Pochwała intuicji
i
Henri-Louis Bergson, zdjęcie: Henri Manuel (domena publiczna)
Edukacja

Pochwała intuicji

Kamila Dzika-Jurek
Czyta się 10 minut

Kominy fabryk dymią nad Europą, ciężkie parowozy rozjeżdżają nowo położone szyny – ludzki umysł pracuje pod koniec XIX w. jak silnik Watta: pełną parą. I wtedy pojawia się Henri Bergson, który mówi, że to nie intelekt jest największym skarbem ludzkości.

Siła, o której mówi obiecujący filozof, a wkrótce profesor w École i autor książki O bezpośrednich danych świadomości (1889), to intuicja. I choć termin ten pojawił się wieki wcześniej – już w starożytności – u schyłku XIX i w pierwszych dekadach XX w. zyskuje nowe znaczenie. To czas, gdy ważą się losy przyszłych miast, powstają wizje nowocześnie zaplanowanych metropolii i elektrowni, które wkrótce będą musiały nakarmić diabelnie energochłonny świat. W nowym intuicjonizmie Bergsona chodzić będzie nie tyle o Arystotelesowski wgląd w świat duchowy, w ruch ku mistyce, ile o kształt hipotezy naukowej, z której będzie można zbudować długi na kilkaset metrów most, pomyśleć o podróżach w kosmos. Wtedy to intuicja nada matematyce oraz innym naukom empirycznym głębię, dotykalną prawdziwość. „Przez to właśnie zdążyła urosnąć przez dwa wieki do synonimu współczesności” – w drugiej połowie XX w. pisze w artykule O intuicji w filozofii opublikowanym na łamach „Roczników Filozoficznych” Zofia Zdybicka.

Intuicja, o której wspomina chociażby Albert Einstein, kiedy go pytają o metody pracy, rodzi się w świecie porządku i racjonalizowania wszystkiego do bólu – w samym środku rewolucji przemysłowej. Kapitaliści, którzy stawiają mury kolejnych

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Sztuka, która odmienia
i
Rembrandt van Rijn, „Syndycy cechu sukienników”, 1662 r., Rijksmuseum, Amsterdam; zdjęcie: domena publiczna
Doznania

Sztuka, która odmienia

Ellen Winner

Obcowanie z dziełem artystycznym ma w sobie coś z niemal magicznego spotkania z innym umysłem. Jaki wpływ rzeczywiście na nas wywiera?

Oto scenariusz numer jeden: załóżmy, że znajdujesz się w National Gallery of Art w Waszyngtonie i intensywnie przypatrujesz się Autoportretowi Rembrandta (1659). Następnie dowiadujesz się, że tak naprawdę podziwiasz obraz stworzony przez sztuczną inteligencję, która dzięki dogłębnej analizie dzieł holenderskiego malarza opanowała jego styl. Natychmiast ogarnia cię poczucie, że coś jest nie tak. Przecież muzeum z pewnością zdjęłoby taką pracę ze swoich ścian. Chociaż… czego właściwie jej brakuje?

Czytaj dalej