Ani drzewo, ani trawiaste
i
Ksantorea (Xanthorrhoea Sm.) w Australii, zdjęcie: Bernard Dupont/Flickr (CC BY-SA 2.0)
Ziemia

Ani drzewo, ani trawiaste

John Patykowski
Czyta się 4 minuty

Oto australijski krewniak lilii, który potrafi przetrwać pożar, by dać pożywienie ptakom, owadom i ssakom.

Drzewo trawiaste, czy też ksantorea, wygląda trochę jak Beaker, pomocnik naukowca z Muppet Show – po eksplozji w laboratorium. Pęki sztywnych, trawopodobnych liści wyrastających ze sczerniałego, zwęglonego pnia. Spośród wszystkich cudownych i wyjątkowych roślin Australii ta jest z pewnością najbardziej rozpoznawalna.

Popularna nazwa, drzewo trawiaste, jest jednak myląca: ksantoree nie są drzewami ani nie mają też wiele wspólnego z trawą. Właściwie są one dalekimi krewniakami lilii.

Nazwę rodzaju Xanthorrhoea można przetłumaczyć z greki jako „źółty wyciek”, co stanowi nawiązanie do obfitości żywicy wydzielanej u nasady liści.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Każdy z 28 podgatunków występuje naturalnie jedynie w Australii. Ksantorea zaczęła mikroewolucję około 24–35 mln lat temu, miała więc dosyć dużo czasu, by dostosować się do panujących na kontynencie warunków.

Błądząc po zachowanych w naturalnej postaci wrzosowiskach czy wiecznie zielonym twardolistnym lesie, w szczególności we wschodnich oraz w południowo-zachodnich rejonach Australii, trudno nie natrafić na tę roślinę. Jak już wspomniałem, drzewa trawiaste to nie drzewa: ich „pnie” składają się z ciasno upakowanych liści.

Ksantoree żyją nawet 600 lat, przetrzymując zarówno pożary buszu, jak i susze. Przystosowały się świetnie do środowiska naturalnego Australii, a środowisko naturalne przystosowało się do ksantorei.

Rozpocznijmy naszą historię w chwili, kiedy drzewo trawiaste zaczyna swoją egzystencję jako nasionko. Po wykiełkowaniu wypuszcza korzenie, które wciągają kiełkującą łodyżkę do 12 cm w głąb gleby, zabezpieczając młodą roślinkę przed uszkodzeniem. Te korzenie szybko nawiązują współpracę z grzybami, które pomagają w dostarczaniu wody i minerałów.

Kiedy wierzchołek łodygi wydostaje się na powierzchnię ziemi, przed uszkodzeniami chronią go wilgotne, ciasno upakowane nasady liści. Jeśli łodyżka jest uszkodzona, mogą rozwinąć się z niej wtórne pędy przybyszowe. Liście ksantorei są wytrzymałe, nie mają jednak cierni ani kolców do zniechęcania przechodzących opodal roślinożerców. Zamiast tego produkują toksyczne związki chemiczne.

Większość gatunków ksantorei roś­nie powoli (0,8 do 6 cm przyrostu wysokości na rok), wzmagając tempo wzrostu w zależności od pory roku czy ilości opadów. Nie gubią liści. Bardziej „drzewopodobne” gatunki mają „pień” wysokości do 6 m, podczas gdy gatunki bezpienne wyrastają z podziemnych trzonów korzeniowych. Nasady liści upakowane są ciasno wokół łodyg i mocno sklejone ze sobą wodoodporną żywicą. W miarę jak liści przybywa, tworzy się gruba krzaczasta spódniczka okalającą łodygę. Stanowi ona doskonałe schronienie dla małych ssaków. Jest także bardzo łatwopalna. Mimo to podczas pożarów buszu ciasno upakowane liście chronią łodygę przed skutkami wysokiej temperatury i pozwalają drzewom trawiastym przetrwać pochód ognia.

Ksantorea jest w stanie szybko dojść do siebie po pożarze dzięki rezerwom skrobi zmagazynowanym w łodydze. Badając rozmiary spódniczek, które otaczają łodygi, możemy oszacować, kiedy miał miejsce ostatni pożar.

Drzewa trawiaste kwitną po raz pierwszy późno, w wieku nawet 20 lat. Ale robią to w spektakularny sposób, wypuszczając pędy kwiatowe oraz głąbiki sięgające 4 m długości, które oferują setki bogatych w nektar kremowobiałych kwiatków wielu gatunkom zwierząt. Kwitnienie nie jest uzależnione od wystawienia rośliny na działanie ognia, jednak płomienie stymulują ten proces. Zdolność drzew trawiastych do szybkiego wypuszczenia pędów i kwitnienia po przejściu pożaru sprawia, że pomagają one przetrwać zwierzętom w okolicach spustoszonych przez płomienie.

