Święta cisza
Złap oddech

Święta cisza

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 14 minut

Dawno, dawno temu pewnego dnia spadał śnieg, otulał świat puszystą kołderką i zapadała cisza. W antropocenie o takim luksusie można tylko pomarzyć. Dlatego na poszukiwanie ciszy wysłaliśmy naszą reporterkę.

Za Łodzią las jakby gę­st­nieje. Migające za oknem sosny i brzozy uspokajają, pozwalają oderwać się od pociągowej paplaniny współpasażerów.

Czas na wyjazd w po­szukiwaniu ciszy i dystansu był już najwyższy: napięcie w związku, napięcie w kraju, napięcie na całej planecie. Ratunku szukam więc tam, gdzie cisza jest jedną z podstawowych zasad życia – w klasztorze Kamedułek w Złoczewie.

Benedyktyńska gościnność

Po południu docieram do Sieradza, dalej mam jechać PKS-em. Przed dworcem zaczepiam więc jakąś kobietę, pytam o przystanek autobusowy. Zanim zdąży odpowiedzieć, obok przystaje inna: „Jedzie pani do Złoczewa? Podwiozę panią” – proponuje i uśmiecha się szeroko.

Po chwili siedzę w samochodzie Renaty (tak ma na imię moja dea ex machina) i słucham jej opowieści o pracy (jest pielęgniarką), rodzinie (urodziła się i mieszka cały czas w Złoczewie), dzieciach (córka studiowała w Krakowie). Renata chichocze, gdy zdradza mi swoje – rzeczywiście zabawne – nazwisko, wzrusza się, gdy mówię, że jadę do kamedułek. Jej ojciec często pomagał zakonnicom w polu, przy krowach i kurach, a ona przyjaźniła się z jedną z nieżyjących dziś mniszek. Dobrze rozumie moją potrzebę oderwania się od chaosu świata – sama nie może sobie pozwolić na kilkudniowe odwiedziny w klasztorze, ale zawsze, gdy tylko zechce pobyć sama i w ciszy, rusza do lasu. A przy okazji zbiera jagody.

Podjeżdżamy pod klasztor, a dokładniej pod Pustelnię św. Romualda. To dom gościnny dla przybyszów z zewnątrz. „Chcemy, w duchu benedyktyńskiej gościnności zalecanej nam w regule, by także i inni mogli zaczerpnąć jak najwięcej z naszego kamedulskiego życia i nacieszyć się jego owocami w takiej mierze, w jakiej mogą być dla nich dostępne, by mogli zakosztować świętej ciszy i błogosławionej samotności

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Pułapka chwil szczęśliwych
Złap oddech

Pułapka chwil szczęśliwych

Adam Aduszkiewicz

Zawsze gdy czujemy znużenie życiem i lęk przed otaczającym nas światem, rozglądamy się za azylem. Marzenia o dalekich, magicznych miejscach, o cudownych chwilach, gdy można zapomnieć „o wszystkim” i „odnaleźć siebie”, prowadzą w niebezpieczne rejony umysłu.

Psychologia zna szczególny stan umysłu, w którym pacjent zamyka się w psychicznej bańce, gdzie wprawdzie cierpi, lecz czuje się bezpieczniej niż w świecie poza nią. „Stany te – pisze w poświęconej im książce John Steiner – nazywamy psychicznym azylem, schronieniem, kryjówką, sanktuarium lub oazą spokoju”. Azyl powstaje jako reakcja na lęk. „Obserwuje się pacjentów o urojeniowym nastroju, u których ekstremalnemu lękowi towarzyszy depersonalizacja i uczucie trudnego do opisania przerażenia; wydaje się, że ulgę przynosi im zmiana niezidentyfikowanego przerażenia w ustalony system urojeń”. Tak jakby tylko w urojonych światach można było odnaleźć bezpieczeństwo i wyzwolenie od lęku i bólu.

Czytaj dalej