Jak to ktoś ujął na Facebooku: oto dożyliśmy czasów, w których kilka dni śniegu w styczniu uznaje się z jednej strony za srogą zimę, a z drugiej – za argument przeciwko ociepleniu klimatu. Jednakże wszelka zima (choć jesień też, a tak naprawdę każda pora roku) jest przede wszystkim czasem i powodem do narzekania: że zimno, że śnieg albo błoto pośniegowe, i ogólnie, że „klimat jest niegorący, a walutą jest polski złoty”.
Dla stoika to rzecz zadziwiająca, że w ogóle mówimy o czymś takim jak „dobra” albo „zła” pogoda. Stoicy bowiem dzielą świat na to, co od nas zależy, i to, co od nas nie zależy. Wszelkie zjawiska pogody są oczywiście od nas niezależne, a nawet – jeśli miałaby tu być jakaś gradacja – są one najbardziej niezależne ze wszystkich. Stan pogody nie zależy ani od nas, ani od nikogo innego. Nikt nie jest w stanie kształtować pogody według swej woli (z wyłączeniem Rosjan, którzy rozpędzają chmury przed majowym Dniem Zwycięstwa w Moskwie). Front meteorologiczny jest dla stoików niemal przysłowiowy, bo dobrze pokazuje różne absurdy. Złość na wszelkie rzeczy niezależne (opinię ludzką, stan konta lub zdrowia) jest równie nonsensowny jak złość na padający deszcz czy śnieg. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przeklina orkanu, że wieje, albo jeziora, że zamarza na mrozie. I tak samo nie powinniśmy narzekać na żadną inną rzecz, która nie jest w naszej władzy.
My, stoicy, nie lubimy, kiedy ktoś doczepia przymiotniki „dobry” i „zły” do rzeczy niezależnych. Dobre i złe mogą być wyłącznie nasze własne akty moralne, osądy, kierunki postępowania. To oczywiście rodzi tysiąc paradoksów i milion dyskusyjnych piłeczek do odbicia, a najłatwiej jest zacząć właśnie od zjawisk atmosferycznych. Tu najwyraźniej widać, że „dobra” i „zła” pogoda to konwencje czysto językowe. Bo czemu właściwie jest tak, że słoneczną, bezchmurną pogodę i 20 stopni w cieniu mamy nazywać pogodą „dobrą”, a styczniową miniśnieżycę pogodą „złą”? Nie ma nic istotowo złego w plusze, podobnie jak nie ma nic „z definicji” dobrego w tym, że świeci słońce. Bezchmurną, słoneczną pogodę można by tak naprawdę nazywać „wygodną” – co nie jest słowem etycznym, ale użytkowym. I trafnym, o czym zaświadczą całoroczny biegacz i każdy rodzic wyprowadzający zimą dziecko na spacer. Styczniowa pogoda kosztuje nas po prostu więcej czasu i wysiłku włożonego w przygotowanie i ubieranie – ale to jest niewygoda, a nie zło.
W tym więc sensie to, jak mówimy i co myślimy o pogodzie za oknem, może być świetną szkołą mówienia i myślenia o rzeczach niezależnych. Za każdym razem, kiedy zimnej czy błotno-śnieżnej pogody nie nazywamy „złą”, ale „niewygodną” czy „niekomfortową”, zdobywamy jeden stoicki punkcik, który zaprocentuje nam później, gdy będziemy się mierzyć z rzeczami dużo bardziej niepokojącymi niż blade śniegi stycznia 2018 roku.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!