Starożytne fakty i mity
Wiedza i niewiedza

Starożytne fakty i mity

Adam Węgłowski
Czyta się 6 minut

Fake newsy to wieści zmyślone lub zmanipulowane, mające zdezinformować odbiorcę. Nie są wynalazkiem naszej epoki. Istniały i w zamierzchłych czasach, gdy nie było Internetu i serwisów społecznościowych, ale pisano tendencyjne kroniki, wykuwano propagandowe inskrypcje, a swoje robiła też stugębna plotka. Zmieniano rzeczywistość, przepisywano na nowo historię.

Koronny przykład stanowi bitwa pod Kadesz. Rozegrała się około 3300 lat temu na terytorium Syrii, a walczyły w niej wojska egipskie i hetyckie. Po każdej stronie stanęło kilkadziesiąt tysięcy pieszych wojowników i parę tysięcy rydwanów bojowych. Walka była długa, krwawa, zażarta i w sumie nierozstrzygnięta, choć początkowo Egipcjanom zajrzało w oczy widmo klęski. Ostatecznie obie strony zdecydowały się zawrzeć pokój i zachować status quo w regionie. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Faraon Ramzes II wrócił do domu bez oczekiwanych zdobyczy terytorialnych, jednakże nie zamierzał okazać swoim poddanym słabości. A już na pewno nie zamierzał ich informować, jak sam zabiegał o pokój u władcy Hetytów. Sięgnął więc po fake news, który – dzięki korzystnym warunkom – przetrwał tysiące lat. Po prostu faraon przedstawił się nad Nilem jako zwycięzca! W ruch poszła cała ówczesna egipska machina propagandowa. „Triumf” faraona sławiły inskrypcje i malowidła w świątyniach. W specjalnym poemacie podkreślono jego odwagę (faktycznie, walczył dzielnie) i geniusz wojskowy (co prawdą nie było, bo dał się podejść Hetytom). Te wszystkie zabiegi sprawiły, że przez stulecia Ramzes II faktycznie mógł uchodzić za zwycięzcę spod Kadesz. Dopiero odkrycie w XX w. konkurencyjnych, nieegipskich źródeł sprawiło, że prawda wyszła na jaw. Lecz tym Ramzes II nie musiał już się przejmować. Bo kto by się przejmował własnym kłamstwem, i to udanym, sprzed 3000 lat? Co można winnemu zrobić? Protestować w Kairze pod gablotą z jego mumią w Muzeum Egipskim?

Ojciec historii na cenzurowanym

Za niezłego bajarza – chociaż nie sprawował władzy – uchodzi też Herodot. Ten starożytny dziejopis z V w. p.n.e. swego czasu nazwany został, ze względu na swoje zasługi, ojcem historii. Mimo to jeszcze w czasach antycznych zarzucano mu kłamstwa. Filozof i historyk Plutarch z Cheronei (I–II w. n.e.) stwierdzał bez ogródek, że Herodotowi brakowało obiektywizmu, był złośliwy i tendencyjny. Przykład? Opisując walki Greków z Persami, Herodot przedstawił jako zdrajców Tebańczyków, chociaż walczyli pod Termopilami u boku Spartan Leonidasa. Plutarcha szczególnie to bolało, bo rzecz dotyczyła jego krajanów. Pytanie, czy Herodot celowo kłamał, czy tylko przypadkiem mijał się z prawdą? Może nie dochował rzetelności, aczkolwiek działał bez złej woli? A może to Plutarch postąpił nieetycznie i chciał wybielić rodaków? Współcześni badacze przychylają się raczej do tego, że w kwestii oceny Tebańczyków to Herodot przesadził. Może nie był hejterem, ale obiektywnym „ojcem historii” też nie.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Za inny przykład klasycznego, i to bardzo tabloidowego, fake newsa Herodota można uznać jego enuncjacje, jakoby w Babilonii każda kobieta musiała raz w życiu usiąść pod pewną świątynią i oddać się obcokrajowcowi za pieniądze. Chociaż w starożytności istniała prostytucja sakralna, przekaz ten na odległość pachnie zagraniem pod publiczkę – wymysłem dla greckich czytelników lubiących zżymać się na wschodnie obyczaje.

Z nazywaniem fake newsami budzących wątpliwości starożytnych przekazów trzeba jednak uważać. Bo na dobrą sprawę za ich twórcę można byłoby uznać nawet szanowanego Platona (V–IV w. p.n.e.). Wszak to on puścił w obieg legendę o Atlantydzie. Tyle że chodziło mu o naukę moralną wynikającą z tej przypowieści. Nie zamierzał namawiać nikogo, by szukać jakiejś zatopionej cywilizacji! Czy mógł zdawać sobie sprawę, że w przyszłości ludzie skupią się na zaginionej wyspie, traktując jego moralizatorską opowieść jako źródło prawdy historycznej? Raczej nie o to mu chodziło. Nie on jest winien, a czytelnicy jego dzieł pomijający ich kontekst.

