Wizje roślin – aloes
i
Aloe vera, „Kronika ogrodników: cotygodniowy ilustrowany dziennik ogrodnictwa i pokrewnych”, 1874 r., Internet Archive Book Images/Flickr
Promienne zdrowie

Wizje roślin – aloes

Robert Rient
Czyta się 8 minut

Aloesowi przedstawiła mnie babcia Marta. Gdy piszę te słowa, patrzę na jej czarno-białe zdjęcie stojące obok na biurku.

Babcia była biedna, jeśli wziąć pod uwagę jej sytuację materialną, i niezwykle bogata, jeśli chodzi o osobowość i to, czym dzieliła się z całą ogromną rodziną. Sprzedawała kwiaty na jeleniogórskim rynku, nie miała jednak swojego stanowiska. Przysiadała gdzieś z boku, przy ulicy albo w pobliżu zaprzyjaźnionego straganu. W jej domu w doniczkach rósł aloes. Gdy lekarze nie mogli sobie poradzić z opuchlizną na moim palcu, babcia, zaprzyjaźniona z ziołami i życiem, odcięła mięsisty liść aloesu, przecięła go na pół, przyłożyła do palca, zawinęła bandażem i zaleciła powtarzać zabieg wielokrotnie. Tak poznałem aloes, roślinną lekarkę, który zajmuje ciężkie doniczki w moim domu.

Legenda

Mówią, że Pierwsi zwali aloes khet-awa, bo wiedzieli, że roślina ma w sobie potężnego ducha, który może wyleczyć wszystko. Było to, zanim statki wypłynęły na szerokie morza, zanim biali kolonizatorzy podbili kraje Ameryki, Afryki, Azji oraz liczne wyspy. Ludzie żyli w przymierzu z Wielką Tajemnicą, Wielkim Duchem. Na wschodzie czerwonej, afrykańskiej ziemi, w plemieniu Pierwszych, narodził się chłopiec inny od wszystkich. Zamiast bawić się z dziećmi, wolał je obserwować. Zamiast biec do mamy na ręce po tym, jak skaleczył się w kolano, biegł przytulić drzewo. Widziano wielokrotnie, jak rozmawia z wiatrem i kamieniami. Słyszano, jak modli się do rzeki i prosi rośliny o pozwolenie, zanim je zerwie. Gdy mądra mama zabrała chłopca do plemiennej szamanki, ta spojrzała mu w oczy i nazwała Khet-awa. „Czy przyjmiesz go na ucznia?” – zapytała mama chłopca, gdyż była świadoma mocy swego dziecka. „Nie – odpowiedziała szamanka – on już wszystko umie, pozwól mu być, to twoje całe zadanie”. Mama chłopca zrobiła tak, jak nakazała szamanka. Mijały lata, chłopiec Khet-awa dorastał. Niektórzy twierdzili, że jest szalony, inni, że rozpieszczony. Byli również tacy, którzy śmiali się z nastolatka rozmawiającego z niewidzialnymi istotami. „Zrób coś, zaangażuj się, pracuj” – krzyczeli za młodzieńcem, ale ten nic nie robił. Był. Pewnej nocy rówieśnicy Khet-awa porwali go, związali mu usta, by nie krzyczał, chociaż jego krzyk brzmiał raczej jak pieśń. Zawlekli go na pustynię, pobili, przywiązali do wyschniętego konaru drzewa i zostawili, zanim na wschodzie pojawiło się prażące słońce. Khet-awa bał się, ale znał siły większe od ciała, bólu i lęku. Gorliwie prosił Wielkiego Ducha, by pozwolił mu zostać na Ziemi, planecie, którą szczególnie ukochał. Czuł, że z każdą chwilą jego ciało umiera. „Czego pragniesz?” – zapytał Wielki Duch. „Chcę zapuścić tu korzenie – odpowiedział Khet-awa – chcę rosnąć tam, gdzie człowiek rosnąć nie może, chcę żyć w spokoju”. „Wiesz, że jeśli prosisz tylko dla siebie, nie mogę ci pomóc” – odpowiedział Wielki Duch. Khet-awa wiedział, wziął głęboki oddech i łza spłynęła mu po policzku. „Chcę nieść pomoc mojemu plemieniu do końca dni, ale nie chcę już z nimi rozmawiać” – wyszeptał Khet-awa. Następnego dnia mama chłopca dotarła na pustynię. Przy uschniętym konarze znalazła ubrania swojego syna, a pomiędzy nimi ostre, zielone i soczyste liście. „Khet-awa – wyszeptała mama ze łzami w oczach, patrząc na roślinę. – Khet-awa” – powtórzyła, gdyż tak jak każda mama, potrafiła rozpoznać swoje dziecko.

