Ptaki Pana Tadeusza
i
ilustracja: Natka Bimer
Przemyślenia

Ptaki Pana Tadeusza

Marek Pióro
Czyta się 9 minut

Zapraszam Państwa na wycieczkę. Będziemy oglądali ptaki, więc warto wziąć ze sobą lornetkę. Nie trzeba za to pakować żadnego ornitologicznego atlasu. Ani klasycznego Collinsa, ani kultowego Sokołowskiego. Wystarczy egzemplarz Pana Tadeusza.

Gdyby Adam Mickiewicz nie był poetą, mógłby zostać ornitologiem. W Panu Tadeuszu tak tłoczno jest od skrzydeł, dziobów i ogonów, że dzieło to, które nazywamy naszą epopeją narodową, w istocie wydawać się może poe­matem o ptakach spi­­sanym zgrabnym 13-zgłosko­wym świergotem, w którym losy ludzi są tylko dodatkiem do spraw i sprawek naszych skrzydlatych braci mniejszych. Zresztą niech czytelnik sam osądzi.

Naszą wycieczkę zaczniemy od spotkania ze skowronkiem.

Skowronek

Tam ozwał się nad głową ranny wiosny dzwonek:
Również głęboko w niebie schowany skowronek.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Mickiewicz zapewne dobrze znał zabobon, wedle którego skowronek zimuje pod polnym kamieniem (w istocie odlatuje na zachód Europy). A może sam w ten przesąd wierzył? Skowronek w pierwszej połowie XIX w. miał według ludu także inne opcje zimowania. Mógł schronić się w mysiej norze albo wręcz w mysz się zamienić. Lub w dzierlatkę, która też należy do rodziny skowronków. Od połowy stycznia do połowy marca kilkoro świętych zapowiada w przysłowiach powrót rannego wiosny dzwonka. Są to m.in. Agnieszka, Marcin, Dorotka, Halszka i Kazimierz. Jeśli na przykład św. Agnieszka (22 stycznia) wypuści skowronka z mieszka, to już zima na ziemi długo nie pomieszka.

Żuraw

On patrzył z wyciągniętą szyją, jak dziobaty
Żuraw, z dala od stada gdy odprawia czaty
Stojąc na jednej nodze, z czujnymi oczyma
I by nie zasnąć, kamień w drugiej nodze trzyma.

Stojący na jednej nodze i dzierżący kamień w szponach drugiej żuraw to obraz znany od zarania naszej cywilizacji. W taki sposób czujność ptaka (u którego, trzeba przyznać, jest ona wyjątkowa) przedstawiali starożytni Grecy. Kiedy inne osobniki w stadzie śpią, nad ich snem czuwają ponoć żurawi strażnicy. Kiedy zapadają w sen, kamień wysmyka im się z pazurów i upadając z łoskotem – budzi ich. Nie bez powodu średniowieczne godła i herby z żurawiem opatrywano napisem Ut alii dormant, czyli: „Aby inni odpoczęli”.

Panu Tadeuszu spotkamy się z określeniem żurawiego głosu – czyli klangoru – jako jęczenia. Nasz poe­ta nie był tu pierwszy: w klangorze jęku dusz potępionych doszukiwali się już starożytni. Warto też podkreś­lić, że w rękopisie Pana Tadeusza jest nie żuraw, ale… żóraw. Korektę w nazwie ptaka wprowadziła reforma polskiej ortografii w 1936 r.

Puszczyk

Puszczyka, najpospolitszej sowy, bali się niegdyś wszyscy. Pod jego postacią kryła się przecież strzyga: stwora z podwójnymi zębami, dwoma sercami, dwiema duszami oraz łysym czerepem, której szczególnie bały się matki nowo narodzonych dzieci, bo krew noworodków lubiła najbardziej. Powszechnie było wiadome, że jak puszczyk się odzywa, to diabeł się raduje. Nic dziwnego, że ta właśnie sowa patronuje kłótni pomiędzy Gerwazym a Soplicami.

Wróbel mniejszy niż puszczyk, a na swoich wiorach
Śmielszy jest aniżeli puszczyk w cudzych dworach: 

Co klucznik, to nie puszczyk; kto w cudze poddasze
Nocą
włazi, ten puszczyk, i ja go wystraszę.

Choć od czasu akcji Pana Tadeusza minęło ponad 200 lat, zła sława ciąg­nie się za puszczykiem do tej pory. Autor tekstu już kilka razy usłyszał, że sowy nieszczęście albo pecha przynoszą. Ale zostawmy posępne puszczyki, bo goście do nas lecą od południowej strony.

