Jak Arne zasiał ziarno
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Marzenia o lepszym świecie

Jak Arne zasiał ziarno

Andrzej Kula
Czyta się 13 minut

Arne Næss, norweski filozof, stworzył pojęcie głębokiej ekologii. Już pół wieku temu pisał, że antropocentryzm musi odejść. Zaproponował lepiej urządzony świat, w którym wszystkie formy życia mają równe prawa. Jak na to wpadł?

Norwegia jest jakaś inna. O segregacji śmieci uczą tam w szkołach, 98% energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, a samochodów elektrycznych sprzedaje się już więcej niż spalinowych. Neutralność klimatyczną Norwegowie zaplanowali osiąg­nąć wraz z końcem obecnej dekady.

Norwegia jest też ojczyzną głębokiej ekologii – blisko pół wieku temu Arne Næss wprowadził ideę, która na nowo definiowała miejsce człowieka na Ziemi. Zamiast podejścia antropocentrycznego, w którym wszystko kręci się wokół człowieka, norweski filozof zaproponował podejście biocentryczne zakładające, że każda istota stanowi wartość, ma prawo do życia i rozwoju.

Myśli zmarłego w 2009 r. Næssa wykraczały jednak daleko poza dbałość o środowisko naturalne. On po prostu uważał, że świat jest źle zorganizowany i zastanawiał się, jak to zmienić.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Góra: dobry, wielki ojciec

„Arne Næss, 38-letni profesor filozofii uniwersytetu w Oslo i członek Norweskiego Klubu Alpinistycznego, od lat marzy o wysokich górach. Za poradą prof. Morgenstierne’a, który w 1929 r. studiował pod Tiricz Mirem miejscowe języki, Næss wybrał ten szczyt za cel wyprawy norweskiej i przygotowania zaczął od rekonesansu” – pisał Bolesław Chwaściński w „Taterniku” w 1962 r.

Tiricz Mir ma 7708 m n.p.m., jest największą górą Hindukuszu – łańcucha górskiego leżącego na granicy Pakistanu i Afganistanu – oraz najwyższym szczytem znajdującym się poza Himalajami i Karakorum. W biografii Næssa zdobycie tego szczytu (zrobił to jako pierwszy) to zaledwie epizod, ale pokazujący jego wyjątkowy stosunek do gór. „Wielkie wyczyny na wysokościach są cenne nie dlatego, że trzeba pokonać różne przeszkody stawiane przez góry, ale dlatego, że pozwalają docenić ich wielkość i piękno. Nasze wysiłki dedykujemy górom” – mówił, relacjonując wyprawę.

Arne Dekke Eide Næss urodził się w 1912 r. w Slemdal, na przedmieściach Oslo. Ojca nie mógł zapamiętać – Ragnar Næss zmarł na raka, zanim syn skończył rok. Z wczesnego dzieciństwa przyszły filozof zachował natomiast w pamięci półdziki ogród, w którym mógł się wspinać na drzewa i obserwować świat z góry. Gdy miał pięć lat, matka Christine zabrała go do Ustaoset – niewielkiej miejscowości w południowej części kraju, położonej między Oslo i Bergen, na płaskowyżu Hardangervidda. Dziś większość tego terenu jest parkiem narodowym. Właśnie tam Næss zrozumiał, czym jest wolność – poczuł, że może iść, gdzie chce, bo nic go nie ogranicza. Tam też pierwszy raz zobaczył górę Hallingskarvet. „Dla większości ludzi jest to bardzo dziwne, ale gdy miałem 10–11 lat, samotnie udawałem się ku tej górze. Już wówczas postrzegałem ją jako dobrego, wielkiego ojca” – wspominał Næss.

