Echa klatki schodowej
i
ilustracja: Igor Kubik
Marzenia o lepszym świecie

Echa klatki schodowej

Konstanty Usenko
Czyta się 4 minuty

Bloki są jak my – mamy tyle samo lat. Nawet dziś, jadąc windą w swoim bloku w Berlinie, patrzę na datę jej produkcji i czytam: rocznik 1977. Jesteśmy – z moim retrofuturystycznym falowcem wyglądającym jak statek kosmiczny z Gwiezdnych wojen – rówieśnikami. W innym, warszawskim falowcu przyszedłem na świat

Gdy budowano osiedle Jelonki, z jednej strony mieszkania na 12. piętrze widać było pola kapusty ciągnące się po horyzont, z drugiej – wystawała strzelista sylwetka socrealistycznego Pałacu Kultury. Moją wrażliwość na dźwięki od małego kształtowało przeciągłe wycie syren Fabryki Nowotki, o szóstej nad ranem, i turkot pociągów. Potem doszły do tego tajemnicze bulgotanie w rurach i rzężące kosiarki do trawy. Nic dziwnego, że moje serce natychmiast podbiły słyszane z radia melodie grane na syntezatorach analogowych. Przełom lat 70. i 80. to początki electro-popu i new romantic

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Vamos a la playa
Doznania

Vamos a la playa

Konstanty Usenko

Sahara zrobiła w tył zwrot, ale Tuaregowie wciąż tu są. Nadwiślańska wersja sierpniowej mañany bez elementów afrykańskich i bliskowschodnich czerpie z własnych źródeł.

Dziarski staruszek ze spłaszczonym nosem w goglach muchach za sterem małego promu płynącego z Portu Czerniakowskiego na piaszczysto-zarośniętą stronę Saskiej Kępy jest żywcem wycięty z Rejsu. Tak samo prawdziwy jak wyblakłe syrenki wyryte kolką na jego pomarszczonej smagłej skórze, białoruskie fajki z urwanym filtrem i Cherri Cherri Lady z Radia Złote Przeboje z tranzystorowego odbiornika. Bujna ściana buszu i muliste zapachy przypominają o tym, że Wisła, mniejsza siostra Dunaju i Dniepru, należy do tej części kontynentu, gdzie człowiek nie podporządkował sobie przestrzeni na amen. Jest dzika jak wyspa wyśniona przez Kajtusia Czarodzieja gdzieś w drugiej połowie lat 30. i jak fosforyzująca wydra o piątej nad ranem, po wyjściu z rave’u nielegalu w przęśle mostu Grota-Roweckiego.

Czytaj dalej