Pomiędzy rewolucją a wojną
i
„Mój kozacki przodek” (1912), Dawid Burłuk, źródło: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Pomiędzy rewolucją a wojną

Książki, które pomogą zrozumieć współczesną Ukrainę
Łukasz Saturczak
Czyta się 15 minut

Gdzie szukać klucza do ukraińskiej współczesności? W literaturze. Bo to właśnie w niej można odnaleźć okruchy nadziei, tęsknoty za sprawiedliwością i zaskakującej siły, którą podziwia teraz cały świat. 

W Polsce pierwszy wysyp książek ukraińskich autorów pojawił się tuż po pomarańczowej rewolucji w 2005 r., jednak z perspektywy czasu widać, że publikowano głównie pisarzy z centralnej i zachodniej Ukrainy, więc głos ten był  niepełny, a czasem wręcz jednowymiarowy. Zaczęło się to zmieniać wraz z Euromajdanem i agresją Rosji (zajęciem Krymu oraz wojną w Donbasie), a więc również pojawieniem się haseł, że Ukraina to jeden, a nie dwa – posiłkując się tezą ukraińskiego krytyka i eseisty Mykoły Riabczuka – kraje. Właśnie wtedy zaczęto, także w Polsce, odkrywać twórców ze wschodniej części naszego sąsiedniego państwa. Poniżej subiektywna lista ważnych ukraińskich książek stworzonych w okresie między Euromajdanem a wojną wywołaną przez Rosję. Wiele z nich pojawiło się w Polsce (zwykle nakładem niewielkich wydawnictw, pozostających poza głównym obiegiem literackim), a kilka w dalszym ciągu czeka na publikację.

1. Serhij Żadan, Woroszyłowgrad (tłum. Michał Petryk, wyd. Czarne)

Nazwisko charkowskiego pisarza pojawia się w mediach od początku wojny przede wszystkim w kontekście powieści Internat (2017), jednak klucza do próby zrozumienia mieszkańców wschodniej Ukrainy należy szukać we wcześniejszej książce Woroszyłowgrad (2010). Jej tytuł nawiązuje do radzieckiej nazwy Ługańska, gdzie Serhij Żadan się wychował. Jak zgodnie pisali ukraińscy krytycy, bohaterowie Woroszyłowgradu to po prostu postacie z jego wczesnych publikacji (Big Mac, Anarchy in the Ukr, Depeche Mode), tylko starsi, wyzbyci złudzeń i połamani przez postradziecki system. Powieść, podobnie jak późniejszy zbiór opowiadań Mezopotamia, stanowi pomost między czasami nadziei a wojną. To historie o ludziach oraz ich zwykłym wschodnim życiu, zanim je im odebrano. Pamiętam, jak odwiedziłem Ługańsk z moim przyjacielem dziennikarzem Łesiem Belejem (było to dwa miesiące przed wojną); siedzieliśmy na tamtejszym dworcu kolejowym, a on, wskazując na naszych rówieśników pijących piwo z puszki, rzucił: „Widzisz, przecież to czysty Żadan! On nic nie upiększa!”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

2. Artem Czech, Punkt zerowy (tłum. Marek S. Zadura, wyd. Warsztaty Kultury w Lublinie)

Opis wojny w Donbasie zrelacjonowany z pierwszej ręki w książce Punkt zerowy jest czymś pomiędzy literackim reportażem a esejem. Artem Czech wstąpił do Sił Zbrojnych Ukrainy w 2015 r. i wyjechał na front do Donbasu. Sam pochodzi z centralnej Ukrainy (Czerkasy) i nie był zawodowym żołnierzem, więc jego ogląd ówczesnej sytuacji (zwielokrotnionej dziś) to z jednej strony portrety podobnych do niego rówieśników; ich własnych powodów, dla których protestowali na Majdanie, a później wyjechali do Donbasu, pozostających dla wielu z nich obcym miejscem, z drugiej zaś portret pokolenia, dla którego dotychczasowe bariery i uprzedzenia nikną w czasie rosyjskiej inwazji. Dwa lata temu dla „Przekroju” Czech mówił: „Dla mojego syna wojna to zwyczajna sytuacja. Kiedy się zaczęła, miał cztery lata. Teraz ma 10 i całe swoje świadome życie przeżył, wiedząc, że rosyjska okupacja nie daje spokoju Ukrainie. Czy on się tym przejmuje? On po prostu nie ma pojęcia, że może być inaczej”. Warto przy okazji przeczytać inną książkę o wojnie w Donbasie – Najdłuższe czasy Wołodymyra Rafiejenki (tłum. Marcin Gaczkowski i Anna Ursulenko, wyd. Kolegium Europy Wschodniej).

