Ślady
i
zdjęcie: Hans Praesent, Wypalone domy. Ostrołęka, 1916 (ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Krakowie)
Przemyślenia

Ślady

Łukasz Saturczak
Czyta się 11 minut

Śmierć mnie i moich przyjaciół długo nie tykała nazbyt mocno. Oczywiście każdemu z nas ktoś odszedł; byli to jednak głównie dziadkowie, których ledwo poznaliśmy. Ich ciał nie wywożono jeszcze wtedy do kostnic, ale czekały na pochówek schowane w jednym z pokoi. Śmierć była obok, ale niewidzialna. Martwe ciało zamknięte przed światem w znanym nam pokoju i łóżku, w którym później będzie się spało. Martwe ciało w trumnie, ale trumnie zamkniętej. Śmierć była obok, ale nikt z nas jej na własne oczy nie widział, choć wystarczyło lekko uchylić drzwi, żeby ją odkryć.

Z każdym rokiem pojawiały się kolejne znaki świadczące o jej stałej obecności, co zawsze było mocnym przeżyciem, mimo że śmierć ciągle pozostawała czymś, co istniało obok, gdzie indziej. Nie pozwalano mi patrzeć, gdy dziadkowie zabijali kurę, ale mogłem się domyślać, dlaczego kogel-mogel, którym się w czasie patroszenia zajadałem, był jeszcze ciepły. Słyszeliśmy we wsi o tragedii, jaka spotkała jednego z młodszych kolegów, któremu matka zmarła dzień przed tym, gdy ten przystępował do pierwszej komunii, ale jedynym namacalnym dowodem pozostawały czarne wstążki wplecione w proste alby. Kiedy zmarł miejscowy wariat, który terroryzował całą wieś, tylko umiejscowienie grobu pod cmentarnym ogrodzeniem zdradzało przyczynę śmierci.

To były małe tragedie, niewidzialne, choć obecne. A tragedie wielkie? Gdy nie bierzemy w nich udziału są tylko spektaklem? Zofia Nałkowska podczas powstania warszawskiego mieszkała na wsi pod Grodziskiem Mazowieckim – notowała wtedy w dzienniku pod datą 7 sierpnia: „Dziś – ukryta pod kopką małych snopków, w rozległej przestrzeni pola i nieba, widziałam ciężką łunę nad Warszawą, która we dnie wygląda jak

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jak czytać fotografie?
i
Wystawa Bruno Barbeya, MNW 2024, fot. Wojciech Wieteska
Doznania

Jak czytać fotografie?

Wojtek Wieteska

Bruno Barbey swoimi zdjęciami przenosi nas w czasy, kiedy wierzyliśmy jeszcze w siłę i prawdę fotografii.

Wystawy monograficzne, zwłaszcza tego typu, nie należą do stałego elementu programu warszawskiego Muzeum Narodowego. Retrospektywa fotograficzna Bruno Barbey. Zawsze w ruchu okazała się szczególna – także z innych powodów: społecznych, ekonomicznych, politycznych, kulturowych. Wszystkie te aspekty mają swoje odzwierciedlenie w twórczości fotografa i wszystkie zbiegają się w jednym punkcie: opowiadają o kondycji człowieka. Dzieła tego artysty zamykają jeden z najważniejszych rozdziałów w historii fotografii. Ten, kiedy wierzyliśmy, że wydarzenie przedstawione naprawdę się wydarzyło.

Czytaj dalej