3 medytacje na zimę
i
zdjęcie: Rodion Kutsaiev/Unsplash
Pogoda ducha

3 medytacje na zimę

Magdalena Róża Skoczewska
Czyta się 3 minuty

Przytulne schronienie

1. Pomyśl o otuleniu się czymś ciepłym i miłym. Możesz też po prostu to zrobić – owinąć się kocem albo swetrem.

2. Teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że je­s­teś pradawnym człowiekiem, który po całym dniu poszukiwania pożywienia i po długiej wędrówce w deszczu i zimnie dotarł właśnie do przytulnej jaskini, rozpalił ogień i najadł się do syta. Jest ci ciepło, masz pełny brzuch i czujesz się bezpiecznie.

3. Twoje podstawowe potrzeby zostały zaspokojone. Usiądź wygodnie i naciesz się przyjemnym otuleniem.

4. Przypominaj sobie ten stan, kiedy tylko zechcesz, a zwłaszcza w chwilach, gdy wymagasz od siebie zbyt wiele i skupiasz się na tym, czego wciąż ci brakuje. Weź głęboki oddech. Pozostań z myślą, że twoje najważniejsze potrzeby są zaspokojone, a cała reszta jest tylko dodatkiem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj


Umocnij więź ze światem

1. Zastanów się przez chwilę, jakie mogłoby być twoje pochodzenie oprócz tego opartego na więzach krwi. Kim się czujesz? Jaka jest twoja prawdziwa natura? Nie musisz zbyt długo analizować. Po prostu skoncentruj się na pierwszej odpowiedzi, która przyjdzie ci do głowy. Przykładowo: „Jestem z natury wielorybem”, „Czuję się źdźbłem trawy” lub „Jestem kolorem zielonym”. Uznaj tę odpowiedź za część prawdy o sobie. Nie musisz przecież zawsze myśleć racjonalnie. Rozluźnij się.

2. Poczuj, że odpowiedź, która przed chwilą przyszła ci do głowy, umacnia twoją więź ze światem. Zamknij oczy i oswój się z myślą, że masz jeszcze jedną, dodatkową rodzinę. Co sprawia, że do niej pasujesz? Jak to jest być jej częścią?

3. Daj się ukoić temu nowemu doświadczeniu i zapamiętaj je. Cokolwiek ci się przydarzy, twoja więź ze światem już zawsze będzie mocniejsza. Odtąd jesteś połączony nie tylko więzami krwi, lecz także dodatkowymi korzeniami.


Powrót do tu i teraz

1. Wdech. Wydech. Wdech – jestem tutaj. Wydech – jestem teraz.

2. Pamiętam wszystkie swoje doświadczenia, ale nie muszę ich rozpamiętywać. Wdech. Wydech. Wdech – pamiętam swoje doświadczenia. Wydech – nie rozpamiętuję ich. Wdech – jestem tutaj. Wydech – jestem teraz.

3. Odprężam swoje ciało i oczyszczam umysł z niepotrzebnych myśli. Wdech. Wydech. Wdech – odprężam ciało. Wydech – oczyszczam umysł. Wdech – jestem tutaj. Wydech – jestem teraz.

4. Mam swoje plany i nadzieje. Wiem, że się jeszcze nie ziściły. Wdech. Wydech. Wdech – mam nadzieję. Wydech – mam dystans. Wdech – jestem tutaj. Wydech – jestem teraz.

5. Wsłuchuję się w rytm swojego serca. Jestem sobą. Wdech. Wydech. Wdech – czuję swoje serce. Wydech – jestem sobą. Wdech – jestem tutaj. Wydech – jestem teraz.

ilustracja: Marek Raczkowski
ilustracja: Marek Raczkowski

Czytaj również:

Moc uścisku
i
Jacopo Pontormo, „Nawiedzenie Najświętszej Marii Panny”, 1528–29 r./Wikimedia Commons (domena publiczna)
Pogoda ducha

Moc uścisku

Will Buckingham

Czasem w niedoli najwięcej ulgi może nam przynieść spotkanie z nieznajomym człowiekiem. Elee zmarła w pochmurny dzień na początku sierpnia.

Tydzień poprzedzający jej odejście spędziłem w hospicjum u jej boku, trzymając ją za rękę w oczekiwaniu na nieuchronny koniec. Byliśmy ze sobą 13 lat i jeszcze kilka miesięcy temu zamierzaliśmy się razem zestarzeć. A potem w drugiej połowie stycznia Elee usłyszała diagnozę: zaawansowany nowotwór z przerzutami. Lekarze dawali jej dwa–trzy lata życia, jednak śmierć zabrała ją po zaledwie pół roku. Tamtego ranka zamknąłem za sobą drzwi hospicjum i poszedłem na śniadanie z jedną z przyjaciółek Elee. Było chłodno. Słońce mozolnie przedzierało się przez chmury, a my siedzieliśmy w ogródku restauracji i jedliśmy jajka po benedyktyńsku. Dobrze było mieć towarzystwo, móc powspominać i pomilczeć razem z kimś, kto ją dobrze znał. Po śniadaniu pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do pustego domu. Kot wyszedł mi na spotkanie. W minionym tygodniu prawie się nim nie zajmowałem. Teraz nasypałem mu karmy do miseczki i zaparzyłem sobie herbaty. Popijając ją, zastanawiałem się, co mam teraz ze sobą zrobić. Byłem zagubiony, skołowany, jakby kompas mojego życia nagle się popsuł. Nie chodziło wyłącznie o samo odejście Elee, lecz także o całkowitą utratę poczucia sensu.

Czytaj dalej