3. Ołeh Sencow, Żywoty (tłum. Bohdan Zadura, wyd. Warsztaty Kultury w Lublinie)

Tak wyglądałyby portrety bohaterów Serhija Żadana, gdyby ten wychował się na Krymie, nie zaś w Ługańsku i Charkowie – przeszło mi przez myśl, gdy czytałem króciutki zbiór opowiadań Ołeha Sencowa. Kiedy Rosja zaczęła okupować Krym, stał się on najbardziej znanym ukraińskim twórcą na świecie – skazany w 2015 r. przez Rosjan po procesie w Moskwie za rzekome szpiegostwo na 20 lat łagru, sprawił, że demokratyczny świat stanął w jego obronie: listy poparcia pisali m.in. J.M. Coetzee, Johnny Depp, Meryl Streep czy Patti Smith. Po uwolnieniu w 2019 r. (w więzieniu prowadził głodówkę) doczekał się publikacji swoich utworów także po polsku. Wydane w 2018 r. Żywoty stanowią obraz „zwyczajnego” dorastania na rosyjskojęzycznym Krymie. Gdy czytamy o pobycie w szpitalu, ukochanym psie czy dziecięcych zabawach, uderza nas przede wszystkim wrażliwość Sencowa. W czasie lektury dociera do nas banalna prawda, że okupowani mieszkańcy Krymu są tacy jak mieszkańcy innych regionów kraju, różnią ich tylko język i nieszczęsne geograficzne położenie. Bohdan Zadura stwierdził, że gdy tylko zajrzał do tego tomu, zapragnął go tłumaczyć – i nie miały tu żadnego znaczenia biografia ani ówczesna sława autora.

4. Tania Malarczuk, Zapomnienie (tłum. Marcin Gaczkowski, wyd. Warstwy)

Ukraińscy dysydenci i pisarze polityczni są w Polsce, przynajmniej w niektórych kręgach intelektualnych, osobami rozpoznawalnymi – i to od czasów paryskiej „Kultury” oraz współpracy Jerzego Giedroycia z Bohdanem Osadczukiem. Całkiem niedawno Kolegium Europy Wschodniej wydało zaś tom tekstów Iwana Łysiaka-Rudnyckiego (Między historią a polityką), z kolei Izabella Chruślińska przeprowadziła wywiad rzekę z Josyfem Ziselsem (Panie, to Ty otworzysz moje usta).

Zaskakuje jednak fakt odkrywania postaci, zdawałoby się, z dalekiej przeszłości przez pokolenia młodsze (osobny temat stanowi nieco inne niż w Polsce podejście Ukraińców do historii). Pierwszym przykładem jest powieść Tani Malarczuk Zapomnienie, której głównym bohaterem jest Wiaczesław Lipiński. Pisarz polityczny wywodzący się z polskiej rodziny ziemiańskiej zaangażował się w życie intelektualne Kijowa pierwszych dekad XX w., zostając z wyboru ukraińskim konserwatystą (jednocześnie pozostając przeciwnikiem nacjonalizmu). Tania Malarczuk łączy historię sprzed ponad wieku  – gdy żył Lipiński – ze współczesną Ukrainą, stawiając przed nami pytanie, co w trakcie przemian, których jesteśmy obecnie świadkami, zrobiłby jej bohater.

