Biblioteki i biblioteczki
i
ilustracja: Igor Kubik
Opowieści

Biblioteki i biblioteczki

Adam Węgłowski
Czyta się 4 minuty

Wiele księgozbiorów zyskało sławę, jednak nie wszystkie zachowały się do naszych czasów. Najbardziej opłakana wydaje się strata dzieł ze starożytnej biblioteki aleksandryjskiej, na przestrzeni kilkuset lat kilkakrotnie niszczonej – najpierw przez pożar podczas egipskiej wyprawy Juliusza Cezara, potem przez chrześcijańskich i islamskich fanatyków walczących z „pogańskimi” naukami. Zawierała setki tysięcy zwojów, w tym z pracami, które straciliśmy bezpowrotnie. 

Czego zniszczenie boli najbardziej? Dla jednych będą to „Babyloniaka”, czyli kilkuczęściowa historia świata opisana w III stuleciu p.n.e. przez greckojęzycznego babilońskiego kapłana Berossosa. Przetrwały o niej wzmianki w innych dziełach, stąd wiadomo, że opowiadała o stworzeniu świata według Babilończyków, o mitycznych rybach potworach i wielkim potopie, aż po historycznych władców. Prawdziwa skarbnica faktów i legend, nie tylko z Babilonii. 

Dla innych ważniejsze byłoby ocalenie dzieł stricte

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Trujące wersety
i
ilustracja: Igor Kubik
Doznania

Trujące wersety

Adam Węgłowski

Książki potrafią zabijać. Z Królowej Margot Aleksandra Dumasa i z Imienia róży Umberta Eco znamy tomy o stronicach dosłownie nasączonych trucizną, których dotykanie prowadziło nieostrożnego czytelnika do zgonu. I nie jest to tylko wymysł powieściopisarzy. W ubiegłym roku trzy rzadkie księgi historyczne z XVI i XVII w., mające okładki nasączone trującymi związkami chemicznymi, znaleziono w kolekcji bibliotecznej Uniwersytetu Południowej Danii w Odense.

Do odkrycia doszło przypadkiem. Zauważono, że okładki tych ksiąg zrobiono ze zrecyklingowanych pergaminów z tekstami starożytnymi. Postanowiono więc je odcyfrować. Gdy zabrano je na badania, okazało się, że odczytanie uniemożliwia gruba warstwa nałożonej na okładki farby, zwanej zielenią paryską. Zawiera ona właśnie związki arsenu. Póki w XIX w. nie uświadomiono powszechnie jej szkodliwości, była stosowana do barwienia m.in. tkanin. Prawdę mogli znać już wcześniej skrytobójcy eksperymentujący z truciznami. Najpewniej jednak księgi z Odense nie zostały zatrute celowo, jak te z Królowej Margot i z Imienia róży. Co nie zmienia faktu, że ich użytkownicy mogli drogo zapłacić za swój czytelniczy zapał…

Czytaj dalej