Zwierciadła Ivana Štrausa
Przemyślenia

Zwierciadła Ivana Štrausa

Srdjan Zlokapa
Czyta się 9 minut

Architektura jest zwierciadłem epoki, odbijają się w niej niepokoje i nadzieje jej czasów.

Socjalistyczną architekturę, nie bez racji, często uważa się za szarą i nudną. Jugosławia nie jest tu wyjątkiem, choć oficjalnie poszukiwała własnej, trzeciej drogi do socjalizmu. Dogmatyczne podejście do modernizmu często nie pozostawiało wiele miejsca na piękno i eksperymentowanie. Zdarzały się jednak odstępstwa od tej reguły. Przykładem może być choćby seria budynków wzniesionych w Sarajewie w latach 80., budynków odważnych, jasnych i kolorowych. Ich forma odbiegała od przyjętych wzorców, beton i biała zaprawa ustępowały barwnym powierzchniom. Oryginalność tych projektów nie przestaje fascynować. Futurystyczny charakter sprawia, że są niczym okno pozwalające ujrzeć świat, który nigdy nie powstał: świat socjalizmu w XXI w. Owo wrażenie nasila się, jeśli weźmiemy pod uwagę, że lata 80. to w Jugosławii okres reform i zamieszania.

W 1981 r. umiera Tito, niekwestionowany przywódca wojny partyzanckiej. Federacja

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Akupunktura miejska
Doznania

Akupunktura miejska

Zygmunt Borawski

Wyglądają niepozornie. Przynajmniej nie tak, jak wyobrażamy sobie pozujących na modeli współczesnych architektów. Pamiętam je dobrze ze studiów. W towarzystwie profesorów, w większości mężczyzn, wyróżniały się tym, że nie nosiły przez cały rok szalików, nie były w całości ubrane na czarno i nie jeździły białym ferrari. No i jako jedyne z ówczesnej kadry profesorskiej w Akademii Architektury w Mendrisio były finalistkami najważniejszej europejskiej nagrody architektonicznej. Zdobyły również Srebrnego Lwa na architektonicznym Biennale w Wenecji w 2012 r. I co rusz zwyciężają w kolejnych konkursach na budynki uniwersyteckie.

Shelley McNamara wygląda nieco jak katechetka. Plisowane, długie spódnice, szerokie swetry, krótko ścięte włosy i surowa twarz. Yvonne Farrell to jej przeciwieństwo. Przypomina piosenkarkę z lat 80. Często ma na sobie coś skórzanego. A to spódnicę, a to kurtkę. I te blond włosy, lekko bałaganiarsko ułożone. Jakby wiecznie była gotowa do wyjścia na scenę. Obie mają przyjemny tembr głosu. Spokojny i kojący. Do tego mówią z wyjątkowym irlandzkim akcentem. Na ich korektach siedzi się w ciszy i maksymalnym skupieniu. One nie prawią. Raczej wyrażają własne wątpliwości albo dyskretnie chwalą. Wszystko z gracją, ale i stanowczo. Z ich architekturą jest dokładnie tak samo.

Czytaj dalej