Kwiat ewolucyjnego sekretu
Wiedza i niewiedza

Kwiat ewolucyjnego sekretu

Łukasz Kaniewski
Czyta się 2 minuty

Sławni ludzie muszą uważać – powiedzą coś lub napiszą prywatnie, wyjdzie to na jaw i będzie potem cytowane przez stulecia. W roku 1879 Karol Darwin stwierdził w liście do przyrodnika Josepha Daltona Hookera, że ewolucja kwiatów kryje w sobie „potworną tajemnicę” (abominable mystery). Efekt jest taki, że dziś każdy artykuł z tej tematyki cytuje to sformułowanie, eksploatując kontrast między pięknem kwiatów a rzekomo „potwornym” sekretem ich pochodzenia.

Dobrze więc wyjaśnić, co właściwie według Darwina było tajemnicą. Nie samo pojawienie się kwiatów. Potwornie tajemnicze wydawało się Darwinowi raczej to, że w okresie środkowej kredy kwiaty przeszły błyskawiczną ewolucję i rozkwitły w olbrzymiej liczbie gatunków. Takie tempo przemian i różnicowania kłóciło się z przyjętą przez Darwina zasadą natura non facit saltum, czyli natura nie robi skoków.

W liście do Hookera Darwin przyznaje wręcz, że wyobraźnia każe mu wierzyć w istnienie jakiejś zaginionej wyspy, na której kwiaty długo ewoluowały w odosobnieniu, zanim zawojowały świat. Ale wspomina też inną hipotezę, mniej czarowną, lecz sprytniejszą – myśl, którą dwa lata wcześniej podzielił się z nim francuski przyrodnik Gaston de Saporta. Według niego owady i kwiaty przyśpieszyły nawzajem swoją ewolucję, wchodząc na ścieżkę koewolucji.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Poszczególne gatunki owadów specjalizują się w zapylaniu różnych gatunków roślin, a rośliny – w wabieniu wybranych gatunków owadów. Trwa ten bal kotylionowy od 100 mln lat z okładem i dziwne by było, gdybyśmy w ciągu kilkuset lat rozszyfrowali całą jego złożoność. Przykładowo wciąż jeszcze mało wiemy o roli dźwięków i drgań w procesie zapylenia. Płatki niektórych kwiatów (np. wiesiołka Oenothera drummondii) są niczym uszy wyczulone na wibracje skrzydełek odpowiednich owadów. Owady zaś (np. pszczoły Andrena carantonica) potrafią dzięki pulsacyjnym drganiom klatki piersiowej uwolnić pyłek z kwiatu, na którym siedzą. Jeśli drgania są właściwe, kwiat zareaguje jak na tajemne hasło. Takie to rzeczy dzieją się na łąkach, w lasach i na poboczach.

Czy bujne owadzio-kwiatowe relacje wystarczają, żeby wyjaśnić przyśpieszoną ewolucję kwiatów? Zdania są podzielone, dyskusja wciąż trwa. Wracając do samego Darwina, warto powtórzyć, że mianem „potwornej tajemnicy” nie okreś­lił on pojawienia się pierwszych kwiatów, ale ich ekspresową ewolucję. To ważna cecha myśli Darwina – nie szukał on praprzyczyn, pierwszych impulsów i mitycznych przodków, tylko skupiał się na zależnościach, prawach i relacjach, które były, są i będą aktualne.

Skoro już oddaliśmy należną cześć Darwinowi i jego umysłowej powściąg­liwości, możemy nareszcie napisać, jak mógł wyglądać pierwszy w dziejach Ziemi kwiat. Otóż, jak podejrzewają naukowcy z Université Paris-Sud, miał on mnóstwo płatków – 11 lub więcej, ale był maleńki, co najwyżej centymetrowy. I żył sobie jakoś między 140 a 250 mln lat temu.

 

Czytaj również:

Kwanty w nosie
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 532/1955 r.
Wiedza i niewiedza

Kwanty w nosie

Maciej Świetlik

Włoski naukowiec Luca Turin zainspirowany złożonymi aromatami perfum opracował i doświadczalnie udowodnił teorię, którą streścić można w trzech słowach: zapach jest wibracją.

Rzecz niezwykła, jak mało wciąż wiemy o funkcjonowaniu zmysłu powonienia. Co do wzroku i słuchu naukowcy zgodnie wskazują na falowy, wibracyjny fundament tych doznań. Obraz jest wywoływany przez falę świetlną, a dźwięk przez drgania powietrza. O naturę zapachu specjaliści wciąż się sprzeczają. Tradycjonaliści uważają, że cząsteczki zapachowe trafiają w nosie do odpowiednich receptorów, tak jak klucz trafia do zamka. Ale są też badacze, którzy twierdzą, że węch, podobnie jak wzrok i słuch, bazuje na drganiach. Co tam jednak w nosie drga? I jak te wibracje są wychwytywane? O tym najlepiej opowie nam główny zwolennik tej hipotezy, rozkochany w perfumach enfant terrible biofizyki – Luca Turin.

Czytaj dalej