Trzy rejonizacje
Cóż to za wspaniałe słowo: „rejonizacja”! Pięknie brzmiące i potrzebne. Słownik języka polskiego podaje dwie jego definicje. Pierwsza to: „podział na rejony ograniczający zasięg działalności instytucji usługowych”. Druga: „rozmieszczenie obiektów przemysłowych, gospodarstw hodowlanych itp. w rejonach najbardziej do tego odpowiednich”. Brak jednak trzeciego znaczenia tego wyrazu, o zupełnie innym źródłosłowie – rejonizacja to również powtórna jonizacja. I trzeba też dodać, że dwie pierwsze rejonizacje nie mają szans dorównać rozmachem tej trzeciej, która zachodziła w całym wszechświecie w odległej epoce zwanej erą rejonizacji.
W kosmicznej skali czasowej wygląda to mniej więcej tak: najpierw był Wielki Wybuch i wszechświat rozdął się błyskawicznie – wypełniały go gęsto fotony, kwarki, elektrony oraz inne pomniejsze cząstki; 20 mikrosekund później z kwarków utworzyły się protony. Mieliśmy więc już składniki wodoru: protony i elektrony. Nie łączyły się jednak w grzeczne atomy, ale zbijały w gęstą zjonizowaną plazmę, tak jak dzisiaj w słonecznym jądrze.
Gdy wszechświat rozszerzył się i ostygł jeszcze trochę, protony i elektrony mogły się wreszcie dobrać w pary. Wynik tych godów stanowiły kosmiczne wieki ciemne (to oficjalna nazwa). Cały wszechświat był wówczas równomiernie wypełniony niezjonizowanym, cząsteczkowym gazem: wodorem z niewielką domieszką helu.
Gaz ten zaczął się jednak zbijać w gęstsze skupiska,