Drzewa trawiaste dostarczają pożywienia ptakom, owadom, a także ssakom, które żywią się ich nektarem, pyłkiem oraz nasionami. Larwy chrząszczy, które rozwijają się wewnątrz pędów kwiatowych, stanowią przysmak ptaków z podrodziny kakadu. Bezkręgowce, takie jak zielona pszczoła storczykowa, gnieżdżą się wewnątrz wydrążonych głąbików kwiatowych. Małe ssaki stają się liczebniejsze na terenach, gdzie występują drzewa trawiaste, ponieważ gęste, niewypalone spódniczki liści wokół łodyg pozwalają im na znalezienie kryjówki oraz miejsca do gniazdowania.

Dla rdzennych mieszkańców Australii zamieszkujących obszary, na których występują drzewa trawiaste, były one (i pozostają) ważnym źródłem surowców.

Żywica, którą skrywają nasady liści, była używana jako klej służący do mocowania główek narzędzi na drewnianych trzonkach oraz uszczelnienie przy produkcji naczyń do noszenia wody. Jako cenna i wielofunkcyjna substancja stanowiła również przedmiot handlu.

Podstawa głąbika kwietnego była stosowana w konstrukcji drzewc do włóczni, a po wyschnięciu wykorzystywano ją do rozniecania ognia przez tarcie. Same kwiaty mogą być namaczane w wodzie w celu rozpuszczenia nektaru. Uzyskany w ten sposób słodkawy płyn po poddaniu procesowi fermentacji staje się lekkim napojem alkoholowym.

Kiedy są jeszcze młode, liście podgatunków Xanthorrhoea australis wyrastają z podziemnego trzonu, sezonowo otaczanego przez słodkie soczyste korzonki. Jadalne są także miękkie nasady liści, które po zebraniu nasion można zemleć na mąkę. Z trzonów łodyg drzew trawiastych pozyskuje się też zamieszkujące w nich larwy owadów, a z łodyg zawierających gniazda dzikich pszczół storczykowych da się zbierać miód.

Użyteczność żywicy drzew trawiastych szybko docenili również europejscy osadnicy, wykorzystując ją do produkcji lekarstw, w charakterze kleju bądź lakieru oraz paląc jako kadzidło w kościołach. Była ona nawet używana do pokrywania płaszczyzn wykonanych z metali oraz słupów telefonicznych, a także przy produkcji wina, mydła, perfum i płyt gramofonowych.

Żywicę drzew trawiastych można łatwo zebrać wokół trzonu rośliny, osadnicy jednak stosowali z początku znacznie bardziej destrukcyjne metody, usuwając całe rośliny na przemysłową skalę. Substancja była eksportowana na cały świat. W latach 1928–1929 wyeksportowano żywicę o ówczesnej wartości 25 tys. funtów brytyjskich (równowartość dzisiejszych 2 mln dolarów australijskich!).

Wciąż musimy się wiele nauczyć o drzewach trawiastych. Obecne badania wskazują, że wyciąg z jednego z ich podgatunków może być zastosowany jako niedrogi i przyjazny środowisku czynnik służący do syntezy nanocząsteczek srebra znanych z właściwości antybakteryjnych.

Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1553/1975 r.
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1553/1975 r.
Tekst ukazał się na stronie theconversation.com i został skrócony na potrzeby publikacji w „Przekroju”.

Czytaj również:

Z pustyni do muzeów
i
Bardkadubbu, „Marzenie krokodyla”, ok. 1979 r.© the estate of the artist licensed by Aboriginal Artists Agency Ltd.
Opowieści

Z pustyni do muzeów

Karol Sienkiewicz

Twórczość Aborygenów przez dziesięciolecia była spychana do szufladki sztuki prymitywnej, traktowana jako domena etnografii czy pamiątkarstwa. Dziś dzieła malarzy Pintupi z Papunyi uznaje się za najważniejsze osiągnięcie sztuki współczesnej w Australii. Wpisując się w estetyczne trendy i artystyczne polemiki, sztuka aborygeńska pozostaje ważnym głosem politycznym, także w konkretnych sporach o prawo do ziemi.

Papunya Tula to piaszczysta osada pośrodku pustyni, położona mniej więcej w sercu Australii. Jej nazwa oznacza w języku pintupi „miejsce spotkań mrówek miodziarek”. Na początku 1971 r. przyjechał tu nowy nauczyciel Geoffrey Bardon. Jego uczniowie niemal w ogóle nie mówili po angielsku, więc do pomocy dostał tłumacza, Aborygena Obeda Raggetta.

Czytaj dalej