Roślina nieśmiertelności

Aloes zwany naturalną uzdrowicielką rośnie tam, gdzie inne rośliny nie potrafią przeżyć. Udowadnia, że w najbardziej suchej przestrzeni można być pełnym wody. Słowo aloes pochodzi od arabskiego rzeczownika alloeh, który pierwotnie oznaczał to, co gorzkie, błyszczące albo przezroczyste. Skórka aloesu jest gorzka, a środek żelowy, kleisty, trochę jak ślina. Właśnie z tego powodu w języku portugalskim roślinę nazywa się babosa, ślina w języku portugalskim to baba. W większości miejsc świata roślina występuje jednak zazwyczaj jako aloe albo aloes. Najstarsze zapisane doniesienia o jej zastosowaniu pochodzą z 2200 r. p.n.e. W mieście Nippur, na południe od Bagdadu, odnaleziono bibliotekę króla Asyrii zwanego Aszurbanipal. Na jednej z tysięcy glinianych tabliczek znaleziono opowieść o roślinie, której „liście przypominają pochwy na noże”. Nieco młodsze, bo liczące 3500 lat papirusy egipskie donoszą o uzdrawiających właściwościach aloesu. „Egipcjanie uznawali aloes za roślinę nieśmiertelności. Królowe Nefretete i Kleopatra przypisywały jej pierwszorzędną rolę w swoich usilnych dążeniach do fizycznego piękna. Używały aloesu jako kosmetyku do przemywania oczu i do kąpieli. Aloes uprawiano przy wejściach do piramid w celu wskazania faraonom drogi wiodącej do ziemi zmarłych oraz wzdłuż dróg prowadzących do Doliny Królów” (Ruggero Bacone, Aloes dla zdrowia i urody. Właściwości i zastosowanie terapeutyczne. Klasyfikacja botaniczna, skład chemiczny, Wydawnictwo Jedność, 2018). Z kolei Sumerowie rozpoznawali w aloesie magiczne moce. Roślinę uprawiano w Mezopotamii jako terapeutyczne i potężne lekarstwo. W młodszej od egipskich papirusów Biblii znajduje się wyznanie zakochanego w oblubienicy, która być może utożsamiana była z Ziemią: „Pędy twe – granatów gaj, z owocem wybornym kwiaty henny i nardu: nard i szafran, wonna trzcina i cynamon, i wszelkie drzewa żywiczne, mirra i aloes, i wszystkie najprzedniejsze balsamy” (Pieśń nad Pieśniami 4:13–15).

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Pochodzenie

Ta tropikalna i subtropikalna roślina pochodzi z suchych, pustynnych i sawannowych obszarów Afryki, Sokotry i Maskareny. Obecnie występuje w krajach śródziemnomorskich, na wschodzie i południu Afryki, Madagaskarze, Półwyspie Arabskim, ale również w Chinach, części Ameryki Północnej i obszarze Morza Karaibskiego. Stamtąd aloes „został przeniesiony na wiele innych rejonów o zbliżonych warunkach klimatycznych, dlatego obecnie możemy go spotkać na Kaukazie, w Indiach, Indonezji oraz Australii. Duże plantacje aloesu znajdują się na Barbadosie. W Polsce stosuje się przede wszystkim przetwory ze świeżych liści aloesu drzewiastego uprawianego w szklarniach” (Ewa Cieślik, Kinga Turcza, Właściwości prozdrowotne aloesu zwyczajnego Aloe vera, „Postępy Fitoterapii” 2015).

Cieszący się popularnością w Polsce aloes drzewiasty będzie wdzięcznym mieszkańcem nasłonecznionych parapetów. Lubi podłoże złożone w połowie z ziemi, a w połowie z piasku. Można również skorzystać z gotowego podłoża przeznaczonego dla kaktusów. Aloesu nie powinno się nadmiernie podlewać, bez wody potrafi przeżyć nawet półtora miesiąca – jednak nie należy fundować mu tak ekstremalnych i bolesnych doznań. Pielęgnacja jest bardzo łatwa, roślina niezwykle rzadko choruje i nie jest wymagająca. W zamian otrzymujemy towarzysza i lekarstwo. „Rzadziej spotykany, ale również możliwy w uprawie parapetowej, jest aloes zwyczajny. Oba gatunki mają podobne właściwości lecznicze. Należy pamiętać, że rośliny osiągają swoją moc leczniczą dopiero po trzech lub czterech latach wegetacji. Wtedy mają najwięcej polisacharydów i flawonoidów (Iwona Wierzbicka, Aloes – sukulent o leczniczych właściwościach, „Food Forum” 2016, nr 4).