Bocian

Bo już bocian przyleciał do rodzinnej sosny
I rozpiął skrzydła białe,
wczesny sztandar wiosny;
A za nim, krzykliwymi nadciągnąwszy pułki,
Gromadziły
się ponad wodami jaskółki
I z ziemi zmarzłej brały błoto
na swe domki.
W wieczór słychać w zaroślach szept ciągnącej
słomki,
I stada dzikich gęsi szumią ponad lasem,
I znużone
na popas spadają z hałasem,
A w głębi ciemnej nieba
wciąż jęczą żurawie.

W bocianie, zwiastunie lepszych, cieplejszych dni, od dawna dostrzegano wróżbę szczęścia. Dość często usiłowano dopomóc temu szczęś­ciu, wciągając na szczyty budynków gospodarczych koła wyłożone gałęziami. Gniazdo bociana miało chronić gospodarza przed gradem, piorunem, pożarem. Co nie mniej istotne, dom z bocianem na dachu był wolny od duchów. Dla prostego ludu bocian był szczęściem. A obok skowronka, jaskółki, żurawia czy kukułki należał do grupy ptaków zwiastujących wiosnę.

Powrotu bociana do Polski wypatrywał w przysłowiach całkiem liczny zastęp świętych, m.in. Matylda, Gertruda, Józef, Izydor i Franciszek. Najbardziej znane z tych porzekadeł nie pozostawia wątpliwości: „Gdy na Święty Józef bociek przybędzie, to już śniegu nie będzie”. Dość mocno zwracano uwagę na pierwsze spotkanie z bocianem. Lecący ptak zapowiadał dobry rok, spacerujący po łące – taki sobie.

Jedna z legend zapewne znanych Mickiewiczowi, bo mająca korzenie litewskie, mówi, że to sam Chrystus zamienił w bociana pewnego kłamczucha. I dodatkowo nakazał mu świat z plugawych zwierząt (domyś­lamy się, że chodziło o gady, płazy i niektóre owady) czyścić – stąd powiedzonko: „Albom ja bocian, abym świat sprzątał?”.

Trzeba zaznaczyć, że poetycka konkurencja Mickiewicza też miała niejedno do powiedzenia w kwestii bocianiej. Zacytujmy choćby zwrotkę Hymnu o zachodzie słońca na morzu Juliusza Słowackiego:

Dzisiaj na wielkiem morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto
mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.

Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!

Albo Moją piosnkę Cypriana Kamila Norwida:

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować
gniazdo na gruszy bocianie
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…

Jaskółka i jastrząb

Panu Tadeuszu zaraz za bocianem pojawiają się jaskółki, oczywiście nad wodami, bo wedle starego przekonania ptaki te zimują na dnie stawów i jezior. Stare jaskółki wiosną zamieniają się w żaby, tylko młode powracają w jaskółczych ciałach. To dlatego w marcu i w kwietniu jest tak wiele żab, a mało jaskółek.

O podwodnym zimowisku jaskółek opowiada również Skierka w Balladynie Juliusza Słowackiego:

O nie… to na włosach wróżki
Uśpione
leżą jaskółki.
Tak powiązane za nóżki
Kiedyś, w jesienny poranek.

Upadły na dno rzeczułki:
Rzeczułka rzuciła wianek,
Wianek czarny jak
hebany
Na złote włosy Goplany.

Natomiast jaskółka pojawiająca się zaraz po bocianie przekonuje, że coś musi być w wierzeniu, że przylatuje ona w jego ogonie. (Nie sama zresztą – przylatuje w nim też pliszka). Jaskółka, tak jak bocian, jest zwiastunem długo oczekiwanej wiosny. Jej gniazdo – podobnie jak bocianie – przynosi gospodarzom szczęście oraz chroni przed piorunem i pożarem. Jeśli w domu jest panna, wróży jej rychłe zamążpójście.

Panu Tadeuszu jaskółka pojawia się jeszcze w jednym miejscu, choć na pierwszy rzut oka wcale jej tam nie widać:

Przyjechał pan Podczaszyc na francuskim wózku,
Pierwszy człowiek, co w Litwie chodził po 
francusku.
Biegali wszyscy za nim jakby za rarogiem,
Zazdroszczono domowi
przed którego progiem
Stanęła Podczaszyca dwókolna dryndulka,
Która się po 
francusku zwała karjulka.

