Smutki uboczne – 1/2019
Rozmaitości

Smutki uboczne – 1/2019

Piotr Stankiewicz
Czyta się 2 minuty

Bittunion – jednoznacznie ambiwalentne uczucie, gdy spotykamy kogoś, od kogo byliśmy kiedyś mądrzejsi, bardziej oczytani i ogólnie bardziej ogarnięci, a tu nagle okazuje się, że teraz ten dystans zmalał – być może do zera, a być może ów ktoś nas już nawet przeskoczył. Z jednej strony powinno nas to cieszyć, bo przecież dobrze, kiedy są mądrzy ludzie na świecie, ale z drugiej… trudno ukryć, że trochę przykro, bo przestajemy być tacy wspaniali w porównaniu. Nagle tracimy lustro, w którym łatwo było dostrzec własne zadowolenie. I okazuje się, że jeśli nadal chcemy relacji z tym człowiekiem, to musimy zbudować ją od nowa, bez spoglądania z góry. I ciężko przyznać, że to jest dużo trudniejsze, niż chcielibyśmy myśleć.

Unductor – chcemy być dobrzy i serdeczni dla ludzi (ponoć nikt nie chce być zły z rozmysłem), nie odpowiadać

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Smutki uboczne – 2/2018
i
„Nasiona mniszka lekarskiego", William Henry Fox Talbot, 1858 r. / The Metropolitan Museum of Art
Przemyślenia

Smutki uboczne – 2/2018

Piotr Stankiewicz

Iuvere – ta wyraźna, ale trudna do uchwycenia melancholia maja, kiedy przychodzi pierwszy letni weekend, kiedy puszczamy się na pierwszą w tym roku zieloną trawkę i wędrówkę po wsiach pełnych bzu. Pierwsze upalne południa, kiedy wszystko nieruchomieje w przeczuciu bliskich już upałów, kiedy wszystko jest skandalicznie, bezwstydnie zielone i widać wyraźnie, że ziemia wcale nie jest jałowa, pytanie tylko, czy jałowi jesteśmy my.

Treste – częste, zwłaszcza w Polsce, rozczarowanie restauracją, klubem czy knajpą, która (sądząc po wierzchu i po hajpie, jaki ją otacza) miała być wygodna, inkluzywna i fajna ze wszech miar, ale okazuje się, że to tylko złudzenie witryny i Facebooka, a w praktyce obsługa jest niemiła, na jedzenie czeka się długo, a w toalecie nie ma ani ogrzewania, ani przewijaka. I jakoś magia wieczoru wyparowuje i wycieka – kap, kap, najpierw kropla po kropli, a potem szerokim strumieniem rozczarowania.

Czytaj dalej