Trucizna w Babilonie

Szczególną rolę w historii starożytnych fake newsów odgrywa śmierć Aleksandra Wielkiego. Pokazuje ona polityczną perfidię, na jaką nie zdobył się nawet ambitny propagandzista Ramzes II.

Aleksander – zdobywca połowy znanego wówczas świata – zmarł w Babilonie w czerwcu 323 r. p.n.e. Wiadomo, że przed śmiercią poważnie zaniemógł. Stan jego zdrowia raz się pogarszał, raz polepszał, w końcu młody król skonał. Nikt nie podejrzewał wówczas, że został skrytobójczo otruty. Raczej sugerowano, że swoje zrobiły hulaszcze życie i wola bogów. Jak pisze Plutarch (ten sam, który nie lubił Herodota), podejrzenia pojawiły się dopiero kilka lat później. Aferę rozkręciła matka Aleksandra, krewka Olimpias. Obrzuciła podejrzeniami macedońskich dworzan zmarłego króla, m.in. podczaszego Jolasa. To on podawał władcy wino, a był synem Antypatra – starego macedońskiego wodza skonfliktowanego z Aleksandrem (i nieznoszącego Olimpias!). Więc może zatruł napój króla?

To nic, że w momencie rzucenia na nich podejrzenia Jolas i Antypater już nie żyli. To nawet dla Olimpias lepiej: nie byli w stanie się bronić. Mogła za to kosić ich stronników i sympatyków. Rzucane na lewo i prawo oskarżenia odegrały propagandową rolę w wojnach o podział dziedzictwa Aleksandra. Ba, podejrzenie padło nawet na Bogu ducha winnego geniusza tamtych czasów. „Niektórzy twierdzą, że sam Arystoteles był doradcą Antypatra w wykonaniu tego czynu i że w ogóle on właśnie dostarczył tam tej trucizny” – pisał Plutarch. Podał nawet, o jaki dokładnie środek chodziło. „A ta trucizna to była, jak opowiadają, jakaś lodowato zimna woda, która w postaci delikatnej rosy wypływa gdzieś ze skały, znajdującej się w pobliżu miasteczka Nonakris, gdzie ją chwytają i przechowują w oślim kopycie – pisał. – W żadnym bowiem innym naczyniu nie można podobno trzymać tej wody, której zimno i ostrość wszystko przeżera”. Brzmi to dziwacznie i sam Plutarch nie wierzył w podobne pogłoski. Najwyraźniej jednak krążyły i miały swoich zwolenników.

Ofiarą krwawych rozliczeń wśród macedońskich elit, do których pretekstem stał się fake news o otruciu Aleksandra, ostatecznie padła też sama Olimpias. Została zgładzona w 316 r. p.n.e. przez Kassandra – brata Jolasa i najstarszego syna Antypatra. Plotki żyły jednak własnym życiem. Do dziś niektórzy uważają, że Aleksander padł ofiarą skrytobójczego ataku. Wprawdzie naukowcy sugerują, że raczej zmarł na malarię, dur brzuszny albo przypadkiem zatruł się środkiem na wymioty, lecz przecież siła fake newsa polega na tym, że brzmi bardziej elektryzująco niż prawda…

Czytaj również:

Rocznica miesiąca – 31 stycznia 1863
i
ilustracja: Igor Kubik
Marzenia o lepszym świecie

Rocznica miesiąca – 31 stycznia 1863

Adam Węgłowski

35-letni francuski pisarz Juliusz Verne wydaje swoją debiutancką powieść „Pięć tygodni w balonie”. To będzie bestseller, który zmieni świat.

Ta historia podróży trzech Brytyjczyków nad niezbadanymi rejonami Afryki nie była zwykłą opowieścią przygodową. Verne, wcześniej piszący opowiadania, sztuki i nowele, chciał zmaterializować w niej swój pomysł na – jak to nazywał – „romans naukowy”. Podobno zachęcał go do tego sam Aleksander Dumas, „ojciec” trzech muszkieterów. Verne nic by jednak nie osiągnął, gdyby nie wsparcie ze strony ustosunkowanego wydawcy Pierre’a-Jules’a Hetzela. Jemu też wydawało się, że w dobie niezwykłego rozwoju techniki „romans naukowy” dla czytelników spragnionych wiedzy musi chwycić. Nawet jednak nie podejrzewał, jak gigantyczny sukces odniesie z Verne’em.

Czytaj dalej