta się 12 minut

Kiedyś myślał, że w hip-hopie nie ma dla niego miejsca, teraz jest najgłośniejszym debiutantem na tej scenie. Mata opowiada nam o swoim muzycznym „pamiętniku z liceum”, tłumaczy, w jakim celu nagrał Patointeligencję i dzieli się swoimi refleksami na temat polskiej sceny. Zauważa też, że „batoracka” duma jest bardzo hip-hopowa. Rozmawiał Jan Błaszczak

Jan Błaszczak: Swoją debiutancką płytą szukasz sobie miejsca na hip-hopowej scenie jako chłopak z „dobrego domu”. Czy odnalezienie się w środowisku, które zbudowało swoją tożsamość jako „głos ulicy”, było dla ciebie trudne? Czy w 2020 r. ten osiedlowy charakter rapu jest już raczej przestarzałą kliszą i nikt tu nie zwraca uwagi na takie kwestie jak pochodzenie?

Mata: Ten problem zawsze bardzo mi ciążył. Rapu zacząłem słuchać w szóstej klasie podstawówki, która była prywatną katolicką szkołą. Zafascynowałem się najpierw Paktofoniką, a potem ulicznym hip-hopem: Peją, Chadą… Brutalnością tego świata, ale też jego szczerością, prawdziwością. Dopiero po jakimś czasie, kiedy zacząłem głębiej wchodzić w te teksty, w ten przekaz, dotarło do mnie, że dla mnie nie ma tu miejsca. Że nie mam prawa rapować. Ciążyło mi to i długo miałem to z tyłu głowy. Do tego stopnia, że próbowałem odcinać się od swojego pochodzenia: chodziłem do szkoły w dresach, baggach oversizach Mass Denim i czapce z daszkiem. Ubierałem się jak taki stereotypowy blokers. I nie tylko to.

Wbrew popularnemu przekonaniu wielu raperów nie wywodzi się jednak z osiedli. A jeśli tak, to z tych grodzonych. Na polskiej scenie rymują synowie lekarzy i oficerów, prawników i dziennikarzy. Nie dodawało ci to otuchy?

Postaciami, które dawały mi nadzieję, że może tu być dla mnie miejsce, są: Mes, którego bardzo cenię i myślę, że to słychać w mojej muzie, no i Tede, który powiedział wprost o tym, skąd jest. Wielu raperów jednak tego nie wyciąga. A niektórzy z nich są właśnie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Patointeligencja słucha Maty
Przemyślenia

Patointeligencja słucha Maty

Jan Błaszczak

Bawiący się językiem i hip-hopową konwencją, ale przy tym nieunikający wątków osobistych debiut Maty jest albumem bardzo nierównym. Daje jednak nadzieję, że młody raper w przyszłości zaoferuje nam więcej niż w wiadomym klipie.

W dokumencie o Moleście, który ukaże się za kilka miesięcy, ale polecam go już dzisiaj, wypowiadają się m.in. raperzy, którzy wystąpili gościnnie na słynnym Skandalu. Wspominając tamtą sesję, Numer Raz z Warszafskiego Deszczu przyznaje, że tak naprawdę oni się tej ekipy bali. Myślę, że to żaden spoiler dla miłośników gatunku, ale póki trwa larum, że syn profesora Matczaka rapuje, warto przypominać, że polski hip-hop nigdy nie był klasowy. Owszem, w mediach starano się go przedstawiać jako głos osiedla i muzykę ulicy, ale to tylko jedno z jego obliczy. Wiele z najważniejszych utworów tej sceny zrodziło się w zeszytach dzieciaków z tzw. dobrych domów. Pociech znanych pisarzy i dziennikarzy, synów lekarzy i oficerów. Raperzy rzadko o tym mówili, jak podejrzewam, z obawy o zarzuty braku wiarygodności. Mainstreamowe media szybko zaś uwierzyły w wykreowany przez siebie wizerunek hip-hopu i nie interesowały się nim jako tą rzekomo prymitywną formą rozrywki. A przynajmniej tak to sobie tłumaczę, obserwując histerię, jaka rozpętała się wokół tego, że oto syn pana profesora przeklina do mikrofonu. Nic nowego pod słońcem. Z całym szacunkiem dla tytulatury pana Matczaka, ale do ojca Tedego brakuje mu jeszcze kilku odznaczeń.

Czytaj dalej