Ziemia do człowieka!
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Promienne zdrowie

Ziemia do człowieka!

Jakub Bas
Czyta się 7 minut

Znacie to uczucie odprężenia i połączenia z naturą, kiedy w letnie dni chodzicie boso, prawda? Jak wykazują badania, kontakt z ziemią działa na nas – dosłownie – rozładowująco! O zaletach uziemiania Jakubowi Basowi opowiada dr Paweł Sokal.

Każdego dnia wystawiamy się na działanie wolnych rodników. To działanie może być pozytywne, ale nie musi. I niestety najczęściej bywa szkodliwe. Potrafią one uszkodzić ściany naczyń krwionośnych i utlenić tłuszcze, które po odłożeniu się w tętnicach powodują miażdżycę. Wolne rodniki odpowiadają za zawały oraz udary mózgu, przyczyniają się też do powstawania nowotworów. Mimo wszystko organizm ich potrzebuje, byle nie w nadmiernej ilości. Gdy jest ich tyle, ile trzeba, stają się one sojusznikami w walce z wirusami – pochłaniają elektrony wirusa, zabijając go. Jak to się dzieje? Wolne rodniki to atomy tlenu, które mają nieparzystą liczbę elektronów. Jeśli dojdzie do utraty elektronu, atom zaczyna krążyć po organizmie w poszukiwaniu zastępstwa. A gdy je znajduje, zabiera dla siebie brakujący elektron, co sprawia, że powstaje kolejny wolny rodnik. I tak w kółko! W efekcie tych grabieży oraz pogoni zapadamy na choroby i w ekspresowym tempie się starzejemy. Chodzenie boso może jednak te procesy spowalniać.

W Stanach Zjednoczonych powstał instytut badawczy zajmujący się chodzeniem boso – Earthing Institute. Wśród powiązanych z nim naukowców można odnaleźć dwa polskie nazwiska. A właściwie jedno, ponieważ członkami rady instytutu są dwaj polscy lekarze, ojciec i syn.


Jakub Bas: Jak to się stało, że postanowili Panowie zająć się tym nieoczywistym zagadnieniem?

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Paweł Sokal: Zdecydował przypadek! Mój tata przeprowadził w latach 90. kilka eksperymentów i badań klinicznych, w których mu pomagałem. Wykazały one zadziwiający wpływ uziemienia na ludzki organizm, choć wcale nie to było początkowo przedmiotem badań. Mój tata jest kardiologiem, ja też jestem lekarzem, ale zupełnie innej specjalności. Zajmuję się neurochirurgią.

W jakim sensie odkryliście to przez przypadek?

Tata badał u pacjentów wpływ chodzenia na gospodarkę fosforanowo-wapniową. Dotyczyło to tego, że nasze kości mają właściwości izoelektryczne i wytwarzają prąd – a to ma istotne znaczenie w metabolizmie fosforanowo-wapniowym. I wyszło, że po uziemieniu nocnym u tych pacjentów pojawiły się znaczące zmiany w poziomach wapnia zjonizowanego, wapnia całkowitego oraz fosforanów w surowicy krwi. To ważne parametry. Fosforany biorą udział w procesie mineralizacji kości i zębów, uczestniczą w procesach metabolicznych, pomagają też budować tkanki miękkie i błony śluzowe oraz utrzymać równowagę kwasowo-zasadową w organizmie.

Tata zaczął się temu przyglądać. Pracował w klinice i przeprowadził kilka eksperymentów dotyczących wpływu uziemienia na funkcjonowanie organizmu, na procesy biochemiczne, bioelektryczne. I teraz mamy dowody na to, że kontakt z ziemią – bezpośredni czy pośredni, za pomocą przewodnika elektrycznego – powoduje nie tylko zmianę potencjału elektrycznego na powierzchni skóry, ale także na błonach śluzowych. A to ma ogromne znaczenie, jeśli chodzi o funkcjonowanie błon komórkowych i procesów enzymatycznych, co skutkuje zbadanymi zmianami biochemicznymi.

O jakich odcinkach czasu mówimy? Czy trzeba pójść do pracy boso, czy wystarczy po drodze postać w trawie?

