Najstarsze mumie świata
i
ilustracja: Igor Kubik
Wiedza i niewiedza

Najstarsze mumie świata

Adam Węgłowski
Czyta się 4 minuty

Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej słowa mumia dostaniemy – w zależności od języka – miliony, dziesiątki milionów, a czasem nawet ponad sto milionów rezultatów. Nic dziwnego, bo te tajemnicze szczątki, częstokroć wyglądające, jakby pokonały czas, to fenomen, który frapuje ludzkość od wieków. Tym dziwniejsze zatem, że… nie zawsze tak było. Owszem, pisano o mumiach już w starożytności, natomiast prawdziwą popularność zdobyły później, wskutek pewnej pomyłki.

Duby smalone

Oto do średniowiecznej Europy dotarły informacje o cudownym leku z krajów arabskich określanym terminem „mummija”. Oznaczał on bitumen, pochodną ropy naftowej, naturalny asfalt stosowany na rozmaite dolegliwości. Traf chciał, że nasączano nim także bandaże, którymi antyczni Egipcjanie zabezpieczali zabalsamowane zwłoki. Dlatego z czasem także te starożytne ciała zaczęto nazywać „mummija”.

Niestety, Europejczycy przez tę językową zbieżność uznali, że źródłem leku są właśnie zabalsamowani truposze sprzed tysiącleci. Najpierw rycerze i awanturnicy, a potem rozmaici przedsiębiorczy kupcy wywozili więc i sprowadzali mumie z Egiptu, po czym przerabiali na proszek stosowany przez medyków na Starym Kontynencie. Miał pomagać na mnóstwo przypadłości: od bólu gardła po zapalenie pęcherza. Interes kręcił się przez wieki, pojawili się nawet przemytnicy i fałszerze mumii. Istne szaleństwo! „Zmielony proszek z mumii trafił do aptek i nawet na początku XIX wieku można go było nabyć wśród innych medykamentów. Apogeum zainteresowania tym »lekiem« w Europie to wiek XVI i XVII, ale już na początku XIV stulecia sproszkowana mumia widnieje w zapiskach pewnego florenckiego kupca wśród 288 przypraw i innych towarów regularnie importowanych do Europy. Królowa Elżbieta I nosiła taki proszek przy sobie. Ba, mumia jako składnik cudownych mikstur pojawia się w dziełach Szekspira, takich jak Makbet, Otello czy Romeo i Julia” – opowiada „Przekrojowi” Jarosław Molenda, pisarz i podróżnik, autor książki Mumie. Fenomen kultur.

A warto pamiętać, że mamy mumie nie tylko egipskie. I wcale to nie one są najstarsze. Ba, nie trzeba nawet balsamisty, by powstała mumia, która przetrwa wieki…

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Z Nevady i Atakamy

Mumiami nazywamy dziś strupieszałe, zeschnięte zwłoki. Ich dobremu zachowaniu sprzyja właściwe środowisko. Najlepiej po prostu suche. Ale też odseparowane, zamknięte, pozbawione robactwa. Odpowiednie warunki zdarzają się w naturze – na pustyniach, w torfowiskach, na terenach skutych lodem. Najstarszą znaną naturalną mumię znaleziono w 1940 r. w Jaskini Ducha w pustynnym amerykańskim stanie Nevada. Były to zwłoki około 40-letniego mężczyzny, okrytego kocem i matą z trzciny. Badania wykazały, że zmarł ponad 10,5 tys. lat temu, a odpowiedni mikroklimat jaskini sprawił, że ciało tego prehistorycznego mieszkańca Ameryki Północnej nie obróciło się w proch aż do naszych czasów.

Kiedy tysiące lat temu nasi przodkowie zaobserwowali, że w pewnych warunkach zwłoki ich bliskich dłużej opierają się rozkładowi, sami zaczęli eksperymentować. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że palma pierwszeństwa w tej dziedzinie należy się Egipcjanom. Nie, tropy znów wiodą do Ameryki – tym razem Południowej.