Jeszcze jako nastolatek wdrapał się na wszystkie najwyższe szczyty w Norwegii, a przed trzydziestką uznał, że chce na stałe zamieszkać na zboczu Hallingskarvet. Wybrał miejsce, które było tak wysoko, że gwarantowało uczucie mieszkania w górach i „widok z okna na większą część Norwegii”, a jednocześnie umożliwiało budowę chaty. To znaczy on uważał, że postawienie domu na wysokości 1506 m n.p.m. nie przysporzy wielkich trudności. Tubylcy zaś twierdzili, że ten pomysł to szaleństwo. Skończyło się na 62 kursach końmi, które przewoziły belki na budowę. Tvergastein (dosłownie: skrzyżowane kamienie) – tak Næss nazwał ukochane miejsce – stała się najwyżej położoną prywatną chatą w Skandynawii.

Gandyzm w czasach wojny

„Gandhi miał na mnie wpływ od początku lat 30., podczas wojny jeszcze się on nasilił. Od samego początku okupacji miałem potworne wrażenie, że żyję w kraju, w którym akceptuje się nieprawdę” – mówił Næss.

Kiedy rozpoczynała się druga wojna światowa, był już profesorem filozofii (najmłodszym w Norwegii), znawcą twórczości XVII-wiecznego myśliciela Barucha Spinozy, z doświadczeniami w Berkeley, Paryżu, Wiedniu (należał do słynnego Koła Wiedeńskiego skupiającego zwolenników empiryzmu logicznego). We francuskiej stolicy spotkał studentów z Indii, którzy opowiedzieli mu o Mahatmie Gandhim. Zainspirowany tymi rozmowami Norweg pochłonął biografię indyjskiego męża stanu i zachwycił się jego ideami. Niewyrządzanie zła, niestosowanie przemocy, walka opierająca się na obywatelskim nieposłuszeństwie – to wszystko miało zostać w Næssie na lata.

Klimat w Europie był jednak zupełnie inny. Na całym kontynencie powstawały radykalne partie gloryfikujące przemoc, dążące do wojny, a nie pokoju. Norwegia wydawała się odporna na faszystowskie idee – w latach 30. partia Nasjonal Samling (Zjednoczenie Narodowe) mieściła się na kanapie. W wyborach jej poparcie nigdy nie przekroczyło 2,2%. Po inwazji hitlerowców w 1940 r. Vidkun Quisling, lider Nasjonal Samling, ogłosił się premierem Norwegii i mimo początkowych oporów ostatecznie został zaakceptowany przez Trzecią Rzeszę. Quisling kierował rządem marionetkowym, ale i tak potrzebował funkcjonariuszy, których kusił synekurami, pieniędzmi, władzą. W krótkim czasie Nasjonal Samling rozdęło się do blisko 50 tys. członków. Założona przez quislingowców policja Statspolitiet zwalczała ruch oporu, torturowała aresztowanych i wysyłała ich do obozów w Niemczech, organizowała transport Żydów do obozów zagłady.

Næss po inwazji próbował przyłączyć się do ruchu oporu, ale usłyszał, że jest zbyt rozpoznawalny, a jego zaangażowanie byłoby niebezpieczne i dla niego, i dla organizacji. W końcu zaczął współpracować z założonym i zarządzanym przez aliantów Allied Secret Service. I był tam przydatny. W 1943 r. hitlerowcy uznali, że na uniwersytecie w Oslo rodzi się opór przeciwko okupantowi i zaplanowali, że zamkną uczelnię, a studentów wywiozą do obozów reedukacyjnych. Næss ostrzegł ich, czym przyczynił się do uratowania tysięcy ludzi.

ilustracja: Joanna Grochocka
ilustracja: Joanna Grochocka

Po wojnie pomagał rodzinom zranionym przez wojnę. Choć nazistowskie obozy zostały wyzwolone, synowie, mężowie i ojcowie często nie wracali do domów, nie było wiadomo, co się z nimi stało. Pod okiem policjantów studenci Næssa przesłuchiwali funkcjonariuszy upadłego reżimu, wszystkich, którzy mogli cokolwiek wiedzieć. „Czerwony Krzyż i inne organizacje nie miały czasu, by się tym zajmować. A rodzice chcieli wiedzieć, co stało się z ich synami. Emocjonalnie było to straszne obciążenie i dla przesłuchujących, i dla przesłuchiwanych, ale moi studenci wykazali się profesjonalizmem, widziałem, jak dojrzewali w trakcie tych rozmów” – wspominał profesor.