Gdyby nie matematyka (13 zgłosek i basta!), to wers zapewne by brzmiał: „Biegali wszyscy za nim jakby jaskółki za rarogiem”. A tak jaskółka pojawia się dopiero w objaśnieniach, gdzie czytamy: „Raróg – ptak z gatunku jastrzębia. Wiadomo, że za jastrzębiami drobne ptastwo, szczególnie jaskółki, tłumnie upędzają się. Stąd przysłowie: latać jak za rarogiem”.

Jednak czasem ogarniają mnie wątpliwości co do tej interpretacji. Bo ze względu na to, że raróg jest ptakiem niezwykle rzadkim, istnieje także inne powiedzenie: „Patrzeć jak na raroga”. Czyli patrzeć na coś niezmiernie wyjątkowego, zadziwiającego.

A jastrząb w Panu Tadeuszu pojawi się raz jeszcze:

Zaś jastrząb, pod jasnemi wiszący błękity,
Trzepie skrzydłem jak motyl na szpilce przybity,
Aż ujrzawszy
śród łąki ptaka lub zająca,
Runie nań z góry jako
gwiazda spadająca.

W powietrzu zawisa najchętniej sokół. Jest on niewielki i runie z góry na co najwyżej mysz. Zawisa też czasem myszołów. I kobczyk. Choć w XIX w. wszystkie te ptaki zwano po prostu jastrzębiami. W 1899 r. wielki czciciel Mickiewicza Józef Chełmoński namaluje obraz zatytułowany Jastrząb. Pogoda. Widnieje na nim właśnie „pod jasnemi wiszący błękity”, sporadycznie spotykany w Polsce, kobczyk.

Głuszec i cietrzew

Wiosna nabiera rozpędu. Tu i ówdzie tokują jeszcze piękne leśne kuraki. Głuszec i cietrzew, bo to o nich mowa, są u nas bardzo rzadkie. Nie to co w czasach, gdy żył Adam Mickiewicz. Obecnemu miłośnikowi ptaków łatwiej je będzie znaleźć w kulturze niż w naturze. W bardzo ciekawy sposób zapoznajemy się z zacietrzewieniem:

A najstraszniej pan Rejent był zacietrzewiony:
Jak raz zaczął, bez przerwy rzecz swoją tokował
I gestami
ją bardzo dobitnie malował.

Na przestrzeni czasu pojęcie „zacietrzewienia” dość mocno zmieniło swoje znaczenie. Obecnie, według słownika PWN, znaczy „gniew i upór, z jakim ktoś broni swoich racji lub robi coś”. Inaczej tłumaczył je w „Objaśnieniach do Pana Tadeusza” Stanisław Pigoń: „zacietrzewiony – tzn. tak wyłącznie zajęty swoją sprawą, tak głuchy na wszystko, co się koło niego dzieje, jak cietrzew (głuszec) podczas swego charakterystycznego śpiewu, tokowania”.

I w taki oto sposób doszliśmy do wniosku, że „zacietrzewienie” powstało dzięki głuchnącemu podczas toków, a konkretnie szlifowania głuszcowi.

Derkacz, bekas, bąk

Noce i dnie stają się cieplejsze, wiosna powoli dojrzewa. Część ptaków siedzi na jajach, co bardziej zapobiegliwe mają już nawet pis­k­lęta. Jest po prostu pięknie. A najpiękniejszym dla mnie fragmentem Pana Tadeusza jest wieczorny koncert. Wykonuje go niezwykłe trio:

polu koncert wieczorny ledwie jest zaczęty;
Właśnie muzycy kończą stroić
instrumenty.
Już trzykroć wrzasnął derkacz, pierwszy skrzypak łąki,
Już mu 
z dala wtórują z bagien basem bąki,
Już bekasy do 
góry porwawszy się wiją
I bekając raz po raz jak
w bębenki biją.

Pierwszy skrzypak łąki swoją nazwę zawdzięcza donośnemu (o mocy do 120 decybeli), słyszanemu nawet z odległości kilometra, głosowi. Ptak fuszery nie odstawia i w ciągu nocy odzywa się nawet kilka tysięcy razy. Nazwa „derkacz” wzięła się od tego, że nasi przodkowie interpretowali jego głos jako der der. Jego ulubionym biotopem są bujnie rosnące, gęste łąki, w których bardzo sprawnie się porusza.