5. Lubow Jakymczuk, Morele Donbasu (tłum. Aneta Kamińska, wyd. WBPiCAK)

Jedyny w zestawieniu tom wierszy (to nadal deficyt na polskim rynku, większość tłumaczona jest zresztą przez Bohdana Zadurę i – jak w tym przypadku – Anetę Kamińską). Lubow Jakymczuk pochodzi z Ługańska, gdzie studiowała filologię ukraińską. Podczas wojny w Donbasie wyjechała do Kijowa, a wydany w 2015 r. tom Morele Donbasu od razu stał się pierwszym istotnym głosem w literaturze dotyczącym konfliktu, mimo że wiersze powstały jeszcze przed wojną. Apokaliptyczna wizja Jakymczuk uderza w krainę jej dzieciństwa, której symbolem są właśnie morele („Tam, gdzie się kończą, zaczyna się Rosja” – tak brzmi początek jednego z wierszy) i do której nie ma powrotu. Ten zbiór jest dowodem, że poetów należy słuchać, bo zazwyczaj mają rację, ale jak pisze Oksana Zabużko w nowym tomie esejów Planeta Piołun (o którym piszę poniżej) – poetów raczej się nie słucha.

6. Ołeksij Czupa, Dziesięć słów o ojczyźnie (tłum. Katarzyna Kotyńska, Korporacja Ha!art)

Autor, podobnie jak Jakymczuk, pochodzi z Donbasu (Makiejewka). I podobnie jak u niej jego książka, choć prozatorska, jest pożegnaniem z małą (donbaską) ojczyzną. Czupa urodził się w rosyjskojęzycznej rodzinie i ukraińskiego nauczył się dopiero na studiach, co nie przeszkodziło mu zacząć tworzyć w tym języku, i to z powodzeniem, czego dowodem jest wydana w Polsce niewielka powieść Dziesięć słów o ojczyźnie. Jej fabuła rozgrywa się na warszawskiej Pradze, mimo że w momencie pisania Czupa nie znał Warszawy i posiłkował się mapami Google’a. Nie ma to oczywiście żadnego znaczenia, bo polskie realia opisał bezbłędnie, a i tak ważniejsza jest przecież historia, czyli opowieść o Romanie oraz niewidomej Ołenie, którzy uciekając z Dniepropietrowska (dziś Dniepr) i szukając lepszej przyszłości, trafiają do Polski. Tu zostają oszukani i okradzeni, ale na szczęście poznają także ludzi, którzy chcą im pomóc. Powieść Czupy – dziś równie aktualna jak w 2015 r. – stanowi obraz Polaków, naszych wad i zalet, które wychodzą na jaw, gdy przychodzi nam stanąć twarzą w twarz ze wschodnim sąsiadem.

7. Oksana Zabużko, Planeta Piołun (tłum. Katarzyna Kotyńska, Anna Łazar, Joanna Majewska, wyd. Agora)

Początkowo nie zamierzałem umieszczać tu nikogo z zasłużonych i znanych w Polsce pisarzy (no dobrze, pojawił się jednak Serhij Żadan), ale nie można przecież przeoczyć wydanego niedawno w Polsce tomu esejów Planeta Piołun. Ukraińska eseistyka jest dla mnie równie ważna jak proza; sam uczyłem się ukraińskiej historii na tekstach Jarosława Hrycaka, samotności Ukraińca w świecie zachodnim u Jurija Andruchowycza, budowania tożsamości z utworów Mykoły Riabczuka i w końcu uprawianej od wielu lat psychoanalizy ukraińskiego społeczeństwa z esejów Oksany Zabużko.

Plane Piołun pisarka zaczyna od pierwszych lat swojej literackiej kariery, próbując odnaleźć w tamtych czasach narodziny współczesnej Ukrainy (symboliczne jest oderwanie się od radzieckich wpływów, czyli katastrofa w Czarnobylu), szukając klucza do tożsamościowej niezależności i badając trudności, które po drodze jej naród napotyka (to rozprawa chociażby z Josifem Brodskim, który był przeciwnikiem niezależności Ukrainy) i z którymi do dziś musi się mierzyć. Świetny zbiór, choć eseistyka ma to do siebie, że pewne tezy potrafią szybko się zestarzeć, co zdarza się w niektórych przypadkach i także tym razem. Warto więc, przy okazji chwalenia tego tytułu, zaznaczyć, że pisząc o triumfie głupoty nad inteligencją, Zabużko wrzuca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do jednego worka z zachodnimi populistami, co akurat w kontekście wojny nie jest już raczej aktualne. Ale może dobrze będzie po latach z dystansu zobaczyć, jak populista stał się bohaterem, a Planeta Piołun niech będzie dowodem na to, że nawet najwięksi ukraińscy intelektualiści nie poznali się na swoim przywódcy.

