Po wyborze
i
zdjęcie: Element5 Digital/Unsplash
Marzenia o lepszym świecie

Po wyborze

Piotr Stankiewicz
Czyta się 2 minuty

Opadł kurz wyborczy, więc pora na komentarz. Rzecz jasna nie będzie on polityczny ani nawet metapolityczny. Będzie zupełnie z boku, z perspektywy polityki, która wpływa na nasze życie i ostrzy sobie zęby na nasz spokój. A my podajemy go jej na tacy.

Mniemam, że wśród czytelników dzisiejszego Głosu stoika znajdą się stronnicy różnych opcji, czasem tych przegranych w eurowyborach o włos, czasem przegranych na całej linii. Znajdą się też zwolennicy wygranych, tych, którym nie udało się wystartować w ogóle, a także ci, którzy uważają, że wynik wyborczy ich ukochanego komitetu to jakaś porażka. Jak żyć nam wszystkim?

Pieśni IX Ksiąg pierwszych Jana Kochanowskiego czytamy bardzo stoicką refleksję, że „Nigdy nie zabłądzi/Kto tak umysł narządzi/Jakoby umiał szczęście i nieszczęście znosić/Temu mężnie wytrzymać, w owym się nie wznosić”. Odnosi się to do całości ludzkiego życia, wszystkich jego wzlotów i mielizn – w tym do polityki. Warto by to doradzić tak stronnikom, jak i szczególnie politykom wszystkich zainteresowanych opcji. Nie wpadajcie w przesadny dołek tylko dlatego, że przegraliście, nie unoście się nadmiernie tylko dlatego, że wygraliście.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Zwłaszcza to ostatnie każdy polityk powinien dobrze rozumieć: gdzie jak gdzie, ale w polityce najjaśniej widać, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ i ten, kto jednego dnia jest na górze, może znaleźć się na dole w czasie krótszym niż obrót maszyny losującej. I to jest niemały paradoks: polityka to zawód, który oferuje doskonałe warunki do nauczenia się skromności i pokory wobec nieprzewidywalności losu. Czemu politycy tak niechętnie z nich korzystają i na co dzień są czymś dokładnie odwrotnym: zaprzeczeniem skromności i pokory?

A co z pierwszą częścią porad Kochanowskiego? Jak „mężnie wytrzymać” w porażce… wyborczej, ale przecież i jakiejkolwiek innej? Kluczowa idea, która działa wszędzie, ale zwłaszcza w polityce, jest taka, aby pamiętać, że w czymkolwiek ponosimy porażkę – to nie jest jeszcze całe nasze życie. Całość naszego życia to coś więcej niż jedna konkretna dziedzina i porażka w niej poniesiona ani nas nie zamyka, ani nie definiuje.

Tę refleksję chciałbym dać pod rozwagę wszystkim zainteresowanym stronom. Skala emocji w polskiej polityce jest zawsze olbrzymia, a po kolejnych wyborach rozpętało się już naprawdę szaleństwo. Rzecz jasna spór o Polskę, Europę i kształt demokracji ma sens i jest potrzebny. Jednak mieszkając w Polsce, trudno nie odnieść wrażenia, że przeżywamy te sprawy polityczne… trochę za bardzo. Pewna doza „wytrzymania i niewznoszenia się” przydałaby się chyba wszystkim.

Ale uwaga: nie mam tu na myśli ani stoickiego spokoju, ani (tym bardziej) lekceważącego odwrócenia się od polityki, małostkowego machnięcia ręką – to nigdy nie jest rozsądne. Chodzi raczej o to, żeby pamiętać, że wszelkie sprawy polityczne, sprawy wspólnoty są tylko cząstką naszego życia – i chyba rzadko ostatecznie je definiującą. To jest, powiedzmy, 20%. I choćby faktycznie na łamach tej jednej piątej konflikt polityczny rozszalał się w sposób niekontrolowany, trzeba pamiętać, że pozostaje jeszcze całe 80% naszej duszy, naszych spraw i naszych zainteresowań – nie należy ich zaniedbywać. Nadmierne skupienie się zaś na tamtych 20 może sprawić, że o reszcie zapomnimy. Tego ostatniego, oczywiście, należy unikać.

 

Czytaj również:

Stoik a inni
i
"Zabawy dziecięce", Pieter Bruegel (starszy), 1560 r. /Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu
Pogoda ducha

Stoik a inni

Piotr Stankiewicz

Z punktu widzenia stoika podstawowy problem z drugim człowiekiem i społeczeństwem w ogóle jest taki, że, mówiąc najkrócej, inni ludzie są poza naszą kontrolą. Nie odpowiadam, nie decyduję, nie mam rozstrzygającego głosu w tym, co robią inni. Stąd też, zgodnie ze stoicyzmem, myśli i zachowania innych nie powinny być dla mnie przedmiotem specjalnego zainteresowania (przynajmniej moralnego). Jak żyć w takim razie? Odciąć się od ludzi? Toż to absurd.

Gdzie szukać wyjścia z sytuacji? Relacyjność to podstawa. Przedmiotem naszego możliwego działania nie jest bowiem drugi człowiek jako taki, ale nasza z nim relacja. A tutaj mamy większe pole manewru, bo relacja jest z definicji dwustronna (te, które są jednostronne, to nie są żadne relacje, tylko wampiryzm emocjonalny) – ja trzymam jej jeden koniec, a strona przeciwna drugi. I co z tego wyjdzie, to już zależy od nas obojga.

Czytaj dalej