Zaorać kapitalizm
i
rysunek z archiwum
Marzenia o lepszym świecie

Zaorać kapitalizm

Dominika Bok
Czyta się 10 minut

Antykapitalizm ma długą tradycję i różne oblicza. Praca na roli także. Łączy je John Seymour – „ojciec samowystarczalności”.

Porzucić miasto i bezsensowną pracę, która karmi Lewiatana, zamieszkać na wsi, żyć z płodów ziemi i hodowli zwierząt – wizja ta, wcielana przez osoby bez doświadczenia, często kończyła się przykrym rozczarowaniem. W 1976 r. brytyjscy amatorzy samowystarczalności zyskali praktycznego sprzymierzeńca w postaci poradnika The Complete Book of Self-Sufficiency. Pozycja, która sprzedała się w milionach egzemplarzy, nawet jeśli nie doprowadziła jeszcze do zmian na wielką skalę, wciąż pozostaje pożytecznym przewodnikiem na drodze do zrównoważonego życia. Jej autor, John Seymour – literat, aktywista, ekolog i rolnik – napisał 41 książek, ale właśnie to jedno dzieło uczyniło go prorokiem samowystarczalności i sprzeciwu wobec zgubnej dla środowiska kultury nadmiaru.

Chociaż Seymour urodził się w dobrze sytuowanej mieszczańskiej rodzinie, już w dzieciństwie doświadczył prostego życia w małej społeczności. Po rozwodzie rodziców opuścił wraz z matką Londyn, by zamieszkać w nadmorskim miasteczku Frinton-on-Sea. Mógł tam przyglądać się zasadom współpracy, które porządkowały codzienność mniej zamożnych sąsiadów zajmujących się rybołówstwem czy uprawą ziemi. Dziecięca fascynacja wiejskim życiem miała wpływ na jego późniejsze decyzje – zrezygnował ze szkół, które miały go przygotować do bardziej światowych zawodów i przeniósł się do rolniczego college’u w Wye w hrabstwie Kent. Jednak i w tej placówce nie było mu dane ukończyć nauki. W 1934 r. jako 20-latek wyjechał do Afryki.

Afrykańskie wzorce

Podróżując po południowej Afryce, imał się różnych zawodów: był parobkiem, zarządcą na owczej farmie, pływał kutrem rybackim w rejonie Wybrzeża Szkieletowego. W Rodezji Północnej (dziś Zambia) pracował w kopalni miedzi oraz w służbach weterynaryjnych. Najważniejsze jednak okazało się spotkanie z Buszmenami żyjącymi w niełatwych półpustynnych warunkach. Seymour był pod wrażeniem efektywności ich gospodarki. Po latach tak wspominał rdzennych mieszkańców żyjących w tradycyjny sposób: „W Zambii nie spotkałem ani jednej wioski, która by źle prosperowała, nie spotkałem nikogo, kto wyglądałby na biedaka. Nie spotkałem też ani jednego bezrobotnego, a to z tej prostej przyczyny, że tam nie było zatrudnienia. […] Nikt nie szukał pracy, po cholerę ci zresztą praca, skoro wszystko, czego potrzebujesz, jest w twoim otoczeniu”. To doświadczenie w sposób fundamentalny ukształtowało jego światopogląd.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wraz z wybuchem drugiej wojny światowej musiał dołączyć do Królewskich Strzelców Afrykańskich – szkolił się w Kenii i walczył w kampanii abisyńskiej przeciwko włoskim oddziałom. Następnie został przerzucony do Cejlonu (obecnie Sri Lanka), gdzie przechodził szkolenie z walki w dżungli, by wziąć później udział w działaniach w Birmie.

Zbombardowanie w 1945 r. Hiroszimy i Nagasaki zszokowało go. Użycie bomby atomowej uważał za tchórzostwo i nigdy nie pogodził się z tym nieludzkim aktem.

Dalsze rozczarowania czekały go po powrocie do Anglii. Pracując dla Wojennego Komitetu Rolniczego w Suffolk, obserwował zmiany zachodzące w rolnictwie – ukierunkowanie na tworzenie monokultur i zastępowanie małych gospodarstw wielkimi farmami zorientowanymi głównie na zysk. John porzucił w końcu państwową posadę i został dziennikarzem. Pisał artykuły i książki, nagrywał dla BBC audycje, w których relacjonował swoje podróże i dzielił się pomysłami na lepsze życie. Mówił o idei samo­wystarczalności, krytykował odchodzenie od małych gospodarstw i uzależnianie się od paliw kopalnych.

