Stokrotne dzięki dla TOPR-u
i
Grupa ratowników. Widoczni, m.in., prezes honorowy TOPR gen. Mariusz Zaruski (siedzi w środku), Andrzej Wawrytko-Krzeptowski, kierownik TOPR Józef Oppenheim (stoi 6. z lewej w pierwszym rzędzie)/ NAC
Żywioły

Stokrotne dzięki dla TOPR-u

Wojtek Antonów
Czyta się 4 minuty

Ponad sto lat temu, 29 października 1909 r. we Lwowie powołano Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Ratownicy TOPR-u od ponad wieku niosą pomoc wszystkim, którzy jej w górach potrzebują.

– Żeby ratować ludzi, trzeba kochać ludzi. I góry. Nie idzie się wtedy, kiedy się ma ochotę, tylko jak pogoda jest najgorsza, deszcz, burza, lawina, Boże Narodzenie czy Sylwester – tak o zawodzie ratownika górskiego opowiadał jeden z pionierów narciarstwa Stanisław Gąsienica-Byrcyn, uczestnik jednej z pierwszych oficjalnych akcji ratowniczych, która w lutym 1909 roku wyruszyła z Zakopanego, aby odnaleźć zaginionego w Tatrach kompozytora Mieczysława Karłowicza. Wyszedł on na samotną wyprawę, chciał wypróbować swój nowy aparat fotograficzny. Trawersując zbocze Małego Kościelca, podciął zalegające na stoku masy śniegu i wywołał lawinę, w której zginął.

Tragiczne wydarzenie – choć wiązało się z utratą jednego z najwybitniejszych kompozytorów, miłośnika gór, wytrawnego taternika i fotografa – dało początek historii Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Sam Karłowicz był gorącym zwolennikiem ustanowienia grupy ratowników, która czuwałaby nad rosnącą grupą turystów w coraz modniejszych Tatrach. Ponadto uważał, że trzeba wprowadzić edukację turystyczną, która uświadamiałby, jak niebezpieczne mogą być górskie wędrówki. Nie było niestety mu dane doczekać oficjalnej rejestracji organizacji, której podwaliny stworzył wspólnie z generałem Mariuszem Zaruskim.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

To właśnie Zaruski został pierwszym naczelnikiem TOPR-u. Generał był wszechstronnie uzdolniony, pasjonowało go żeglarstwo, malarstwo, poezja, a także góry. Od 1907 r. mieszkał w Zakopanem, gdzie szybko pokochał górskie wędrówki i zorganizował zespół przewodników i taterników, który przerodził się w późniejszy TOPR. Grupa początkowo liczyła jedynie 11 ratowników.

Do 1939 roku grono członków TOPR systematycznie się powiększało. Żeby być dopuszczonym do złożenia przysięgi ratowniczej, trzeba było przejść długie szkolenie i udowodnić swoją wartość w górach. W czasie II wojny światowej w Tatrach funkcjonował niemiecki odpowiednik Pogotowia i wielu ratowników TOPR-u pozostało w służbie ludziom i górom. Po wojnie TOPR został włączony do ogólnopolskiej struktury Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, jednak ze względu na specyfikę terenu działania jednostki operujące w Tatrach wyróżniał poziom niebezpieczeństwa towarzyszącego wysokogórskiej turystyce i związanych z nią wypadkom.

W 1991 r. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe wyodrębniono z GOPR-u i przekazano pod zarządzanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Obecnie liczy ponad 250 członków, w skład Straży Ratunkowej wchodzi 36 zawodowych ratowników, którzy interweniują praktycznie wszędzie: na ścianach wspinaczkowych, w dolinach, w jaskiniach, pod wodą czy wreszcie na stokach narciarskich. W służbie Pogotowia lata śmigłowiec, a ekipie interwencyjnej towarzyszą doskonale wytresowane psy. Roczna liczba interwencji ratowników wynosi średnio ok. 3 tysięcy. Pozostali członkowie TOPR-u pełnią dyżury okresowe i wspierają inne działania organizacji.

Aby zostać ratownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, należy zdać specjalny egzamin, a następnie przejść okres próbny trwający nawet do 3 lat. Kandydaci muszą wykazać się doskonałą znajomością topografii Tatr, a także praktycznymi umiejętnościami w dziedzinach wspinaczki, narciarstwa, speleologii, ratownictwa medycznego i autoasekuracji. Po zakończeniu szkolenia wstępujący w szeregi TOPR ratownik składa przysięgę:
 

„Ja, niżej podpisany … w obecności Naczelnika Straży Ratunkowej w.p. … oraz świadka w.p. … dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów jestem, na każde wezwanie Naczelnika lub jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie odpowiednio na wyprawę zaopatrzony i udam się w góry według marszruty i wskazań Naczelnika lub jego Zastępcy w celu poszukiwań zaginionego i niesienia mu pomocy. Postanowienia statutu Pogotowia i regulaminu dla członków czynnych będę wykonywał ściśle, jak również rozkazy Naczelnika, jego Zastępcy i Kierowników Oddziałów. Obowiązki swe pełnił będę sumiennie i gorliwie, pamiętając, że od mego postępowania zależnem być może życie ludzkie. W zupełnej świadomości przyjętych na się trudnych obowiązków i na znak dobrej swej woli powyższe przyrzeczenie przez podanie ręki Naczelnikowi potwierdzam”.

Czytaj również:

Boska gra
i
Mecz hurlingu, zdjęcie: Paolo Trabattoni/Flickr (CC BY 2.0)
Promienne zdrowie

Boska gra

Andrzej Kula

Zespołowe uganianie się za piłką to zawsze przyjemna rozrywka, szczególnie jeśli biegniemy z porządnym kijem w ręku. Ale hurling jest czymś więcej. To kawał historii Irlandii.

Jest taka irlandzka legenda: „Król Con­chobar jechał na ucztę, którą kowal Culann przygotował dla niego i jego najlepszych wojowników. Po drodze mijał pole, na którym siedmioletni Sétanta grał z kolegami, odbijając piłkę kijem.

Czytaj dalej