Charakterystyka

Aloes należy do rodzaju jednoliściennych sukulentów. Opracowania naukowe nie są zgodne co do liczby gatunków rośliny, dane oscylują pomiędzy 300 a 600 rozpoznanymi wariantami. Występuje jako bylina, krzew, a nawet w formie drzewa i liany. Powszechnie stosowane są dwa gatunki: aloes zwyczajny (Aloe barbadensis Miller) znany jako Aloe vera oraz aloes drzewiasty (Aloes arborescens Miller). Poza Aloe vera wszystkie inne gatunki objęte są ochroną.

To roślina o wiecznie zielonych, czasami srebrnoszarozielonych, szerokich i ostro zakończonych liściach zawierających gęsty żel, który w 96% (a niektórzy twierdzą, że wręcz w 98%) składa się z wody. Liście, pokryte zazwyczaj woskową powłoką, sterczą godnie do góry, w czym przypominają liście cebuli morskiej. Ze środka rozety wyrasta długa łodyga trzymająca bogate w nektar, dzwonkowate kwiaty o czerwonym, pomarańczowym, żółtym albo różowym kolorze. W odróżnieniu od agaw, które zamierają po zakwitnięciu, aloes wypuszcza kwiaty raz po raz. Ta sprytna roślina rozmnaża się przez nasiona i wegetatywnie. Liście mogą osiągnąć nawet metr długości i prawie 10 cm szerokości, ale to w warunkach dzikich, w których aloes potrafi urosnąć nawet do 4 m. W szklarniach zazwyczaj osiąga 1 metr wysokości.

Właściwości

W celach leczniczych i kosmetycznych wykorzystuje się liście, żywicę, nasiona, a nawet popiół z aloesu. Jeśli chodzi o liście, to substancje, które mogą mieć niepożądane działanie na organizm człowieka, znajdują się w skórce. „Aloina i emodyna to podstawowe składniki znajdujące się w skórce liścia aloesowego, mają silne właściwości przeczyszczające. Liść aloesowy, dokładnie obrany ze skórki (wyfiletowany), traci całkowicie właściwości przeczyszczające i objawia cenne działania na ludzki organizm. Tak oczyszczony aloes podnosi odporność, reguluje przemianę materii, poprawia trawienie, przeciwdziała zaparciom, a stosowany zewnętrznie – przyspiesza gojenie i procesy regeneracji skóry” (Anita Kukułowicz, Izabela Steinka, Aloes – możliwość wykorzystania jako suplementu diety, „Problemy Higieny i Epidemiologii” 2010).

Miąższ aloesowy zawiera ogromną ilość aktywnych biologicznie związków, wymienię tylko niektóre: substancje mineralne (wapń, chrom, miedź, selen, magnez, mangan, potas, sód i cynk); witaminy (C, E, kwas foliowy, beta-karoten, w tym wszystkie witaminy z grupy B, wliczając B12); węglowodany; kwasy tłuszczowe; enzymy (peroksydaza, alliaza, katalaza, lipaza, celulaza, karboksypeptydaza – ta ostatnia hamuje przepuszczalność błon komórkowych); lupeol (naturalny kwas salicylowy); ligniny (ich głównym składnikiem jest celuloza, dzięki której aloes wnika w głąb skóry i odżywia ją). Na nasz układ odpornościowy dobroczynnie wpływa wysokie stężenie polisacharydów w aloesowym żelu. Poza tym aloes zawiera „dziewięć z dziesięciu podstawowych aminokwasów dietetycznych: alanina, cystyna, kwas glutaminowy, prolina, hydroksyprolina, seryna, tyrozyna” (Wioleta Czerwonka, Aloes w kosmetologii i dermatologii, „Kosmetologia Estetyczna” 2016, nr 5). A to tylko szczyt góry substancji zdrowotnych.

Wewnętrznie aloes „jest powszechnie stosowanym i znanym ze skuteczności naturalnym produktem w walce z wieloma różnorodnymi schorzeniami przewodu pokarmowego, szczególnie polecany jest na dolegliwości trawienne i w leczeniu wrzodów żołądka. Dowiedziono, że aloes wykazuje właściwości antybakteryjne przeciwko szczepom Helicobacter pylori, który odpowiedzialny jest za stany zapalne, głównie górnego odcinka układu pokarmowego” (Marzena Matejczyk, Aleksandra Golonko, Ewelina Chilmon, Aloe Vera – wybrane właściwości biologiczne, „Budownictwo i Inżynieria Środowiska” 2017).

