Czy zaczniemy mówić: „zagrożony jak wilk”? Zmienia się nasze podejście do natury, rozumiemy, że należy ją chronić. Jednak język długofalowo projektuje zmiany i nie znosi odgórnych regulacji. Choćby takiej: ponieważ to nie fair wobec zwierząt, od dziś nie używamy krzywdzących je zwrotów. Od razu 30 takich powstanie. Jako wyraz oporu.
Aleksandra Kozłowska: Do jakiego zwierzęcia mogłaby się Pani porównać? Do sowy? Skowronka? A może do pracowitej pszczółki?
Dr Małgorzata Klinkosz: Jestem pracowita, nawet pracoholiczna (śmiech).
Czyli pszczółka. Albo mróweczka. A ja raczej taki pasikonik, co całe lato tylko by się bawił.
Człowiek dał nazwy roślinom i zwierzętom, ale one też weszły do naszego języka. Opanowały związki frazeologiczne niczym puszcze, sawanny i oceany. Niemal każdy gatunek ma tu swoją reprezentację – od zwierząt domowych, np.: „psu na budę”, „gdy kota nie ma, myszy harcują”, „gapi się jak wół na malowane wrota”, „trafiło się ślepej kurze ziarno”, po egzotyczne: „walczy jak lew”, „małpia złośliwość” czy „rekin biznesu”. Dlaczego tak się stało?
Świat przyrody i nasz to dwa obszary, które się nieustannie przenikają. Żyjemy zanurzeni w przyrodzie, trudno więc, żeby nie było jej w naszej mowie. Człowiek od początku podporządkowywał sobie naturę – jak to zapisano w Biblii: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, obserwował relacje między zwierzętami, a także związki między ludźmi a zwierzętami. Oswajał je i „zatrudniał”, one zaś służyły mu. Niosły ze sobą jakieś cechy oraz ładunek semantyczny. Na przykład cielę wydawało się łagodne i gapiowate, zostało więc ucieleśnieniem pokory i średniej lotności umysłu. Lis kradł kury, stał się zatem uosobieniem podstępu, złodziejstwa, chytrości. Wilk zabijał zwierzęta zagrodowe, a i zjadł człowieka w czasie ostrej zimy – jest więc wcieleniem zła budzącego strach do dziś.
Powiedzenia związane z wilkiem dobrze pokazują ten