Starał się też zrozumieć, co kierowało ludźmi, którzy w czasie drugiej wojny światowej stanęli po złej stronie historii. Na swoje seminarium zapraszał i tych, którzy działali w ruchu oporu, i tych, którzy kolaborowali. Torturowanych i torturujących. „Pewnego dnia usiedliśmy przy stole we trójkę: po jednej stronie ojciec mojego zakatowanego przyjaciela, po drugiej człowiek, który był odpowiedzialny za tę śmierć, pośrodku ja. Siedzieliśmy, patrząc na siebie, mniej lub bardziej oszołomieni. To było straszne. To był jego jedyny syn. Oprawca relacjonował, że w pewnym momencie przesłuchania młody człowiek został zapytany: »Kim są ci, którzy wydają ci rozkazy w ruchu oporu?«. Kiedy mój przyjaciel nie odpowiedział, został pobity. Funkcjonariusz wspominał, że nagle »sfioletowiał na twarzy. Prawdopodobnie miał jakąś pigułkę z cyjankiem i umarł w ciągu kilku minut«. Ojciec w ogóle nie zareagował” – wspominał Næss.

Po wojnie norweskie sądy skazały 40 przywódców kolaborantów na śmierć (rozstrzelany został m.in. Quisling), na szeregowych funkcjonariuszy nakładały grzywny i odbierały im prawa obywatelskie.

Prawo do życia

Wodospad Mardalsfossen imponuje nawet w dwóch kolorach i w filmie nagranym przedpotopową kamerą. Na ujęciu widać próg skalny, z którego spływa woda. Gdzieniegdzie leży śnieg. Następnie kamera przesuwa się na dół, widać wodę spadającą w otchłań. Po chwili na ekranie pojawiają się aktywiści umieszczający norweską flagę między dwoma głazami, rozbijający namioty, tworzący obozowisko. Jeszcze inni przykuwają się do skał. W kolejnym ujęciu protestujących spisuje policja, chwilę później funkcjonariusze przenoszą gdzieś aktywistów.

To materiał z norweskiej telewizji nakręcony w 1970 r. 300 osób protestowało wówczas przeciwko budowie tamy – w ten sposób Mardalsfossen miał zasilać pobliską elektrownię Eikesdal. Protest nic nie dał, tama została zbudowana. Efekt jest taki, że piękno wodospadu można obserwować tylko od 20 czerwca do 20 sierpnia (czyli w sezonie turystycznym), w pozostałych miesiącach woda jest przekierowywana do elektrowni.

Do skał przykuł się także Arne Næss. Był już wówczas od roku na emeryturze, na którą zdecydował się przejść, bo – jak tłumaczył – chciał żyć, a nie tylko funkcjonować.

Niedługo później stworzył dzieło życia. „Ekolodzy coraz bardziej się przebijają. To, że są coraz głośniejsi, jest punktem zwrotnym w środowisku naukowym. Tyle że ich przesłanie jest wypaczane, używane niewłaściwie. O naszą uwagę konkurują dziś całkiem mocny płytki ekologizm oraz mniej wpływowy głęboki” – pisał w tekście The Shallow and the Deep, Long-Range Ecology Movement (Płytki i głęboki, dalekosiężny ruch ekologiczny) opublikowanym w 1973 r. w magazynie „Inquiry”. To tam pierwszy raz pojawiło się pojęcie głębokiej ekologii, którą dziś Encyklopedia Britannica definiuje tak: „Filozofia i ruch społeczny oparty na przekonaniu, że ludzie muszą radykalnie zmienić stosunek do natury z takiego, który ceni przyrodę wyłącznie ze względu na jej użyteczność dla ludzi, na taki, który uznaje, że natura ma nieodłączną wartość”.

