Szukaj

Kiedy dojeżdżamy do Pokrzydowa, do gospodarstwa Aleksandry i Mieczysława Babalskich, jest wczesne popołudnie. Słońca brak, zimno, jak to w styczniu. Żałuję trochę, że nie zawitaliśmy tu o innej porze roku. Wtedy może dotknęłabym świeżych owoców, poczuła zapach trawy. A tak – tylko szarość i chłód. Jeszcze nie wiem, jak bardzo się mylę.

Felieton irracjonalny