Zaczęliśmy od dwóch podstawowych przedziałów czasowych, minimum godzinnych. Te początkowe eksperymenty dowodziły, że uziemienie 8-godzinne, ale też godzinne, wpływa w znaczący sposób na gospodarkę fosforanowo-wapniową – obniża poziom wapnia zjonizowanego i fosforanów. Oddziałuje na metabolizm żelaza; sprawia, że podnosi się poziom ferrytyny, transferryny, a zmniejsza poziom żelaza zjonizowanego we krwi. Działa również na stężenie elektrolitów sodu, potasu, magnezu i chloru. Odnotowaliśmy zmiany istotne statystycznie. Pozytywny wpływ na funkcję tarczycy, hormony tarczycy, poziom glukozy, a także na poziom białek, albumin oraz globulin. I już pierwsze eksperymenty w latach 90. to wykazały!

A na ile trwałe są te zmiany?

To są zmiany statystycznie istotne. Utrzymywały się nawet po godzinie. My robiliśmy badanie 8-godzinnego uziemienia, potem jeszcze po godzinie od przerwania uziemienia. I ten efekt był widoczny przede wszystkim w stężeniach elektrolitów, a także w stężeniach białek. Poza tym Amerykanie też zaczęli badać wpływ uziemienia na ludzki organizm – w jednym z eksperymentów wykazali, że zmienia się lepkość krwi i zmniejsza agregacja erytrocytów, co może mieć duże znaczenie w profilaktyce różnych chorób zakrzepowo-zatorowych, łącznie z udarami i zawałami serca.

Czy to oznacza, że nawet jeśli na godzinę zmienią się moje parametry, i tak istotnie wpłynie to na ogólny stan mojego zdrowia? Czy może zmiany zachodzą, ale potem wszystko wraca do punktu wyjścia?

Prawdopodobnie wszystko wraca jednak do punktu wyjścia. Pamiętajmy, że jesteśmy potem poddani zewnętrznemu oddziaływaniu intensywnego pola elektromagnetycznego. A poza tym zachodzą procesy niwelujące wpływ uziemienia, które rzeczywiście wywołuje zmianę potencjału elektrycznego w środowisku wewnątrzkomórkowym; w błonach śluzowych dróg oddechowych, dróg pokarmowych. To zostało zbadane. Natomiast zerwanie połączenia z ziemią powoduje eliminację tego zrównania się z potencjałem ziemskim.

Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad ziemią w tak elektrycznych kategoriach!

A my tak! Uważamy, że ziemia jest jakby dużym kondensatorem, który zapewnia człowiekowi stały dostęp ładunku. I w zależności od tego, czy mamy nadmiar tego ładunku, czy jego niedobory, nasze organizmy otrzymują to, czego potrzebują. Amerykanie sądzą, że to głównie elektrony płyną do nas. Naszym zdaniem one nie muszą płynąć w jednym kierunku. Płyną w różnych kierunkach, w zależności od obecnego w naszych organizmach potencjału.

Czytałem o dobroczynnym wpływie chodzenia boso i…

Tak, tak. Wiem. Wymieniane są przede wszystkim czynniki oddziaływania na stres, lepszy sen, zmniejszenie procesów zapalnych.

Ale też to, że chodzenie boso odmładza. Jeśli to prawda, liczne biznesy będą w tarapatach. Koniec botoksu!

Na pewno zrelaksowani i zdrowsi wyglądamy o wiele lepiej. Czy jednak młodziej, trudno mi ocenić.

Aby chodzenie boso miało sens, trzeba je systematycznie powtarzać?

Uważam, że tak. Im częściej, tym lepiej. My w domu wszyscy śpimy uziemieni, na specjalnych prześcieradłach uziemiających. I to jest ważne, bo niweluje wpływ nie tylko zewnętrznego pola elektro­magnetycznego, ale także rzutuje na normalizację tych procesów, o których mówiłem. Eliminuje wszystkie schorzenia zapalne, bóle, poprawia sen, ciśnienie krwi, zmniejsza napięcie mięśniowe.

8-godzinny sen na takim prześcieradle lub macie poprawia parametry na resztę dnia?

Mam nadzieję, że ten efekt się utrzymuje. Niemniej jeśli potem siedzę za biurkiem albo godzinami prowadzę samochód, niweluję efekty uziemienia.

