Kiedy architekt i reżyserka teatralna zaczęli się zastanawiać, co powinno się znaleźć w projektowanym przez nich budynku, przyszła im do głowy taka lista: szafa grająca, miejsce do gapienia się w gwiazdy, kino błyskawiczne, studio nagrań, parkiety do tańczenia, maszyny uczące, obserwatorium, muzyka, laboratoria i jedzenie. Brzmi absurdalnie? A jednak, gdyby nie było tego pałacu, a raczej – gdyby nie spróbowano go zbudować, nie powstałoby Centrum Pompidou, uważane za przełom we współczesnym muzealnictwie. Od początku było ono dzieckiem swoich czasów, dlatego wyznaczono mu datę ważności. Fun Palace, pomysł Joan Littlewood i Cedrica Price’a, miał pod koniec lat 60. stanąć w Londynie na dekadę. Nie stanął, ale zrewolucjonizował myślenie o tym, czym powinna być instytucja kultury.
Zaczęło się od szkicu tak niewyraźnego, że trudno dopatrzyć się w nim konkretnych kształtów, potem wszystko rosło i klarowało się, aż powstał ostateczny projekt: stalowe wieże, na których mocowano ruchome schody i platformy. Budynek o powierzchni, która wymagałaby zastosowania 200 wyjść ewakuacyjnych, budził