Tam derkacz wrzasnął z łąki, szukać go daremnie,
Bo on szybuje w trawie jako szczupak
w Niemnie.

Drugi z mistrzów koncertu, bąk, jest mistrzem kamuflażu. Możemy przejść obok niego kilka metrów i go nie zauważyć. Jak na ptaka z rodziny czaplowatych przystało, jest niesmaczny. Pewnie poeta o tym też wie, bo już wówczas zdawano sobie sprawę, że zbijanie (strzelanie do) bąków to marnowanie czasu. Głos bąka często porównuje się do ryku krowy. Sugeruje to nawet nazwa naukowa ptaka, Botaurus stellaris, która znaczy tyle, co gwiezdny byk. Mnie jednak basowy głos bąka przypomina bardziej dźwięk dmuchania do pustej butelki.

Zimorodek

Opisów bekasów, słonek (które w Panu Tadeuszu ukrywają się pod nazwą słomek) i innych ptaków już zaniechamy. Zostawimy je bardziej dociekliwym tropicielom ptaków Pana Tadeusza. A jest co tropić. Wszystkich skrzydlatych gatunków w epopei wprawne oko wyśledzi co najmniej 40.

Osobiście uwielbiam uganiać się za ptactwem: po łąkach, polach, lasach, wsiach, miastach, mitologiach, religiach, przysłowiach, przesądach, poematach. Kiedy w przyrodzie napotykam jakiegoś ptaka, od razu przypomina mi się, w którym miejscu Pana Tadeusza się pojawił. Widzę na przykład zimorodka. I szybko pamięć podsuwa mi następujące strofy:

A nawet ów dziw lasu, tak rzadko widziany
Halcyjon, a 
na Litwie zimorodkiem zwany,
Który czasem strzelcowi pokaże się w 
borach
Przez mgłę gałązek, niby w anioła kolorach,
Nad zwierciadłem
przełomki, piękny i błyszczący
Jak anioł, w równi złote skrzydła
trzymający –
Nawet ów ptak pięknością zaklęty i dziki
Zbłąkał
się i nad domu zleciał gołębniki,
A potem nad sadzawki
w ogrodzie kopane,
Gdzie leszcze, karpie, pstrągi pięknie malowane
Wojski
kazał powpuszczać, ów ptak z jasnym grzbietem
Poleciał i bił w ryby dziobem jak sztyletem.

To też Pan Tadeusz – tyle że Słowackiego. Za sprawą wielkiego konkurenta Mickiewicza zimorodek trafił do Soplicowa. I dobrze się stało, bo choć wyjada hodowane przez Wojskiego ryby, to stał się dzięki temu jednym z ptaków Pana Tadeusza.

 

Czytaj również:

Ćwierkać, świstać i pimpilić
i
ilustracja: Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 441/1953 r.
Wiedza i niewiedza

Ćwierkać, świstać i pimpilić

Olga Drenda

Jak wymierają niektóre języki ludzkie, tak umiera też śpiew wielu ptaków wypieranych przez bardziej agresywne i lepiej dostosowane do życia w zurbanizowanej przez człowieka przestrzeni. Tymczasem rozróżnianie tego śpiewu, choć jest sztuką trudną i pracochłonną, może także stać się wspaniałą pasją życiową.

Królik-królik – usłyszałam pewnej nocy zza okna, na tyle dobitnie, że tajemniczy głos wyrwał mnie ze snu. Złapałam za kartkę i ołówek, które nauczyłam się już wtedy trzymać na stoliku na wypadek zapisania niespodziewanego pomysłu, a rano, po przebudzeniu, zaczęłam śledztwo w Internecie. Nie znalazłam odpowiedzi, jaki ptak mówi królik, więc postanowiłam zmienić metodę i skupić się na odsłuchiwaniu nagrań ptasich głosów. Któreś z kolei potwierdziło, że miałam do czynienia z samicą puszczyka. Gdybym była przesądna, przejęłabym się („Gdy się puszczyk drze, to się djabły radują” – takie przysłowie przytacza etnograficzny przewodnik Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego, dodając, że w Niemczech nazywają tego uroczego przecież ptaka Totenvogel, czyli ptak zmarłych). Zamiast tego jednak zainteresowałam się głosami ptaków i tym, jak je zapisać. Przewodniki, z których korzystałam, mówiły bowiem, że pani puszczykowa pohukuje jednak nie królik, lecz kjuwit.

Czytaj dalej