Kolektywny sukces

Sally Seymour, której ilustracje do The Complete Book of Self-Sufficiency znacząco wpłynęły na sukces książki, pochodziła z artystycznej rodziny z Londynu. Jej ojciec Frank Medworth, ceniony artysta i wykładowca, był autorem podręcznika rysowania ludzi i zwierząt. Sally jeszcze na studiach zilustrowała swoją pierwszą książkę, a jej debiut dostał wyróżnienie w konkursie Australian Book of the Year Awards.

Po powrocie do Wielkiej Brytanii zaczęła zajmować się także ceramiką artystyczną. Z Johnem pobrali się w 1954 r. Zamieszkali na łodzi, podróżowali gęstą siecią angielskich kanałów. Owocem ich wyprawy była pierwsza książka z tekstem Johna i rysunkami Sally – Sailing Through England (1956). Ich następna pozycja The Fat of the Land (1961) to zapis wspólnego życia na dzierżawionej małej, 2-hektarowej farmie w hrabstwie Suffolk, gdzie idee samowystarczalności młoda rodzina konfrontowała z praktyką. W czasach, gdy większość Brytyjczyków pamiętających powojenny kryzys na Wyspach cieszyła się konsumpcyjnymi możliwościami, Seymourowie żyli skromnie z pracy własnych rąk, przewidując cenę, jaką w przyszłości przyjdzie zapłacić za dobrobyt.

Kiedy ich rodzina zaczęła się powiększać, przenieśli się do Fachongle Isaf w zachodniej Walii. W nowym wiejskim domu zamieszkali już z trzema córkami, nazywanymi przez Johna kolektywnie: „Janeannekate”. Nie zawsze było łatwo, John nie miał głowy do finansów i nawet po wydaniu bestsellera rodzina przeżywała trudne chwile. Na szczęście zdrowy rozsądek i zaradność Sally pomagały przezwyciężyć kłopoty – gdy kasa okazywała się pusta, ratowała sytuację sprzedażą swojej ceramiki.

Wizja i praxis

Po wydaniu The Complete Book of Self-Sufficiency sytuacja na farmie zaczęła się komplikować, pojawiało się coraz więcej adeptów alternatywnego stylu życia. Seymourowie udzielali im gościny i przygotowywali do samodzielnego gospodarowania. Wolontariusze wnosili swoją pracę, jednak nie zawsze pokrywała ona koszty ich utrzymania. John uwielbiał towarzystwo i dopóki mógł z drinkiem w ręku wieńczyć pracowity dzień, nie zaprzątał sobie głowy budżetem. Pieniądze go parzyły, toteż w niedługim czasie otrzymane tantiemy zniknęły. Niestabilność sytuacji finansowej była przyczyną wielu nieporozumień i pod koniec lat 80. doprowadziła do rozpadu małżeństwa. Sally wyjechała do Australii, by żyć w domku z gliny i w surowych warunkach poddawać próbie swój charakter. Po rozstaniu oboje kontynuowali współpracę na polu zawodowym, pozostali również przyjaciółmi. Sally wspierała byłego męża do końca jego dni.

John uważał, że samowystarczalność jest projektem, który łatwiej realizować w większej niż rodzina wspólnocie. Jeszcze w latach 70. założył komunę w Irlandii. Społeczność The Center for Living nie przetrwała jednak próby czasu. Córka Seymou­rów, Anne, wyjaśniała, dlaczego do tego doszło: „Mój ojciec był kiepskim biznesmenem. Żyło tam około 20 osób. Ojciec miał pobierać od nich składki, ale zapomniał o tym. Przez to, że nie umiał rozdzielać zadań, musiał pisać, by zarabiać pieniądze i móc finansować całe przedsięwzięcie”.

Niezależnie od kłopotów, jakie pojawiły się podczas realizacji założeń wspólnoty, opublikowana księga samowystarczalności miała wpływ na czytelników – zmieniła życie wielu z nich. Dzięki temu, że John był samoukiem z wieloletnim doświadczeniem, dobrze rozumiał, jakie pułapki czyhają na nowicjuszy. Jego książka, z której można było nauczyć się m.in. hodowli bydła, trzody, produkcji cydru i sera, uprawy warzyw czy budowy zagrody dla kóz, dawała pojęcie o wyzwaniach i możliwościach życia na wsi. Wszystko jednak ostatecznie zależało od czytelnika. „Spotkałam ludzi, którzy twierdzili, że mój ojciec zrujnował im życie” – wspominała Anne przy okazji 40-lecia wydania książki. Ale niektórym się udało. W gorącym okresie lat 60. i 70. powstawało wiele agrarnych komun i niektóre mają się dobrze do dziś, np. Laurieston Hall w Szkocji. Jej członkowie zaczynali – podczytując książkę Seymoura – na 5 ha, a teraz, po ponad 40 latach, operują na przeszło 55 ha.

