Miłość romantyczna? Kiepski pomysł
i
ilustracja: Zbigniew Lengren
Przemyślenia

Miłość romantyczna? Kiepski pomysł

Rozmowa z Alainem de Bottonem
Aleksandra Reszelska
Czyta się 2 minuty

Jest jeden winny. To kult miłości romantycznej, niesamowicie ­naiwnej idei pochodzącej z XVIII-wiecznej Europy, którą głosili pisarze, poeci i filozofowie – uważa filozof Alain de Botton.

Według tej romantycznej idei każdy ma swoją bratnią duszę, którą musi odnaleźć, żeby uleczyć się z samotności, smutku i poznać prawdziwe szczęście. Romantyzm wierzył, że ukochana osoba będzie jednocześnie naszym przyjacielem, kochankiem, nauczycielem, menedżerem gospodarstwa domowego, partnerem do rozmów i zwierzeń, połową duetu rodzicielskiego, przewodnikiem duchowym itp. 

Aleksandra Reszelska: Takie myślenie prowadzi do rozczarowań.

Alain de Botton: I do wiecznego miłosnego focha, kiedy dostajemy mniej lub co innego, niż oczekujemy. Zresztą romantyzm zostawił w nas wiele innych niezdrowych przekonań i przyzwyczajeń.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jakich?

Fiksację na małżeństwie. Romantyzm wziął instytucję, która wcześ­niej była po prostu praktyczną unią dwójki ludzi, i wymieszał ją z wizją gorącej, wiecznie trwającej miłości. Do tego połączył miłość i seks. Przedtem wierzono, że można uprawiać miłość fizyczną bez deklarowania miłości i że można kogoś kochać gorąco, ale platonicznie. Jednak romantycy chcieli mieć wszystko naraz. I nagle małżeństwa, w których jest dużo przyjaźni, ale mało seksu, albo pozamałżeńskie zdrady stają się w oczach ludzi tragediami nie do przepracowania. A przecież wszystko jest kwestią umowy.

Lista przewin romantyków się wydłuża.

A to wcale nie koniec! Oni naprawdę zdrowo namieszali ludziom w głowach. Wmówili im na przykład, że prawdziwa miłość oznacza koniec samotności. A przecież wiemy, że tak nie jest. Każdy czasem czuje się samotny, ale nie musi to oznaczać, że jest w niewłaściwym związku. Do tego wszystkiego romantycy z pogardą patrzyli na pragmatyczną stronę miłości – dobre alianse finansowe, łączenie majątków, praktyczne dopasowanie charakterów. Ważne było tylko to nieuchwytne „coś”.

Francuzi mówią: je ne sais quoi (śmiech).

No tak, Francuzi… Romantyków wśród nich nie brakowało. Chcę jeszcze raz podkreślić – romantyczny wzór na miłość, podobnie jak demokracja, jest historyczną kreacją. Żeby ludzie kochali się dojrzale i szczęśliwie, potrzebne jest przełamanie tego schematu.

Wie Pan, jak to zrobić?

Model romantyczny należy zastąpić psychologicznie dojrzałą wizją miłości, którą nazwałbym klasyczną. W takim modelu powinno się znaleźć wiele nowych przekonań. Na przykład takie, że nie zawsze miłość i seks idą w parze. Albo że to całkowicie normalne, zdrowe i rozsądne oczekiwać od potencjalnego partnera, że będzie zaradny życiowo i będzie umiał zarabiać pieniądze. Do tego warto dodać, że głośne przyznanie się partnerowi do tego, że jest się człowiekiem pełnym wad, może być początkiem pięknej, szczerej miłości. Ważna jest też świadomość, że nikt nigdy nie spełni w stu procentach naszych oczekiwań albo że negocjacje w sprawach tak trywialnych, jak godzinowy podział obowiązków domowych, są tak samo ważne jak ustalenia dotyczące kwestii dzieci czy religii. Prawdziwa dojrzałość w miłości to początek przyznania się do tego, że każdy z nas jest na swój sposób szalony i niedoskonały. I uczenie się kochania naszego niedoskonałego partnera. Czy nie brzmi to jak wyzwolenie?

Alain de Botton w rozmowie z Aleksandrą Reszelską, „Przekrój” nr 1/2018. 

 

Czytaj również:

Pogrzebać Wertera
i
zdjęcie: archiwum Alaina de Bottona
Opowieści

Pogrzebać Wertera

Aleksandra Reszelska

Romantycy zdrowo namieszali ludziom w głowach. Wmówili im na przykład, że prawdziwa miłość oznacza koniec samotności – mówi filozof Alain de Botton w rozmowie z Aleksandrą Reszelską.

Aleksandra Reszelska: Największym Pana bestsellerem jest książka Wszystko o miłości napisana ponad 20 lat temu. Niedawno wydał Pan kolejną na ten temat. Coś się zmieniło w Pana postrzeganiu miłosnych uniesień?

Czytaj dalej