O pożytkach z samotności
i
"Samotne drzewo", 1822 r., Caspar David Friedrich, Alte Nationalgalerie
Pogoda ducha

O pożytkach z samotności

Jakub Bas
Czyta się 3 minuty

Wystarczy przejść się ulicami jakiegokolwiek miasta, by zauważyć, że nasza kultura jest zorientowana na przebywanie w towarzystwie innych. Nie ma jednoosobowych kin, a w restauracjach próżno szukać stolików dla samotników, choć jedzenia solo na szczęście się nie zabrania. Po pandemicznej izolacji notowania rodziny i przyjaciół wzrosły jeszcze bardziej. Dla zachowania niezbędnego w świecie balansu warto jednak przypomnieć, że i z przebywania we własnym tylko towarzystwie można czerpać szereg korzyści. Oto one:

1. Samotność podnosi naszą kreatywność

Wszyscy bez wyjątku jesteśmy krea­tywni. W grupie zawsze jednak jeden jest kreatywny mniej, drugi bardziej. Grupa podąża za najsilniejszym i z reguły działa wspólnie, kosztem indywidualnych potrzeb. Warto pobyć samemu i oddać się kreatywnym zajęciom bez zewnętrznych wpływów. Nie trzeba od razu rzeźbić w marmurze lub kreślić pejzaży węglem. Można ugotować obiad, można ułożyć kwiaty w wazonie. Liczy się każda aktywność, która pozwala tworzyć.

2. Jak rozwiązać problem? Solo!

Jeśli zmagasz się z trudnym zagadnieniem, masz do podjęcia niełatwe decyzje – wyproś na chwilę rodzinę z domu. Najlepsze rozwiązania przychodzą same, gdy tylko wokół ciebie pojawi się dość przestrzeni. Będziesz miał więcej jasności w kwestii związanych z sytuacją oczekiwań włas­nych – a to na pewno ułatwi podjęcie decyzji. Tej właściwej, oczywiście.

3. Przebywanie w samotności wzmacnia pewność siebie

Wolność od towarzystwa to również wolność od cudzych opinii i oczekiwań. Na podejmowane przez nas wybory często mają wpływ inni, których chętnie prosimy o poradę w trudnych momentach. Gdy jesteśmy takiej możliwości pozbawieni, nie pozostaje nic innego jak samodzielne rozważenie wszelkich za i przeciw. W ten sposób nie tylko uczymy się polegać na sobie, ale także możemy zainspirować do tego innych, wzmacniając ich własną wiarę w siebie.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

4. Mózg spragniony wypoczynku tęskni za samotnością

Żyjemy w permanentnym przebodźcowaniu. Za dużo informacji, obowiązków, dźwięków, wszystkiego. Chcemy czy nie, strumień wiadomości dociera do nas nieustająco. Samotność pozwala na momenty przerwy, oddechu. W samotności łatwiej o relaks, a jego skutkiem ubocznym jest zawsze zwiększenie poziomu zadowolenia z życia.

5. Dodaj samotność do listy rzeczy do zrobienia!

Nawet jeśli jesteś obowiązkowy i zdyscyplinowany, przesuwanie się w dół listy spraw do załatwienia przebiegnie sprawniej, gdy będziesz pracować w samotności. Żadnych przerw na plotki, żadnych pytań nie na temat.

6. Samotność łagodzi stres

Choć wydaje ci się, że problemy innych nie stanowią dla ciebie obciążenia, wysłuchiwanie skarg i zażaleń wpływa na twoje samopoczucie. Nie namawiamy do skrajnego egoizmu lub wyzbycia się empatii, ale uprzejmie donosimy, że sporadyczne całkowite odcięcie się od innych ludzi łagodzi objawy stresu i obniża poziom lęku.

7. W samotności podnosi się nasza produktywność

Dzielenie życia z innymi niesie za sobą konieczność negocjowania tego, co jest dla każdego z osobna ważne. Bez kompromisu nie ma relacji. Powrót do samotności, nawet chwilowy, pozwala przypomnieć sobie, jakie były nasze wyjściowe marzenia i plany, o co nam w ogóle w życiu chodzi. A to dosyć znaczące!

8.

Temu punktowi trudno przypisać ładny, krótki tytuł. Samotny staniesz się samodzielny? Trochę tak, oczywiście. Ale nie o to chodzi. Jeśli poświęcisz sobie uwagę tak, jak z reguły poświęcasz ją innym, skutkiem ubocznym może być nieoczekiwane wykiełkowanie miłości własnej. Z wdzięczności za okazaną sobie samemu troskę możesz się w sobie lekko zauroczyć. I cóż w tym złego? Wszyscy kochamy miłość!

 

Czytaj również:

Doglądając światła
i
„Latarnia morska na norweskim wybrzeżu”, Peder Balke, 1850–1860 r./Nasjonalmuseet (domena publiczna)
Przemyślenia

Doglądając światła

Kamila Dzika-Jurek

Latarnie morskie od wieków są obsesją ludzkości. Ucieleśniają marzenie pędzenia samotnego, wręcz mnisiego życia na krańcach świata, w bliskości żywiołu morza. Są najlepszymi zbudowanymi przez człowieka metaforami naszego losu.

Latarnie morskie zawsze hipnotyzowały. W każdym dziele, w jakim się pojawiają – czy jest to film, czy literatura – roztaczają silny nastrój tajemnicy. A ci bohaterowie, którzy zamieszkają w tych wysokich i wąskich wieżach, po jakimś czasie wydają się częścią nieprzeniknionego dla innych sekretu. Jakby nagle weszli do obrazu i zniknęli. Czy tym sekretem jest życie człowieka w wyjątkowej relacji z żywiołem? Samotność, często bez żadnego buforu bezpieczeństwa w postaci innego człowieka? Bliskość natury, która mówi innym językiem niż ludzie? A może chodzi o samo światło lampy, które przyciąga innych jak magnes. Fascynuje i zniewala. To samo szaleństwo ogarnie przecież i flegmatycznego na co dzień Tatusia Muminka, i doświadczonego latarnika Toma w filmie The Lighthouse Roberta Eggersa. „Jest pewien czar w tym świetle” – powie Tom (fenomenalna kreacja Willema Dafoe) o lampie latarni do swojego pomocnika (w tej roli Robert Pattinson), głosem zmienionym przez morską sól oraz wilgoć. I tajemnicę, która się w nim rodzi.

Czytaj dalej