Czekają, aż ich zamordują
Albo wyrzucą na bruk. Spodziewają się,
Że wkrótce nie będą mieć nic do jedzenia.
Tymczasem siedzą.
Nadchodzi silny ból, myślą.
Zacznie się w sercu
I podejdzie do ust.
Zabiorą ich, rozwrzeszczanych, na noszach.
Dziś wieczorem patrzą w okno,
Nie zamieniając słowa.
Padał deszcz i wygląda
Na to, że teraz trochę pośnieży.
Widzę go, jak wstaje, by spuścić rolety.
Jeśli okno pozostanie ciemne,
Wiem, że dłonią sięgnął po jej dłoń,
Właśnie gdy miała zapalić światło.
Tłumaczył Krzysztof Cieślik
Piątka dla PRZEKROJU? A może dziesiątka? Wspierając Fundację PRZEKRÓJ, wspierasz rzetelność, humor i czar.
Wybierz kwotę wsparcia
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!