Czas rewolty
i
Nadav Eyal, zdjęcie: Channel10israel (CC BY-SA 4.0)
Marzenia o lepszym świecie

Czas rewolty

Rozmowa z izraelskim dziennikarzem Nadavem Eyalem
Paulina Wilk
Czyta się 21 minut

Na całym świecie rozbrzmiewają głosy oburzenia i oporu. Czy coś łączy zdesperowanych amerykańskich górników, greckich bankrutów oraz islamskich terrorystów? Izraelski dziennikarz Nadav Eyal widzi w nich uczestników trwającego globalnego powstania. I słucha ich z nadzieją.

Paulina Wilk: Czuję się jak wielu bohaterów z Pana książki – świat się rozpada, a ja nie wiem, czego się trzymać. Kiedy się zaczął ten kryzys zwątpienia?

Nadav Eyal: Nie sposób dokładnie określić, gdzie zaczyna się zmiana. To niewygodna odpowiedź, wiem. Jeśli jednak musiałbym wybrać wydarzenie, które symbolizuje przemia­nę naszych czasów, stawiałbym na 11 wrześ­nia 2001 r. W ułamku ­sekundy zrozumieliśmy, że opowieść Francisa Fukuyamy o końcu historii, zwycięstwie demokracji i liberalizmu, była fantazją. I że są na świecie siły, które chcą zakłócić tak rozumiany ład globalny. Tamto zdarzenie było czarną chmurą na niebie Zachodu. Zapewnienia, że cały świat zakocha się w nowoczesności, świeckości i dobrobycie, runęły jak dwie wieże.

Czyli idee umierają, gdy przestajemy w nie wierzyć?

Opór wobec globalnej liberalizacji miał swoich adwokatów od zawsze. Wystarczy poczytać Jeana Baudrillarda czy Abdullaha Yusufa Azzama [pakistańskiego teologa, współtwórcę teorii dżihadu i strategii jego globalizacji, przyczynił się on także do rozwoju Al-Kaidy – przyp. red.]. Ale klasa średnia w różnych częściach świata była zauroczona sączącymi się z Waszyngtonu sloganami i wizją zamożności. Dopiero gdy pensje przestały rosnąć, ludzie zrozumieli, że obietnica progresywnej szczęśliwości się nie spełni. Sami Amerykanie wraz z atakiem na WTC stracili także, dotąd niezachwiane, poczucie bezpieczeństwa. USA uczestniczyły w dwóch wojnach światowych i kilku innych konfliktach, ale do 2001 r. żadne amerykańskie dziecko nie bało się pobiec do sklepu po lizaka, nawet gdy jego tata walczył we Francji czy w Wietnamie. Zupełnie inaczej niż w Polsce czy Izraelu – tu dzieci wiedziały, czym jest lęk o życie. Dopiero atak na wieże przyniósł strach, a to właśnie strach napędza politykę.

Pisze Pan, że wraz ze zburzeniem wież zakończył się „wiek odpowiedzialności”. Epoka ustanowiona przez pokolenie przywódców, którzy doświadczyli drugiej wojny światowej i którym zależało na zbudowaniu bezpiecznego, zrównoważonego świata. Teraz ten porządek „nowego świata” – który u podwalin miał strach i nadzieję na lepsze jutro – trzeszczy i jest nie do utrzymania. Ale czy to w ogóle był projekt racjonalny?

Na pewno towarzyszyła mu próba wprowadzenia racjonalności jako mechanizmu tworzącego sferę publiczną. W przeciwieństwie do wielu historyków nie widzę różnicy między przywódcami z zachodniej i wschodniej strony żelaznej kurtyny, bo po czasie widać, że i jedni, i drudzy doświadczyli wojny, kompletnego zniszczenia świata, i tak samo wierzyli, że stoją po słusznej stronie. Obie te strony przyjęły, że racjonalność oraz dialog będą podstawą stosunków międzynarodowych. Zarówno Wschód, jak i Zachód uważały się za czempionów postępu, za spadkobierców Jeana-Jacques’a Rousseau. Przez lata tkwiliśmy w przekonaniu, że chodzi o rozstrzygnięcie,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Miłość to miłość
Opowieści

Miłość to miłość

Ewa Pawlik

„Ja powtarzam to w kółko, my sobie nigdy nie zdajemy dostatecznie sprawy z odpowiedzialności za drukowane słowo, jak daleko ono dociera i jakie robi wrażenie” – napisał w 1945 r. w liście do redakcji Jarosław Iwaszkiewicz. 13 lat później życie dostarczyło dowodów na prawdziwość tego twierdzenia. A wszystko przez prezentowaną poniżej okładkę!

Zacznijmy więc od niej. Koniec lat 50., listopad. Okładka nieco ponura, ale to czasy niedoboru drukarskiego tuszu i prawie wszystkie numery z tego okresu są ponure, szare. Zdjęcie wykonał Wojciech Plewiński, stawiający wówczas pierwsze kroki jako redakcyjny fotograf. Po prawej stronie Anna Micińska, wówczas 19-letnia. Mogła już być studentką filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, mogła już interesować się twórczością Witkacego – za parę lat napisze pracę magisterską o 622 upadkach Bunga. Jeszcze później Micińska stanie się cenioną historyczką literatury, eseistką, krytyczką i edytorką. Całe życie naukowe poświęci właśnie Witkiewiczowi. Umrze w 2001 r., zanim ukażą się jej eseje i rozprawy naukowe w wersji książkowej.

Czytaj dalej