Już jakieś 7 tys. lat temu (a więc dwa tysiąclecia przed Egipcjanami) mumifikację praktykowali prowadzący nomadyczny tryb życia łowcy-zbieracze znad brzegu Pacyfiku, z okolic dzisiejszych granic Chile, Peru i Boliwii. Znajduje się tam pustynia Atakama, obecnie jeden z najbardziej suchych obszarów na całym świecie. Milenia temu była zapewne nieco bardziej gościnna i dlatego rozwinęła się tam kultura zwana Chinchorro. To jej przedstawiciele zaczęli mumifikować swoich zmarłych. Najpierw zdejmowali ze zwłok skórę, by ją wysuszyć. Potem pozbawiali ciało narządów wewnętrznych, a wypychali ziołami i kijami. Na koniec skórę malowali, na twarz nakładali maskę i tak przygotowane truchło zakopywali w pustynnej glebie.

Co ciekawe, także z Atakamy pochodzi jedno z najdziwniejszych znalezisk również nazywane mumią. To odkryte w 2003 r. w dawnym górniczym miasteczku La Noria miniaturowe, kilkunastocentymetrowe zwłoki z dużą głową i niewłaściwą dla człowieka liczbą żeber. Zmarłą nazwano Ata i szybko znaleźli się tacy, którzy zrobili z niej dowód na… wizyty na Ziemi obcych cywilizacji. Naukowcy stwierdzili jednak, że owa „mumia kosmitki” to w rzeczywistości zwłoki ludzkiego płodu, dotkniętego licznymi genetycznymi mutacjami i poronionego przez matkę. Nie przed tysiącleciami, a kilkadziesiąt lat temu, być może wskutek zatrucia środowiska naturalnego w okolicy kopalni.

Makabra z przeszłości

Mumia mumii nierówna. Inaczej przygotowywane były te z Ameryki, Afryki, Europy czy Dalekiego Wschodu – w zależności od ludów, ich religii, panujących na danych terenach warunków. Wydaje się, że w naszej pamięci najbardziej utkwiły te egipskie. Dla jednych są świadectwem nieustannej ludzkiej pogoni za nieśmiertelnością, dla innych dowodem na naukowe zacięcie starożytnych kultur. Lecz dla milionów z nas mumie są przede wszystkim makabrycznymi pamiątkami z przeszłości, spopularyzowanymi przez książki i – oczywiście – filmy grozy. „Na masową wyobraźnię wpływ miały z pewnością horrory: najpierw powieściowe, potem filmowe. Na mnie perfekcyjnie zachowana twarz Ramzesa Wielkiego wywarła takie wrażenie, że postanowiłem dowiedzieć się wszystkiego na temat sztuki mumifikacji i takiego sposobu oddawania czci zmarłym” – przyznaje Jarosław Molenda i dodaje, że „wbrew pozorom fenomen takiego sposobu konserwacji zwłok wcale nie zakończył się wraz ze schyłkiem starożytności. Całkiem niedawno kult zabalsamowanych ciał kwitł w najlepsze w krajach komunistycznych, by wymienić tylko mumie Lenina, Mao Zedonga, Ho Szi Mina czy Kim Ir Sena. Dzisiaj »królem« preparacji zwłok jest twórca plastynacji – Gunther von Hagens, ale to już temat na inną opowieść”.

Mumiom się nie śpieszy. Przeleżały już dziesiątki, setki, tysiące lat.

 

Czytaj również:

Imperium Aleksandrin
i
wycinanka: Karolina Kotowska
Wiedza i niewiedza

Imperium Aleksandrin

Alternatywny Przekrój przez historię
Adam Węgłowski

W 706 roku od założenia Rzymu nasz świat zmienił się nie do poznania: za sprawą pewnej biblioteki, którą ocalił słynny strażak ochotnik.

Egipska wyprawa Juliusza Cezara omal nie zakończyła się katastrofą. W Aleksandrii rozgorzały walki, a od płonących okrętów zajęły się zabudowania słynnej wielkiej biblioteki. Istniejąca już od dobrych 200 lat, gromadziła całą wiedzę i kulturę starożytnych. Aż strach pomyśleć, jakie ciemne wieki zapadłyby nad Ziemią, gdybyśmy stracili ten bezcenny księgozbiór.

Czytaj dalej