Patrzeć, jak ego zostaje w tyle
i
zdjęcie: Fran Collin
Marzenia o lepszym świecie

Patrzeć, jak ego zostaje w tyle

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 25 minut

Psychodeliczna podróż potrafi gruntownie przeorientować wszystko, co myślimy o sobie i świecie dookoła. Umożliwia nam wyjście poza opowieści, które na swój własny temat tworzymy i w których bywamy – dosłownie – uwięzieni. Z Michaelem Pollanem – który wie, co mówi – rozmawia Tomasz Stawiszyński.

Do gabinetu Michaela Pollana na Wydziale Literatury Angielskiej Harvard University docieram – jak zwykle w takich przypadkach – znacznie przed czasem. Czekając, aż się pojawi, przeglądam jeszcze raz notatki i podkreślone fragmenty w jego ostatniej książce How to Change Your Mind. The New Science of Psychedelics.

Nie bez powodu tej publikacji towarzyszy od początku sensacyjna aura. Oto poważny pracownik naukowy najlepszych światowych uniwersytetów, autor wielu bestsellerowych książek, człowiek, którego tygodnik „Time” umieścił na liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie nie tylko napisał pochwalną książkę o… narkotykach, ale także – w ramach researchu – sam je kilkakrotnie zażył. Co oczywiście starannie w książce zrelacjonował.

No, może niezupełnie chodzi o narkotyki sensu stricto. A przynajmniej nie o takie, których naprawdę należałoby się bać. Bohaterkami książki Pollana są bowiem substancje, które – choć wciąż jeszcze powszechnie zakazane i dostępne wyłącznie specjalistom – od wielu lat okazują się przynosić zaskakujące efekty w leczeniu depresji, uzależnień, lęków i zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Nad ich medycznym zastosowaniem prowadzi się obecnie badania w najbardziej prestiżowych ośrodkach, np. w Johns Hopkins University czy University of California, Los Angeles. Wyniki są więcej niż obiecujące.

Mowa oczywiście o psylocybinie i LSD, potężnych halucynogenach zwanych psychodelikami, czyli – zgodnie z greckim źródłosłowem – substancjami odsłaniającymi umysł. Wywołują one klasyczne doświadczenia mistyczne: poczucie unii z wszechświatem, wszechogarniającą miłość, rozpłynięcie się ego w uniwersalnej, przekraczającej indywidualność świadomości. Co ciekawe, takie właśnie doświadczenie ma pierwszorzędne terapeutyczne działanie.

Pollan sprawdził to na sobie. Kilkakrotnie. I twierdzi, że efekty były spektakularne.

„Czy zatem naprawdę – myślę – spotkam się za chwilę z autentycznym mistykiem? Człowiekiem zjednoczonym z wszechświatem, wyzbytym lęku przed śmiercią? Kimś, kto przebił się na drugą stronę przez drzwi percepcji?”

Na razie jednak mija już ponad 30 minut od umówionego czasu spotkania, a jego wciąż nie ma. Po 60 zaczynam się solidnie niepokoić. A jeśli wcale nie przyjdzie? A jeśli cała wyprawa do Bostonu pójdzie na marne?

Kiedy w końcu się pojawia, jest wyraźnie zdziwiony, że już na niego czekam. Po chwili przeprasza i tłumaczy, że przez pomyłkę godzinę naszego spotkania zanotował według czasu kalifornijskiego – tam spędza połowę roku, prowadząc zajęcia na UC Berkeley.

„Nic nie szkodzi – mówię, kiedy wchodzimy do gabinetu i zasiadamy przy stole – ostatecznie z doświadczeń psychodelicznych wyraźnie wynika, że wszystko jest względne, a nasza indywidualna tożsamość to iluzja. Trudno więc uznać, że punktualność jest najważniejszą rzeczą na świecie”.

Tomasz Stawiszyński: Miłość jest najważniejsza?

Michael Pollan: (śmiech) Tak! Zdecydowanie! Wprawdzie to nie jest jakaś wielka nowość, ale na co dzień często o tym nie pamiętamy. Może więc środki psychodeliczne przypominają nam o sprawach w gruncie rzeczy oczywistych, a te z kolei okazują się najgłębszymi życiowymi prawdami. Miłość jest najważniejsza. No bo cóż innego? Władza? Niektórzy jej pragną, ale tylko miłość naprawdę nadaje życiu sens.

Ale dlaczego potrzeba aż psychodelików, żeby to sobie uświadomić?

Mentalna podróż, w którą wyruszamy pod wpływem su

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Narkotyczny odlot komuny
i
rys. Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Narkotyczny odlot komuny

Aleksander Kaczorowski

Historia czechosłowackiego LSD to jeden z największych fenomenów drugiej połowy XX stulecia. Jak to możliwe, że niemal przez ćwierć wieku w komunistycznym państwie tysiące ludzi, w tym wielu popularnych artystów, np. Karel Gott, mogło całkowicie legalnie zażywać środki psychodeliczne?

Dlaczego właśnie Czechosłowacja w latach 60. ubiegłego wieku była czołowym producentem i eksporterem LSD? I czemu tamtejsi psychiatrzy, pod kuratelą tajnej policji i wywiadu wojskowego, mogli swobodnie eksperymentować z tą substancją jeszcze długo po tym, jak zakazano jej na całym świecie?

Czytaj dalej