Przyjaciele aktywiści

„Chcieliśmy wycofać się z systemu gospodarczego motywowanego chciwością” – tak John uzasadniał działania ruchu tworzącego alternatywę wobec uprzemysłowionego społeczeństwa. Kontakty, jakie utrzymywał z innymi aktywistami, wyznawane wartości, pozwalają przypisać go do wieloletniej i bogatej tradycji rzeczników małego życia. Nurt przeciwników opatrznie rozumianego postępu jest jak najbardziej intelektualny, jednak do jego przedstawicieli najlepiej pasuje miano aktywistów. Jak pisał jeden z duchowych braci i przyjaciel Seymoura, ekonomista Ernst Friedrich Schumacher: „Rozważania o przyszłości mają sens tylko wtedy, gdy prowadzą do działania teraz”. Jego fundamentalny zbiór esejów Małe jest piękne. Ekonomia z założeniem, że człowiek się liczy, wydany w tym samym czasie co best­seller Seymoura, prezentował teoretyczne podstawy filozofii ekonomii, do której odwoływali się przeciwnicy konsumpcjonizmu i ówczesne ruchy ekologiczne. W swojej książce Schumacher krytykował idee nieograniczonego wzrostu opartego na rabunkowej gospodarce zasobami, wytykał błędy pomocy (nie)rozwojowej, jaką oferował Zachód biedniejszej części świata. Proponował również ekonomię, której celem miał być dobrostan człowieka, a nie dyktat liczb i wielkich instytucji.

W tym ostatnim postulacie nietrudno usłyszeć wpływ austriackiego ekonomisty Leopolda Kohra, którego myśl ukształtowała zarówno Seymoura, jak i Schumachera. Kohr jako korespondent wojny domowej w Hiszpanii, podczas której zaprzyjaźnił się z George’em Orwellem, obserwował funkcjonowanie lokalnych organizowanych oddolnie struktur miejskich czy gminnych zastępujących państwo. Doświadczenie katalońskiej rewolucji naznaczyło filozoficzno-anarchistyczną postawę Kohra. Jego lejtmotywem był sprzeciw wobec kultu wielkości oraz postulat powrotu do ludzkiej skali w myśleniu o ekonomii i organizacji społeczeństwa. Umożliwić to miały właśnie lokalne instytucje i wspólnoty.

Seymour pozostawał także w kontakcie z pastorem anarchistą Johnem Pap­worthem – postacią niezwykle barwną, założycielem brytyjskiego pisma „Resurgence” (Odrodzenie), do którego pisywali Kohr i Schumacher. Swój udział w protestach przeciw bombie atomowej ksiądz pacyfista przypłacił odsiadką (na ławie oskarżonych wylądował w towarzystwie filozofa Bertranda Russella). Duchowny widział w małych wspólnotach odpowiedź na zagrożenie nuklearne, domniemywając, że bliskość relacji w takim mikrospołeczeństwie ukróci wojenne zapędy i zniechęci do poświęcania życia w imię jakichś wielkich idei.

Radykalny kapłan urządził też „sit-in” – siedzący protest – na sławnym przejściu dla pieszych przy Abbey Road. Miał ze sobą transparent: „Porzućcie samochody, korzystajcie z autobusów i kolei”. Spytany przez policjantów na komisariacie, czy chciałby się spotkać z miejscowym wikarym, odpowiedział: „To ja nim jestem”.