„Głęboka ekologia wyłoniła się z głębokiego doświadczenia, głębokich pytań i głębokiego zaangażowania” – pisał po latach dr Stephan Harding. Znajdujemy w niej ślady tego, co Næss przeżył, co obserwował i nad czym pracował. Od Spinozy zaczerpnął przekonanie, że wszystko, co istnieje, należy do jednej rzeczywistości, od Gandhiego – egalitarne podejście do wszystkiego, co żyje.

Głęboka ekologia była też w pewnym stopniu efektem rozczarowania rzeczywis­tością. Næss wspominał, że jeszcze w latach 60. w ruchu ekologicznym powszechna była wiara w to, że o środowisko można walczyć w ramach istniejącego systemu. Że wystarczy tworzyć dobre prawo i wspierać się nowoczesnymi technologiami. Dopiero w latach 70. przyszła refleksja, że nie da się tego osiągnąć ani po tej stronie żelaznej kurtyny, która stawiała na gospodarkę planową, ani po drugiej, wierzącej wyłącznie w wolny rynek. „Kluczowa jest dystrybucja dóbr. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie kryteria ekonomiczne, istnienie tej części Norwegii, która leży za kołem arktycznym, nie ma żadnego sensu. Klimat jest tam taki, że wyhodowanie zwykłego ziemniaka kosztuje fortunę. Ale mimo to uważam, że ludzie powinni móc tam mieszkać. Bo stamtąd pochodzą, bo czują się tam jak w domu, bo mają swoją unikatową kulturę. Powinniśmy im pomóc, także transferami pieniężnymi. Również na tym polega państwo opiekuńcze, które gorąco popieram” – tłumaczył po latach Norweg.

Næss wyjaśniał różnice między dwoma sposobami myślenia. Ekolog płytki – argumentował – walczy z zanieczyszczeniami, bo zależy mu na zdrowiu i zamożności ludzi w krajach rozwiniętych. Przykładem „płytkiej ekologii” z przełomu drugiej i trzeciej dekady XXI w. jest rosnący asortyment produktów „ekologicznych”. Ich zakup może poprawić samopoczucie konsumenta, lecz na środowisko wielkiego wpływu nie ma. „W głębokiej ekologii rzeczą podstawową jest zadawanie pytań, problematyzowanie, niezgadzanie się na obecny obraz społeczeństwa. Prowadzi nas to do wniosku, że jeśli nie zmienimy czegoś zasadniczego, nie zmienimy w ogóle niczego. Mowa o pytaniach w rodzaju: Dlaczego żyjemy tak, jak żyjemy? Jakie jest znaczenie życia? Jakie są najwyższe cele w życiu? Których wartości naprawdę niezbędnie potrzebujemy, a które wartości dotyczą zaledwie komfortu i powierzchownej zabawy?” – mówił Næss w 1992 r.

Przez kolejne lata Norweg rozwijał swoją ideę. W 1984 r. wraz z George’em Sessionsem spisali osiem zasad głębokiej ekologii. Dekadę później tłumaczył, że chodzi w niej o „taki sposób życia, który poza spełnieniem potrzeb życiowych nie pociąga za sobą niepotrzebnego zniszczenia”. Ta definicja z jednej strony w najbardziej skondensowany sposób przedstawia istotę rzeczy, z drugiej – doskonale opisuje wrażliwość jej twórcy.

Ci, którzy znali Næssa, wspominają, że miał nabożny stosunek do wszystkiego, co żyje. Że nie odganiał się od insektów, a po kampusie uniwersytetu w Oslo zdarzało mu się chodzić ze szczurami na ramionach albo w kieszeniach. Tolerował myszy w chacie Tvergastein. „Nie mówimy, że każde stworzenie ma taką samą wartość jak człowiek, ale że każde jest wartością samą w sobie. Ma prawo do życia i rozkwitu. Mogę zabić komara, jeśli usiadł na twarzy mojego dziecka, ale nigdy nie powiem, że mam większe prawo do życia niż komar” – uważał Næss.

