Wszystkie twarze Mózgu
Opowieści

Wszystkie twarze Mózgu

Rozmowa ze Sławkiem Janickim
Łukasz Komła
Czyta się 15 minut

Łukasz Komła: Jak wspominasz czas, kiedy powstał klub Trytony jako miejsce artystycznych spotkań, ale też okres istnienia zespołu o tej nazwie?

Sławek Janicki: To zdaje się była końcówka lat 80. W zasadzie nie było klubów we współczesnym rozumieniu. Oczywiście, znacznie wcześniej działały kluby studenckie, które miały jednak swoje ograniczenia wynikające z przynależności do uczelni. A tu nagle okazało się, że tworzymy miejsce, w którym można robić wszystko, na co wyobraźnia pozwoli. Jako bardzo młodzi ludzie nie mieliśmy świadomości, co tak naprawdę robimy i jakie będą tego konsekwencje. To można zaobserwować dopiero po długim czasie.

Zespół Trytony istniał już przed powstaniem klubu, mieliśmy salę prób i byliśmy po nagraniach, których dziś nie ma, bo taśma matka znalazła się w futerale gitary sprzedanej na targowisku w Bremen. Powstanie klubu zaktywizowało zespół, graliśmy koncerty niemal każdego dnia przez kilka pierwszych miesięcy. W większości były to jazzowe standardy, So what, Mr. PC, Impression, Resolution, Autumn Leves czy Some Day My Pronce Will Come. Klub pękał w szwach. Wieczorami graliśmy, w dzień pracowaliśmy nad swoją muzyką. Tak powstał materiał nagrany potem w studio Deo Recordings w Wiśle, uchodzące w tamtym czasie za najlepsze w Polsce. Powstała płyta Tańce Bydgoskie. Za nasze sesje w studio zapłacił wschodzący wówczas bydgoski biznesmen, który bywał na naszych koncertach, a poza tym chyba lubił pokazywać, że ma pieniądze. Następnie zleciliśmy ludziom ze studia w Wiśle, a dokładnie Henrykowi Królowi, wysłanie płyty do austriackiej tłoczni, ale… nie mieliśmy kasy, żeby zapłacić za tłoczenie. Studio Deo Recordings zapłaciło za produkcję w Austrii, a my mieliśmy zwrócić pieniądze ludziom z Wisły przy odbiorze gotowych albumów. Pojechaliśmy po płyty do Wisły bez kasy, ale uprosiliśmy Króla o kilkanaście sztuk i wróciliśmy do Bydgoszczy. Tymczasem w klubie szykowały się wielkie zmiany, o czym jeszcze nie wiedzieliśmy.

W tym samym czasie z wieloletnich morskich

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

25 lat w głębi Mózgu
i
Janusz Zdunek, archiwum prywatne
Rozmaitości

25 lat w głębi Mózgu

Łukasz Komła

Przygotowując ten tekst, postanowiłem oddać głos artystom, którzy nadal aktywnie i nieustająco kreują mózgowe światy. Jednak bez krótkiego historycznego szkicu trudno jest pójść dalej, dlatego zamykamy oczy i przenosimy się myślami do Bydgoszczy w roku 1991.

Działa tam prężnie Szkoła bydgoska (założona przez Krzysztofa Grusego, Stanisława Stasiulewicza i Zbigniewa „ZbyZiel” Zielińskiego), a w galerii BWA pokazywana jest wystawa pt. Świetlica, w czasie której Szkoła bydgoska zainicjowała dyskusję na temat Organizowania Się. W końcu Piotr Różycki i Rafael Budzbon podjęli się utworzenia tzw. Świetlicy Artystycznej Trytony, która jeszcze nieoficjalnie, ale rozpoczęła swą działalność w sylwestra 1991 r. przy ul. Krętej 3, tym samym stając się istotnym miejscem dla środowisk niezależnych muzyków, później kreujących scenę yassową. Swego czasu Trytony odwiedzał m.in. Allen Ginsberg (1926–1997).

Czytaj dalej