Czyli to jest trochę jak berek! Warto?

Warto, zdecydowanie. Zwłaszcza w wypadku osób cierpiących na choroby przewlekłe. U cukrzyków spacer po plaży obniża poziom glukagonu. Znamy przypadki, że u tych, którzy brali leki przeciwcukrzycowe obniżające poziom glikemii, przy chodzeniu po plaży dochodziło wręcz do hipoglikemii. Uziemienie intensyfikowało bowiem działanie leków.

Odnotowano to w Polsce?

Amerykanie opisywali takie przypadki. Otóż uziemienie działa jak insulina w cukrzycy, jak leki typu Acard czy Polocard zapobiegające zawałom – zmienia lepkość krwi. Tak jak preparaty wapnia, witaminy D odpowiedzialne za metabolizm – zapobiega osteoporozie, bo w momencie uziemienia następuje jakby wbudowywanie się tych fosforanów czy wapnia. Amerykanie sprawdzali też wpływ na zmienność rytmu serca i poziom ciśnienia tętniczego. W tych badaniach ostatnio wykazali, że ciśnienie tętnicze skurczowe zmniejszyło się o 20–30%. Takie efekty odnotowano nawet u noworodków. Są to obszernie udokumentowane badania prowadzone w USA i Kanadzie.

A jeśli mieszkam w centrum Warszawy i nie mam uziemiających mat, wkładek ani obuwia?

Tragedia! Bo pozostaje pan pod intensywnym wpływem pola elektromagnetycznego. Wszystkie te maszty i hot spoty działają na pana negatywnie. Uziemienie pomaga to wyeliminować. Dlatego warto zainwestować w ten sprzęt. Albo zwykłym miedzianym kablem obwiązać kostkę, podłączyć ten kabel do bolca w kontakcie lub do pręta wetkniętego w ziemię na podwórku. Tak też można!

Mam przeczucie, że skończyłoby się to tragicznie. Wolę zdjąć buty w parku, klasycznie.

W takim razie proszę starać się to robić trzy razy dziennie po 30 minut, a najlepiej trzy razy po godzinie. Ale nie mam niestety badań klinicznych i dowodów naukowych mówiących, który schemat uziemienia jest najbardziej optymalny dla organizmu.

Trzeba więc eksperymentować?

Bezdyskusyjnie warto. Korzyści można być pewnym, gwarantuję to.

A co Panu daje uziemienie? Jak Pan to odczuwa?

Lepiej śpię, mam mniej dolegliwości bólowych. W okresie infekcji nie rozwijają mi się stany zapalne. To może być również profilaktyka ostrych chorób zapalnych, miażdżycy, a nawet chorób autoimmunologicznych, takich jak stwardnienie rozsiane. Uziemienie zwiększa ilość gamma-globuliny we krwi, co sprawia, że wzrasta odporność.

Brzmi to obecnie szalenie atrakcyjnie!

Tak, zwłaszcza podczas pandemii. Jest też taka hipoteza, że uziemienie zmienia potencjał elektryczny w drogach oddechowych – powstaje w nich środowisko bardziej zasadowe. Dochodzi wówczas do wytworzenia bardzo skutecznej naturalnej bariery przed infekcją wirusową. I to może zmniejszać ryzyko infekcji wirusowych, łącznie z koronawirusami.

 

Czytaj również:

Po co boso?
i
ilustracja: Natka Bimer
Promienne zdrowie

Po co boso?

Anna Berestecka

Chodzenie boso porządkuje myśli, odblokowuje głowę, może być synonimem wolności. Ale to również część kulturowego kodu, za sprawą którego przełamujemy formę albo wchodzimy w krąg uświęconych zwyczajem zachowań.

Jak poruszać się w tym labiryncie znaczeń? Patrzeć pod nogi i przed siebie. W tej drodze towarzyszyć nam będzie prof. Arnold Lebeuf, antropolog kulturowy, który przez lata kierował Zakładem Socjologii Religii w Instytucie Religioznawstwa UJ. Kiedy pytam o źródła bosochodzenia, odsyła do swojej książki Stopa bosa, stopa obuta. Semantyka motywu ikonograficznego i to ona będzie dla nas mapą.

Czytaj dalej