Potrzebujemy przemiany

„Musimy sobie uświadomić, że w przyszłości 10 mld ludzi nie będzie mogło osiąg­nąć wysokiego standardu życia. Ziemia tego nie wytrzyma” – mówił Næss w 1992 r. Wtedy na naszej planecie mieszkało prawie 5,5 mld osób, dziś dochodzimy do 8 mld. Niektórzy twierdzą, że do końca XXI w. dobijemy do 12 mld. Norweski filozof uważał, że na Ziemi powinno żyć 100 mln ludzi, by zachować różnorodność kultur, jaka istniała 100 lat temu („potrzebujemy ochrony kultur ludzkich, tak jak potrzebujemy ochrony gatunków zwierząt”). Nigdy jednak nie sprecyzował, w jaki sposób uzyskać tę liczbę, zaznaczał tylko, że trzeba osiągnąć to „bez rewolucji i dyktatury”. „Ekologia głęboka jest formą troski o świat, roztaczania opieki, nie ma w niej miejsca na żadną rewolucję czy coś w tym rodzaju. Mowa tu o procesie powolnym i długim. Potrzebujemy przemiany” – mówił Næss.

W latach 90. Norweg przyznawał, że „głęboka ekologia” jest ideą długodystansową, godził się z tym, że nie dożyje momentu jej triumfu. „XXI w. będzie trudny nawet dla bogatych krajów. Ale jeśli chodzi o wiek XXII, o czasy wnuków naszych wnuków, to jestem optymistą. Nie możemy jednak zmarnować ani jednego dnia. Ruch głębokiej ekologii musi działać dzisiaj, ale efekty działalności poznamy dopiero w XXII w.” – wieszczył Næss w 1992 r.

Norweg narzekał wówczas na mainstrea­mowe – tak je nazwijmy – sposoby walki z katastrofą ekologiczną. Nie podobało mu się ani podejście defetystów, którzy zachowywali się tak, jakby nic – poza biadoleniem – nie dało się zrobić, ani lekkoduchów, którzy bagatelizowali problem. Næss wymagał racjonalnej diagnozy, dzięki której można by było określić skalę wyzwania, a potem rozpisać plan pełen świeżych, niezużytych pomysłów. „Jestem zirytowany prorokami, którzy przepowiadają koniec świata, i przekonany, że mamy misję polegającą na kształtowaniu lepszej przyszłości. Tak czuje się dziś zwolennik ruchu głębokiej ekologii. Pytanie brzmi: jak nisko upadniemy, zanim się odbijemy? Gdzie będziemy, gdy w 2101 r. zaczniemy przywracać równowagę ekologiczną?” – pytał Næss.

Szykowanie planu z kilkudziesięcioletnią perspektywą może się wydawać jeśli nie utopijne, to przynajmniej brawurowe. Ale Norweg udowadniał, że miał w sobie także coś z wizjonera. „Jeżeli Polska będzie kontynuowała taką politykę, jaką prowadzi obecnie, wyrażającą się w chęci posiadania coraz to większej liczby samochodów, to będzie miała coraz więcej problemów ekologicznych, a życie będzie się stawało coraz bardziej skomplikowane” – mówił Næss w czerwcu 1992 r. na spotkaniu w Bielsku-Białej. W Polsce zarejestrowanych było wówczas około 6,5 mln samochodów osobowych, a globalne ocieplenie nie przebiło się do powszechnej świadomości.

Dziś klimatyczna katastrofa jest już jednym z największych wyzwań ludzkości, a po Polsce jeżdżą ponad 22 mln samochodów osobowych (w tym anegdotyczne 20 tys. elektrycznych). W Warszawie aut jest więcej niż ludzi.

Korzystałem z Is It Painful to Think. Conversations with Arne Næss Davida Rothenberga, Głębokiej ekologii Arne Næssa Jagody Kulasiewicz, Arne Næss – rozmowy oraz O przyrodzie i człowieku. Rozmowy Dzikiego Życia, wyd. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.