Papwortha, podobnie jak Seymoura, charakteryzowała mobilność społeczna – dobrze czuł się zarówno w proteście ulicznym, jak i doradzając prezydentowi Zam­bii Kennethowi Kaundzie, który wprowadzał w byłej kolonii socjalistyczne rządy. W 1973 r. Papwortha, wcielającego swoje idee w Afryce, zastąpił na fotelu redaktora „Resurgence” aktywista o nie mniej ciekawym życiorysie i osobowości – były dźinijski mnich Satish Kumar, który porzucił żebraczą sektę, zainspirowany pismami Gandhiego oraz indyjskim ruchem niepodległościowym. Ważnymi motywami były samowystarczalność gospodarcza (swadeshi) i ruch reformy rolnej (bhoodan) postulujący dobrowolne rozdawnictwo ziemi przez klasę posiadającą na rzecz biedoty. Bhoodan zakładał, że beneficjent musi uprawiać ziemię na własne potrzeby. Mamy tu do czynienia ze splotem idei autarkii, czyli samowystarczalności, i agraryzmu – prądu uznającego uprawianie roli za podstawowy element organizujący życie społeczności. Wszystkie wymienione idee pochodzące z różnych stron świata miały wpływ na orędowników lokalnego życia. Zagadnienia te wciąż są aktualne. Ekologiczna uczelnia Schumacher College w hrabstwie Devon w Anglii, której pomysłodawcą i współzałożycielem był właśnie Satish Kumar, wciąż kształci studentów w duchu samowystarczalności.

Zmierzch na polu

John nawet w podeszłym wieku wcielał Schumacherowską zasadę aktywizmu, nie ograniczając swoich działań jedynie do edukacji. W wieku 85 lat z sześcioma kompanami stanął przed sądem za zniszczenie – za pomocą większej dawki herbicydów firmy Monsanto – plonu genetycznie zmodyfikowanych buraków. Mimo podeszłego wieku cieszył się życiem i głosił swoje idee ekologii, a także obywatelskiej odpowiedzialności, produkując filmy dla telewizji, pisząc kolejne książki (średnio dwie na rok) czy prowadząc kursy dojenia. Wieczory na irlandzkiej farmie kończyły się zawsze wspólnym śpiewem i tańcem przy wtórze akordeonu.

Ostanie półtora roku swojego inspirującego 90-letniego życia John spędził na farmie w walijskim Pembrokeshire, gdzie zamieszkał z córką i wnukami. Jak napisał w pośmiertnym wspomnieniu jego przyjaciel i współautor telewizyjnych dokumentów Herbert Girardet: „[…] układał rymowane wierszyki, pełne cierpkiego dowcipu, który był jego ostatnią bronią przeciwko temu, co uważał za Erę Destrukcji”. Niedługo po okrągłych urodzinach Seymour powiedział: „Zrobiłem wystarczająco dużo. Chcę umrzeć”. Niecały tydzień później, zawinięty w ręcznie zrobiony koc, został pochowany w polu. Jego rodzina nadal żyje na farmie Pantry Fields, którą można wspomóc w ramach utworzonej przez Sue Coppard sieci WWOOF (World Wide Opportunities on Organic Farms). Inicjatywę tę, polegającą na pracy w ekologicznych gospodarstwach w zamian za możliwość nieodpłatnego mieszkania, można jednocześnie przypisać do szerokiego ruchu, którego ojcem założycielem był Seymour. W zeszłym roku za sprawą WWOOF wyprowadziła się z Paryża na południe Francji pewna zaprzyjaźniona ze mną para. To właśnie dzięki niej poznałam książkę Seymoura – i stąd ten artykuł.


Worldwide Opportunities on Organic Farms (WWOOF) to ogólnoświatowy ruch łączący wolontariuszy z rolnikami, którzy prowadzą gospodarstwa ekologiczne i działają zgodnie z ideą zrównoważonego rozwoju. Głównymi celami organizacji są popularyzacja życia w harmonii z naturą, wymiana kulturowa oraz edukacja w zakresie sprawiedliwej ekonomii i przyjaznej dla planety produkcji żywności. Sieć powstała w 1971 r. w Wielkiej Brytanii. Dziś liczy setki tysięcy ludzi i jest obecna w ponad 130 krajach.

Czytaj również:

Co po wzroście?
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Marzenia o lepszym świecie

Co po wzroście?

Katarzyna Michalczak

O suwerenności żywnościowej, kooperatywizmie spożywczym i alternatywach wobec kapitalizmu rozmawiamy z Wojciechem Mejorem, współtwórcą ruchu kooperatyw spożywczych, ruchu postwzrostowego i suwerenności żywnościowej w Polsce, członkiem m.in. kolektywu Nyeleni Polska i Kooperatywy Spożywczej „Dobrze”. Mejor działa na rzecz ekonomii solidarności społecznej w ramach sieci współpracy i wymiany wielu lokalnych organizacji na całym świecie.

Katarzyna Michalczak: Czy suwerenność żywnościowa nas ocali?

Czytaj dalej