W literaturze naukowej i świecie medycyny przybywa opracowań dotyczących przeciwnowotworowego działania aloesu. Badania przeprowadzone na szczurach dowiodły, że polisacharydy obecne w roślinie zapobiegają powstawaniu rakotwórczych połączeń DNA. „Udowodniono również, że emodyna, ze względu na wysoką aktywność cytotoksyczną względem komórek nowotworowych, jest potencjalnym składnikiem nowych leków onkologicznych” (M. Matejczyk, A. Golonko, E. Chilmon, op. cit.).

Aloes jest powszechnie stosowany w chorobach skóry. Osobiście korzystam z najprostszego sposobu – rozcinam liść i długo, czule wcieram żel, działa rewelacyjnie, ściąga, oczyszcza, koi, przyśpiesza gojenie. Przemysł kosmetyczny używa żelu aloesowego jako spowalniacza starzenia się skóry, do ochrony przed promieniowaniem słonecznym, ale też skutkami odmrożeń czy poparzeń. Co ciekawe, aloes stosowany jest również w stomatologii. Z acemannanu (działającego przeciwwirusowo i antynowotworowo) obecnego w aloesie wytwarza się kleje do protez, ale też środki, które zmniejszają krwawienie i obrzęk dziąseł. Również osoby cierpiące z powodu dolegliwości reumatycznych stosują aloes, by ukoić ból stawów i mięśni. Tyle dobra w niewymagającej i potężnej roślinie, która rośnie tam, gdzie większość rosnąć nie chce.

Aloe Vera, zdjęcie: spurekar/Flickr (CC BY 2.0)
Aloe Vera, zdjęcie: spurekar/Flickr (CC BY 2.0)

Czytaj również:

Zaspany jak pijany
i
„Jove decadent. Després del ball”, Ramon Casas, 1899, public domain via WikiData
Promienne zdrowie

Zaspany jak pijany

Johann Hari

Przez ostatnie sto lat jakość i długość naszego snu pogorszyła się. Badania dowodzą, że śpimy aż 20% krócej, niż sypialiśmy w dwudziestoleciu międzywojennym. Nasze mózgi są permanentnie niedospane, dlatego ucinają sobie drzemki, kiedy jesteśmy w ferworze codzienności – a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

W 1981 roku w pewnym laboratorium w Bostonie młody badacz nie dawał ludziom zasnąć przez całą noc i następujący po niej dzień w ramach długich, skłaniających do ziewania sesji. Jego rolą było dbanie o to, by byli przytomni – dawał im przy tym zadania do wykonania. Musieli sumować liczby, potem dzielić karty na różne grupy, jeszcze później uczestniczyć w teście pamięci. Pokazywał im na przykład obrazek, po czym zabierał go i pytał: „Jakiego koloru był samochód na obrazku, który właśnie wam pokazałem?”. Charles Czeisler – wysoki mężczyzna o długich kończynach i tubalnym głosie, w okularach o drucianych oprawkach – nigdy przedtem nie interesował się badaniem snu. Na medycynie nauczono go, że gdy człowiek śpi, psychicznie się wyłącza. Wielu z nas właśnie tak postrzega sen – jako czysto pasywny proces, psychiczną martwą strefę, w której nie dzieje się nic znaczącego. „Komu by się chciało – pomyślał, wzruszając ramionami – badać osoby wyłączone?”. On tropił coś według niego ważniejszego – chodziło o techniczne ustalenie, o jakiej porze dnia w ciele człowieka uwalniają się pewne określone hormony. To wymagało, by ludzie byli przytomni. W miarę upływu kolejnych dni i nocy Charles nie mógł nie dostrzec pewnej kwestii. Kiedy ludzi powstrzymuje się od snu, „jedną z pierwszych rzeczy, jakie »siadają«, jest zdolność skupiania uwagi” – powiedział mi w sali wykładowej na Harvardzie. Swoim obiektom testowym wyznaczał zadania elementarne, mimo to z każdą upływającą godziną badani coraz bardziej tracili umiejętność ich wykonywania. Zapominali o tym, co właśnie im powiedział, nie potrafili też skupić się na tyle, by grać w bardzo proste gry karciane. Wyjaśnił mi: – Zwyczajnie mnie oszołomiło, jak bardzo pogarszają się osiągi. Stwierdzić, że przeciętna skuteczność w wykonaniu zadania pamięciowego maleje o dwadzieścia czy trzydzieści procent, to jedno. Czym innym jednak jest spostrzeżenie, że mózg staje się tak ociężały, iż reakcja na coś zajmuje mu dziesięć razy więcej czasu.

Czytaj dalej