Zombie, pornografki i inni rewolucjoniości
i
Kadr z filmu "Misandrystki"/ mat. promocyjne Festiwalu Nowe Horyzonty
Opowieści

Zombie, pornografki i inni rewolucjoniości

Stach Szabłowski
Czyta się 19 minut

Bruce LaBruce to koszmarny sen konserwatystów na jawie. A właściwie w kinie. Prawica i populiści święcą triumfy od wschodu do zachodu planety; pesymiści ostrzegają, że bierzemy udział w podróży w czasie do mrocznych lat 30. XX w. Co na to współczesna lewica? Cóż, szczerzy bezzębne dziąsła. Na szczęście nie wszystkim wypadły kły. Na przykład Bruce LaBruce jest prawdziwym drapieżnikiem. Niestrudzenie „podgryza” nimi System. Energię, której tak brakuje zmęczonym postępowcom, czerpie z niewyczerpanego źródła – seksualności wyzwolonej z tradycyjnych norm.

Bruce LaBruce/ fot. Łukasz Gawroński

Bruce LaBruce, rocznik 1964, jest weteranem ruchu punkowego z Toronto. Kiedy nazywa się go ojcem queercore’u, nie zaprzecza. Queercore, radykalne skrzydło kultury LGBT, mocno przesiąknięte punkowym duchem i anarchistycznymi ideami, krystalizowało się na łamach zinu J.D.s., który Bruce wydawał w latach 80. wraz z J.B. Jonesem.

Kurt Cobain zapytany o swój ulubiony film wskazał No Skin Off My Ass – fabularny debiut Bruce’a LaBruce’a z 1993 r. Ojciec queercore’u z kinem zaczął eksperymentować jeszcze w latach 80. Jego pierwszy pełny metraż to homoseksualny melodramat pornograficzny. Bruce wciela się w nim w gejowskiego fryzjera, który zakochuje się w kliencie – młodym skinheadzie z neonazistowskiej bojówki.

„Heteroseksualizm to opium dla ludu” parafrazują złotą myśl Lenina fanatyczni wywrotowcy z filmu Malinowa Rzesza (Raspberry Reich). Powiedzmy sobie szczerze: queercore to nie jest grzeczne i ugodowe LGBT. Nie ma tu sympatycznych małżeństw homoseksualnych zawartych na gruncie związku partnerskiego, który trwać będzie póki śmierć partnerów nie rozłączy. Queercore nie prosi społeczeństwa o akceptację, tylko chce je zmieniać, dając mu to, co nie mieści się w akceptowalnej normie. Bruce jest wierny tej zasadzie. W jego filmach jest więc hardcore’owa gejowska pornografia. Wyuzdany sadyzm. Groteskowa przemoc. Nazistowskie fetysze. Homoseksualne zombi w Berlinie. Mesjanistyczne homoseksualne zombi w L.A. Homo-wampiry. Skinheadowski sex appeal. Stosunki płciowe z amputowanymi kończynami. Maoistowskie slogany, feministyczna dogmatyka, lesbijskie bojówki, terrorystyczny szyk, science fiction i romantyczna komedia – a także mnóstwo humoru, bo szydera, ironia i satyra to w arsenale queerowego rewolucjonisty równie potężne narzędzie potrząsania porządkiem społecznym, co nienormatywna seksualność.

Bruce to krzepki autor, który zdołał ciężki obyczajowo ładunek obscenów i nieprzyzwoitości wytaszczyć z głębokiego undergroundu na powierzchnię kultury. W 2015 r. jego twórczość celebrowano na retrospektywie w nowojorskim Museum of Modern Art. Rok 2017 jest jeszcze lepszy – to zdecydowanie sezon Bruce’a LaBruce’a, który na festiwalu w Berlinie pokazał dwa nowe filmy. Pierwszy z nich, Ulrike’s Brain, to opowieść o konspiratorce, która&n

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Abstrakcja: pospolite ruszenie
i
Przemek Matecki, Bez tytułu (2015) Dzięki uprzejmości Galerii Raster
Przemyślenia

Abstrakcja: pospolite ruszenie

Stach Szabłowski

Pytanie brzmi „Co z tą abstrakcją?”. Pytanie niby naiwne, a jednak ma swój ciężar, bo pyta nie byle kto, tylko profesor Stefan Gierowski, liczący sobie 92 lata klasyk. Nie ma raczej sporu, co do tego, że pytający jest najwybitniejszym żyjącym malarzem-abstrakcjonistą w Polsce. Odpowiedź też jest poważna. Udziela jej siedemdziesięcioro malarek i malarzy, młodych i mniej młodych, wybitych ale również, powiedzmy sobie szczerze, niewybitnych. Każde z nich odpowiada jednym obrazem, namalowanym w latach 2015-2107 oczywiście abstrakcyjnym.

Co zatem z tą abstrakcją?

Czytaj dalej