Osiem zasad głębokiej ekologii

1. Wrodzona wartość

Dobrostan i rozwój ludzkości oraz pozostałego życia na Ziemi to wartości same w sobie, niezależne od ich użyteczności dla człowieka. Næss: „Stajemy w obronie roślin, które wcale nie muszą być dla nas piękne, i nie lubimy postawy ludzi, którzy mówią: »To już nie jest użyteczne, ta roślina już mi się nie podoba, mogę ją wyrzucić czy zniszczyć«”.

2. Różnorodność

Bogactwo i różnorodność form życia przyczyniają się do urzeczywistnienia tych wartości i również są wartościami samymi w sobie. Næss: „Chociaż to trudne, musimy dostrzec rzeczywistość każdej istoty, rzeczywistość rośliny; wtedy nie sposób którąkolwiek odrzucić”.

3. Potrzeby życiowe

Ludzie nie mają prawa do ograniczania tego bogactwa i różnorodności. Chyba że chodzi o zaspokojenie ich potrzeb życiowych. Næss: „Ludzie mogą mówić, że ich potrzebą życiową jest samochód, bo bez niego straciliby pracę, którą wykonują. Może tak być, ale nie nazywamy tego potrzebą życiową, ponieważ stosując odpowiednią politykę, łatwo doprowadzić do sytuacji, w której do wykonywania tej samej pracy wystarczałby rower”.

4. Populacja

Rozkwit ludzkiego życia i kultur nie stoi w sprzeczności ze znacznym spadkiem populacji. Rozkwit innych istot wymaga takiego spadku. Næss: „Byłoby lepiej dla ludzi i znacznie, znacznie lepiej dla wszystkich innych istot, gdyby ludzi już nie przybywało”.

5. Działalność człowieka

Oddziaływanie ludzi na inne formy życia jest obecnie zbyt duże, a sytuacja się gwałtownie pogarsza. Næss: „Kraje biedne nie są w stanie zmienić tej sytua­cji bez pomocy bogatych. Bogaci powinni zatem pomagać grupom stającym w obronie przyrody w biednych krajach”.

6. Zmiana polityczna

Polityka musi się zmienić w sferach ekonomicznej, technologicznej oraz ideo­logicznej. Po zmianach stan rzeczy będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. Næss: „Jeśli spojrzymy na wymienione wyżej punkty, okaże się, że wskazują one na potrzebę zmiany porządku społecznego”.

7. Jakość życia

Zmiana ideologiczna polega głównie na docenianiu obecnej jakości życia (rozumianego jako spełnianie zachcianek, nie zaś realizowanie żywotnych potrzeb), a nie na dążeniu do coraz wyższego jego standardu. Næss: „Mamy inklinacje do luksusu, ale ten luksus nie może wyrażać się w kupowaniu nowych rzeczy. Luksusem może być nasza codzienność”.

8. Zobowiązanie do działania

Powyższe postulaty obligują do podjęcia pośrednich bądź bezpośrednich działań, dzięki którym dojdzie do niezbędnych zmian. Næss: „Głęboką ekologię tworzą ludzie, którzy nie zgadzają się ze sposobem, w jaki żyjemy, nie zgadzają się z powszechnym stosunkiem do natury”.

Czytaj również:

Fungi Nicoli
i
Ilustracja: Kazimierz Wiśniak
Dobra strawa

Fungi Nicoli

Ewa Pawlik

Kiedy Nicola, wychowany w znanym z konserwatywnych wartości rejonie Italii, trafił do Miami, jego światopogląd uległ transformacji. Przetrwała jedynie włoska miłość do jedzenia.

Nicola Dominici wyruszył na Florydę z gęstych lasów Umbrii via Londyn – z kilkoma przystankami w różnych częściach świata – i gdy tylko rozpakował walizki, otworzył restaurację. Serwuje w niej dania wegańskie. Gdzieś po drodze stracił wiarę w to, że mięso jest nam niezbędne.

Czytaj dalej