Książki, na które czekamy

Łeś Belej, Ліхіє дев’яності. Любов і ненависть в Ужгороді (pol. Parszywe lata 90. Miłość i nienawiść w Użhorodzie)

Ukraińską transformację można analizować nie tylko poprzez intelektualne eseje Zabużko i Riabczuka, lecz także (a może nawet przede wszystkim) reportaże, i to te dotyczące samego dna ówczesnej Ukrainy. Łeś Belej, który studiował w Polsce, ma ogromny wpływ na wydawanie w Kijowie polskiego reportażu (praktycznie sprowadził tam naszych najważniejszych twórców), ale też spopularyzował ten gatunek w Ukrainie, wydając pierwsze zbiory ukraińskich pisarzy. Do tego sam również tworzy reportaż, czego dowodem jest właśnie tom Parszywe lata 90., w którym opowiada o przemycie i przekrętach w położonym blisko Słowacji oraz Węgier zakarpackim Użhorodzie. To świat ciemnych interesów, o których mimo upływu lat mało kto chce rozmawiać, ale Belejowi udało się zebrać materiał, aby stworzyć panoramę tamtych mrocznych i w dalszym ciągu nieznanych czasów, tak bardzo przypominających transformację na polskim pograniczu, gdzie sam się wychowałem.

Ołesia Jaremczuk, Наші інші. Історії українського різноманіття (pol. Nasi inni)

W przeciwieństwie do prozy ukraiński reportaż pozostaje w Polsce nieznany. Nie zmieniły tego ani Euromajdan, ani wojna w Donbasie, ani wielka emigracja, czyli główne tematy ukraińskich tekstów. W ostatnich kilkunastu latach pojawiło się sporo interesujących, także dla polskiego czytelnika, książek tego typu. Jedną z nich jest zbiór lwowskiej reportażystki pt. Nasi inni (2018) opowiadający o mniejszościach narodowych zamieszkujących Ukrainę: Niemcach, Tatarach, Żydach, Romach… Tworzy się w ten sposób wielokulturowa mapa kraju w Polsce kojarzonego jednowymiarowo – jako zamieszkanego głównie przez dwujęzyczną ludność. Jaremczuk (rocznik 1991) obroniła doktorat z reportaży Josepha Rotha w Wiedniu i jest wielokrotną stypendystką (gościła m.in. na krakowskim Festiwalu Conrada), ale jej zbiór – choć tłumaczony na niemiecki, grecki i angielski – jeszcze się w naszym kraju nie ukazał. Warto się tym zająć nie tylko dlatego, że również Polakom poświęca rozdział swojej książki.

Wira Kuryko, Вулиця причетних. Чернігівська справа Лук’яненка (pol. Ulica odpowiedzialnych. Czernichowska sprawa Łukjanenki)

Najmłodsza w zestawieniu (rocznik 1997) Wira Kuryko to autorka najczęściej bodaj chwalonej przez krytyków w Ukrainie książki reporterskiej ostatnich lat, która – podobnie jak tom Jaremczuk – nie została jeszcze wydana po polsku. Reportaż Kuryko opisuje życie Łewka Łukjanenki, zmarłego w 2018 r. radzieckiego dysydenta ukraińskiego pochodzenia, choć nie jest to bynajmniej biografia. Rzecz skupia się na ludziach, którzy w mniejszym lub większym stopniu przyczynili się do jego aresztowania i wyroku (skazano go początkowo na karę śmierci); ostatecznie spędził w sowieckim więzieniu niemal 30 lat. Czy to zainteresuje polskiego czytelnika? Jak najbardziej, i to nie tylko dzięki literackim walorom (pisarka otrzymała główną nagrodę w konkursie reporterskim Mike’a Johansena Widzący), ale również dlatego, że analogii do polskich spraw jest aż nadmiar („Gdybym nie doniósł, zrobiłby to kto inny” – mówi jeden z bohaterów. „Byłem młody, przesłuchiwało mnie KGB, co miałem zrobić?” – opowiada inny). Brzmi to równie mocno w kontekście tego, co dzieje się dziś w Ukrainie, i kiedy znowu przyjdzie nam dzielić obywateli na zdrajców oraz bohaterów.

