Siła fotografii
Doznania

Siła fotografii

Adam Węgłowski
Czyta się 4 minuty

„Obraz wart jest tyle, co tysiąc słów” – podkreślali dziennikarze i fotoreporterzy już ponad sto lat temu, gdy mass media dopiero budowały swoją potęgę. Szybko okazało się, że zdjęcia mogą nie tylko pokazywać rzeczywistość, lecz także ją kreować.

Wojna o dziewczynkę

Był marzec roku 1902. W południowej Afryce trwała wojna burska między Brytyjczykami a potomkami nieanglosaskich kolonistów sprzeciwiającymi się dominacji imperium brytyjskiego. Wbrew wszelkim oczekiwaniom konflikt się przedłużał. Rosły niezadowolenie opinii publicznej i wątpliwości, czy wojna jest słuszna. Wtedy politycy i prasa w Wielkiej Brytanii postanowili jasno uświadomić rodakom, że Burowie to niemal barbarzyńcy, którym nie wolno popuszczać. Dowodem miało być opublikowane w gazetach zdjęcie zagłodzonego burskiego dziecka, doprowadzonego do tego tragicznego stanu przez nieodpowiedzialną matkę.

Okazało się, że pochodziło o

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Inwazja z innej planety
Kosmos

Inwazja z innej planety

Adam Węgłowski

Był II w. n.e., gdy płodny satyryk Lukian z Samosat napisał Prawdziwą historię – opowieść o niebywałej podróży żeglarzy, których okręt porwała trąba powietrzna… aż na Księżyc. Tam od miejscowego władcy Endymiona dowiedzieli się o istnieniu w kosmosie najdziwaczniejszych ras: Koniosępów, Prosobijów, Czosnkobojów, Pchłołuczników, Wróblożołędzian, Koniożurawian. Na tym nie koniec zaskoczeń. Dzieci na Księżycu rodziły nie kobiety, lecz mężczyźni. Płód rozwijał się zaś nie w brzuchu, ale w łydce!

Barwne opowieści Lukiana były oczywiście wymysłem, w który nikt nie wierzył. Sam autor zapewniał zresztą na wstępie Prawdziwej (!) historii, że pisze o rzeczach, których nie tylko nie doświadczył, ale które w ogóle nie mają prawa istnieć. Zastrzeżenia takiego nie uczynił kilkanaście stuleci później amerykański reporter Richard Adams Locke, publikując w 1835 r. w nowojorskiej gazecie „The Sun” serię artykułów pod chwytliwym tytułem Wielkie odkrycia astronomiczne dokonane ostatnio przez sir Johna Herschela podczas prac na Przylądku Dobrej Nadziei. Informowały one ni mniej, ni więcej, że szanowany naukowiec wypatrzył za pomocą teleskopu ślady życia na Srebrnym Globie. Ba, kwitła tam cała cywilizacja ludzi nietoperzy! Czytelnicy byli pod wrażeniem. Nazwisko Herschela robiło swoje, artykuły zaś odpowiednio sugestywnie zilustrowano. Na pozór brzmiały „sensowniej” i bardziej „naukowo” niż, dajmy na to, Pani Twardowska Adama Mickiewicza, wydana notabene 15 lat wcześniej. Przecież ludzie nietoperze mieszkający na Księżycu to nie to samo, co jakiś rezydujący tam czarnoksiężnik uciekinier…

Czytaj dalej