Miasta bezsenne
i
ilustracja: James Chung/www.jcsketch.com
Wiedza i niewiedza

Miasta bezsenne

Paulina Wilk
Czyta się 20 minut

Śpiącemu człowiekowi nie można nic sprzedać. Dlatego z punktu widzenia ekonomii sen jest nieopłacalny. To ostatnia granica człowieczeństwa, która broni nas przed zalewem konsumpcji.

Jest jeszcze noc czy już poranek? Który to z kolei dzień splątany z ciemnoś­cią? Dwudziesty pierwszy. Po raz dwudziesty pierwszy budzę się w sztucznym niebieskawym świetle, w klimatyzowanym powietrzu, pośród cichych szmerów osób w innych kapsułach. Dbamy o etykietę bezszelestności i anonimowość. Nasze uśmiechy, wymieniane we wspólnej łazience i przy dużym stole w jadalni, wyrażają uprzejme désintéressement pośród dim sumów, marynowanego imbiru i błysku ekranów, w które patrzymy dużo uważniej niż na siebie nawzajem. Jak wszyscy mieszkańcy tej stacji kosmicznej, wynajmujący małą szafkę na ubrania, wnękę z łóżkiem, gniazdkiem elektrycznym i wysuwanym blatem na laptopa, czuję się lekka, niepowiązana, bezczasowa.

Redukcja przestrzeni prywatnej, usunięcie ciemności, brak zapachu i nieprzerwane połączenie z Internetem wprowadzają w łagodne, upajające otępienie. Ulegamy iluzji nieskończonej teraźniejszości. Zdążyłam zapomnieć, ile mam lat, czy ktoś czeka na mnie w domu tysiące kilometrów stąd i czy się dokądś dalej wybieram. O niczym nie myślę. Istnieję, ale czy jestem? Zaburzenie snu szybko daje się we znaki: jestem zmęczona, nie odczuwam głodu, nic mnie nie dotyka do żywego.

W podobny stan wchodzą kosmonauci, których ciała i umysły nie mogą polegać na rytmie dobowym. Pozbawieni grawitacji i zaczepienia w czasie płynącym z natury doświadczają deregulacji. Z tym że mnie przydarza się nieważkość na Ziemi – w Singapurze, mieście doskonale zautomatyzowanym, w otoczeniu urządzeń gotowych zaspokajać większość moich potrzeb przez cały czas.

Singapurczycy przesypiają najmniej czasu ze wszystkich istot ludzkich. Niewiele ponad 5 godzin na dobę. Życie tutaj to próbka przyszłości, w której nastąpi koniec snu.

Pieniądz nie śpi. Gdy giełdy w Europie i USA pauzują, ta w Singapurze produkuje finansowe fakty na nadchodzący dzień. W tym czasie smartfony menedżerów i maklerów wibrują cichutko na sypialnianych stolikach na zachodniej półkuli, zbierają cenne informacje, po które dłoń sięgnie odruchowo zaraz po przebudzeniu. Ciała dostosowują się do rytmu dyktowanego już nie przez świty i zmierzchy, ale przez otoczenie elektroniczne. Coraz mniej z nas sypia naprawdę głęboko. Coraz liczniej przechodzimy w jedynie płytkie zanurzenie, odpowiednik trybu stand-by w urządzeniach. A tych już właściwie nie wyłączamy,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Monsunowe imperium
i
zdjęcie: Paulina Wilk
Wiedza i niewiedza

Monsunowe imperium

Paulina Wilk

Pierwsza, jeszcze przed monsunowymi ulewami, zjawia się pleśń – siostra przenikającej wszystko wilgoci. Zapowiedź miesięcy, w czasie których bogowie zaleją ludzi deszczem. W Indiach nastanie sezon obfitości, soczystych mango i wielkiej trwogi. O wszystkim zdecyduje woda.

Jeszcze ciemno, do świtu godzina. Nocna czerń – wiejska, gęsta – przetrze się około szóstej. Nie będzie wschodu słońca, tylko prozaiczne przejście w bury dzień. Noc odejdzie przez nikogo nieżeg­nana, poganiana pierwszymi szklankami parzącej usta herbaty, pokrzykiwaniami sprzedawców, wezwaniami muezinów i dzwonkami porannych pudźi odprawianych – za pomocą kadzideł, girland i ogników – w sklepikach i na straganach, zanim pierwsi klienci swoją obecnością pobłogosławią interesy na cały dzień.

Czytaj dalej