Bulli ma 70 lat!
i
Trzy generacje Transportera; zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena
Wiedza i niewiedza

Bulli ma 70 lat!

Wojtek Antonów
Czyta się 4 minuty

Historia zaczyna się od niedbałego szkicu wykonanego w notatniku. Był rok 1947 i Ben Pon, holenderski przedstawiciel Volkswagena, wizytował akurat fabrykę „garbusów” w Wolfsburgu. Bardziej jednak od linii produkcyjnej zainteresował go pojazd, którym pracownicy przewozili części. Po wojnie odbudowująca się Europa potrzebowała dosłownie wszystkiego, a zwłaszcza samochodów, którymi można by transportować ludzi i towary. Na podstawie swoich obserwacji Pon stworzył rysunek auta, które podbiło serca milionów ludzi.

Pierwszy szkic Transportera wykonany w 1947 r., zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena
Pierwszy szkic Transportera wykonany w 1947 r., zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena

Dwa lata później fabryka Volkswagena zaprezentowała gotowe prototypy pojazdu skonstruowanego na podstawie szkicu Pona. Holendrowi udało się przekonać ówczesnego dyrektora zakładu w Wolfsburgu, który zlecił przygotowanie dokumentacji pozwalającej na realizację projektu. Wykorzystano konstrukcję „garbusa” z silnikiem umieszczonym z tyłu. Nowością był pomysł,  aby kierowca siedział centralnie nad przednią osią, co znacznie powiększało przestrzeń pozwalającą  na transport ludzi lub towarów. Samochód otrzymał  zresztą nazwę Transporter, wskazującą na jego przeznaczenie. Szybko nadano mu też przezwisko „Bulli”, pochodzące od niemieckiego Bus Lieferwagen, co dziś znaczyłoby po prostu van.

„Bulli” był przystosowany do przewozu ośmiu osób, w ciągu kilku minut zaś można go było przekształcić w furgonetkę zdolną przewieźć ładunek o masie 750 kg. Pojazd był solidny i trwały. Transportery pełniły funkcję wozów pocztowych, autobusów, karetek pogotowia, obwoźnych sklepów, a nawet wywrotek i pługów śnieżnych. Pokrewieństwo z „garbusem” umożliwiało także dostęp do części zamiennych, o które było trudno. Volkswagen Transporter z miejsca stał się hitem.

Linia produkcyjna VW w Wolfsburgu, zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena
Linia produkcyjna VW w Wolfsburgu, zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena

Pierwszego dnia produkcji, 8 marca 1950 r., z hali nr 1 zakładów Volkswagena wyjechało tylko 10 Transporterów. Cena auta, zważywszy na jego zalety i trwałość, była dość przystępna, więc szybko ustawiła się kolejka chętnych. Firma zwiększyła produkcję i rok 1950 zamknęła bilansem prawie 10 tys. wyprodukowanych egzemplarzy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Zaledwie cztery lata od premiery po drogach Europy jeździło już około 100 tys. „Bullich”. Sukces był tak wielki, że w 1956 r. w Hanowerze otwarto fabrykę, która zajmowała się wyłącznie ich produkcją.

Dzięki pomysłowości inżynierów z Volkswagena, którzy co chwilę wprowadzali nowe modele i usprawnienia, samochód sprawdzał się wszędzie. Zaprezentowany w 1951 r. model Samba zrewolucjonizował transport miejski w Europie, stając się pionierem kategorii  minibus.

W tym samym roku na wystawie w Berlinie przedstawiono model T1 Camper, pierwszy transporter służący przyjemności,  a nie pracy. Pojazd kempingowy Volkswagena, nim trafił do popkultury, cieszył się umiarkowanym powodzeniem. Dopiero w latach 60. dzięki hipisom stał się  symbolem swobody.

Legendarny minibus VW Samba (około 1953 r.), zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena
Legendarny minibus VW Samba (około 1953 r.), zdjęcie: biuro prasowe Volkswagena

Kariera transportera trwała w najlepsze. Pierwszy model zmienił się w T2, który miał  inną maskę i przesuwane (a nie otwierane) drzwi. Fabryki pracowały pełną parą, a volkswageny jeździły po całym świecie. W 1962 r. taśmy produkcyjne w Hanowerze opuścił milionowy „Bulli”.

Następne generacje przynosiły kolejne zmiany, a liczba użytkowników i fanów ciągle rosła. Późne lata 70. to kolejna wersja auta – tym razem T3. Otrzymała ona nowy, bardziej kanciasty kształt, system chłodzenia silnika powietrzem i napęd na cztery koła. Model T4 wywołał prawdziwą rewolucję: silnik przeniesiono do przodu, a napęd z tylnej na przednią oś. Transporter czwartej generacji produkowany do 2004 r. był  hitem wszech czasów, bijąc rekordy produkcji i sprzedaży. 

Co ciekawe, model T2 w nieco zmodyfikowanej wersji produkowano w Brazylii aż do 2012 r., a jego produkcji zaprzestano wyłącznie z powodu miejscowych przepisów, które wymagają wyposażenia pojazdu  w poduszki powietrzne i system ABS.

W Polsce Transporter ze względu na kształt został nazwany „ogórkiem” i choć pierwsze modele z powodu sytuacji politycznej w Europie nie trafiały do nas często, to następcy „Bulliego” zdominowali rynek średnich samochodów dostawczych, do dziś  będąc podstawowym narzędziem pracy wielu osób, np. ekipy budowlanej remontującej klatkę schodową w budynku, w którym mieści się redakcja „Przekroju”. Pozdrawiamy Panów serdecznie!

W 2017 r. doszliśmy do modelu T6 i 70. urodzin pierwszego „Bulliego”, zaprojektowanego w 1947 r. w Wolfsburgu. Do dzisiaj na świecie wyprodukowano prawie 14 mln volkswagenów serii T, należących do sześciu generacji. Transporter sprawdza się nie tylko na co dzień – stał się jednym z najpopularniejszych samochodów popkultury.

Produkowany obecnie model w niczym nie przypomina tego sprzed siedmiu dekad, ale legenda trwa, a młodzi ludzie wracają do starszych wersji Transportera, które ją stworzyły.

Wszystkiego najlepszego, „Bulli”!

ilustracja: Cyryl Lechowicz
ilustracja: Cyryl Lechowicz

Czytaj również:

Chwalmy vana!
i
zdjęcie: Steve Halama/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Chwalmy vana!

Mariusz Łukomski

Czyli o tym, dlaczego zdecydować się na wakacje na czterech kółkach i dlaczego koniecznie „ogórkiem”. A także – a może przede wszystkim – o tym, czy w ogóle wracać.

Samochód. Jedna z najczęściej towarzyszących człowiekowi zdobyczy techniki. Bywa obiektem pasji, wyrazem statusu społecznego, narzędziem pracy, a nawet domem.

Czytaj dalej