***

Gdy piszę te krótkie recenzje, próbuję się dowiedzieć, gdzie aktualnie znajdują się autorzy omawianych książek. Serhij Żadan nadal jest w bombardowanym Charkowie, działa tam jako wolontariusz. Artem Czech ponownie wstąpił do Sił Zbrojnych Ukrainy, napisał mi w mejlu: „Jestem w Kijowie i mam karabin”. Ołesia Jaremczuk przebywa w Hamburgu, lecz jej rodzina została we Lwowie. Ołeh Sencow, podobnie jak Czech, wstąpił do ukraińskiej armii. Tania Malarczuk od kilkunastu lat mieszka w Wiedniu. Wira Kuryko cudem zdążyła uciec z bombardowanego Czernichowa, gdzie została jej rodzina (mąż walczy w ukraińskiej armii). Lubow Jakymczuk, gdy to piszę, przebywa w Warszawie, ale kiedy ten tekst zostanie opublikowany, będzie znowu w Kijowie. Ołeksij Czupa jest w Chmielnickim (centrum Ukrainy), Oksana Zabużko gdzieś w świecie opowiada o tragedii (podobnie jak kilka dni wcześniej w Parlamencie Europejskim). Łeś Belej przebywa w Użhorodzie. A inni? Pisarze, tłumacze? Natalka Śniadanko i jej rodzina – poza Ukrainą; Bojczenko w spokojnych Czerniowcach; Ołeksandr Irwaneć cudem uciekł z nieistniejącego już Irpienia, gdzie żył od 30 lat. Jurij Andruchowycz w Iwano-Frankowsku blisko tamtejszego poligonu – od początku wojny jest u niego córka Sofija Andruchowycz, która na co dzień mieszka pod Kijowem z Andrijem Bondarem, również pisarzem i tłumaczem. Ksenia Charczenko przebywa w Krakowie; tłumaczka polskiej literatury Ołena Szeremet – z synkiem w Kijowie; Andrij Lubka, podobnie jak Łeś Belej, jest w Użhorodzie; Kateryna Babkina zatrzymała się we Wrocławiu, Taras Prochaśko – w Karpatach… Zobaczymy się wszyscy w wolnej Ukrainie.

Czytaj również:

Jaki sens ma dzisiaj ukraińska flaga?
i
Demonstracja proukraińska w Berlinie 24 lutego 2022, autor: Leonhard Lenz, domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Jaki sens ma dzisiaj ukraińska flaga?

Piotr Stankiewicz

Flaga Ukrainy jest żółto-niebieska, dobrze to obecnie wszyscy wiemy. Jakie znaczenie mają teraz te dwa kolory? Tłumaczy filozof dr Piotr Stankiewicz.

Podstawowa zasada stoicka wobec wojny w Ukrainie jest taka sama jak zawsze — musimy zastanowić się, co od nas zależy, a co nie, i skupić się na tym pierwszym. Nikt z nas nie jest w stanie sprawić aktem gołej woli, by wojna się skończyła (tzn. jest prawdopodobnie jedna osoba na świecie, która może to zrobić, ale obawiam się, że ona „Przekroju” nie czyta). Jesteśmy natomiast w stanie postarać się pomóc Ukrainkom i Ukraińcom, którzy uciekli do Polski. Nie będę tutaj wypisywał linków, adresów i kontaktów — cały Internet wręcz kipi od działań pomocowych, wystarczy zajrzeć. Wystarczy chcieć.

Czytaj dalej