Nauczyciel Cervantesa
i
rysunek: Gustaw Dore, 1832-1883 r., archiwum, nr 2777/1998 r.
Doznania

Nauczyciel Cervantesa

José Maria Mijangos Fernández
Czyta się 4 minuty

José Maria Mijangos Fernández otrzymał za to opowiadanie I nagrodę (spośród 178 uczestników) w konkursie ogłoszonym przez wydawnictwo Alfaguara, czasopismo „El País” i klub Círculo de Bellas Artes w 1997 roku. Konkurs polegał na rozwinięciu pierwszego zdania Don Kichota Cervantesa, znanego na pamięć wszystkim Hiszpanom. Nagrodzone opowiadanie zostało opublikowane 31 maja 1997 w czasopiśmie „El País”.

W pewnej miejscowości Manczy, której nazwy nie mam ochoty sobie przypominać, żył niedawno temu pewnien szlachcic, z tych, co to mają kopię w tulei, starodawną tarczę, chudą szkapę i gończego charta.*

Don Miguelito Cervantes przestał czytać, oczekując z lękiem, którego skryć mu się nie udawało, oceny nauczyciela.

– Cervantes, to jest niedopuszczalne – powiedział don Nuño wymierzając chłopięciu policzek. – Co to jest ta pewna miejscowość Manczy? Geografii się zapomniało?

– Nie, panie profesorze, tylko że ja jestem z Madrytu.

– A ponadto nierób, nieuk, migacz i nicpoń – dodał nauczyciel, targając sobie włosy na brodzie. – Takim początkiem obwieszcza Cervantes całemu światu własne nieuctwo i stawia w złym świetle swojego nauczyciela. Zaraz mi to zmienić! Jaki krzyż, Panie, zsyłasz na mnie w tych uczniach, co to nawet przyłożyć się nie chcą! Szelma nie chce się zdecydować na pueblo, gdzie toczy się opowiadanie. Dobry sposób, żeby zachęcić do czytania! A więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: pierwszym i bezwzględnym warunkiem jest umieszczenie akcji w konkretnym miejscu, żebyśmy sobie wszyscy mogli dokładnie wyobrazić, gdzie toczy się opowiadanie. Możemy je sobie wyobrazić, jeśli się tak zaczyna?

– Nieeee – odpowiedziała chórem klasa.

– No to zmieńmy je i pokażmy paniczowi Michasiowi, jak się pisze opowiadanie. No, señorito Crispito, niech señorito Crispito umieści akcję.

– W… Almendralejo? ­– wybełkotał uczeń.

– Co za męka! – wykrzyknął nauczyciel – drugi nieuk, Crispitowi stawiam pałkę!

Z głębi sali jakiś głosik odważył się zaproponować: „Albacete”.

– Kto powiedział Albacete?

– Ja, panie profesorze, podniósł się kulawy Syfon.

– Bardzo dobrze, don Syfon; istnieją jeszcze uczniowie, którzy robią postępy, widzi Cervantes? Proszę natychmiast zmazać swoje niefortunne wyrażenie i rozpocząć opowiadanie od wyrazistego „W Albacete”. Przejdźmy do drugiego zdania, „żył niedawnymi czasy”. Cóż to za bezprzykładne niedbalstwo, señorito Miguelito! No już ostatecznie można by nie pisać, gdzie mieszkał, na wypadek gdyby pański rycerz miał jakieś kłopoty z kontrolą skarbową, cha, cha – zaśmiał się nauczyciel – ale żeby nie wskazać nam kiedy, to już jest większe przewinienie. Don Syfon, niech Syfon wykaże natychmiast Cervantesowi i wszystkim w ogóle ten błąd i postawi datę.

– Roku przeszłego! – wykrzyknął Syfon, tryskając dumą.

– Widzi Miguelito? Señorito Syfon poprawia mu opowiadanie. „W Albacete, roku przeszłego…”. Ciągnijmy dalej ten sznur bzdur – rzekł profesor, wymierzając znowu siarczysty policzek Miguelitowi. – Mówi opowiadanie, że był to szlachcic, z tych, co to mają kopię w tulei. Niech niebo będzie mi świadkiem, że nic z tego nie pojmuję. Czy to jakiś nowy zakon szlachecki? Czyżby rangi i hierarchie nie były Cervantesowi znane? – cała klasa zaczęła sobie robić kpiny z ignorancji don Miguelita, którego twarz czerwieniała coraz bardziej.

– Don Syfon – krzyknął profesor – niech Syfon wskaże temu ignorantowi jakiś zakon rycerski.

– Kawaler zakonu św. Jakuba? – zawahało się chłopię.

Profesor był najwyraźniej zachwycony.

– A widzi Cervantes? No to już mamy pierwsze zdanie. „W Albacete, roku przeszłego, kawaler zakonu św. Jakuba”. Idziemy dalej, ale przedtem chwila oddechu dla mnie, bym mógł odświeżyć gardło świeżą wodą. Nie mają panowie pragnienia? – śmiał się profesor, wypiwszy duży łyk. – Jest wyśmienita. A więc, don Miguelito, kolejne zdanie znowu cierpi na historyczną nieścisłość. Cervantesowi stawiam pałkę! „Starodawna tarcza”, proszę nie być pedantem i niech pan napisze po prostu puklerz, a co do starodawnej, co to powiedzieliśmy o czasie? Z jakiego czasu pochodzi puklerz, don Syfon?

– Sprzed pięciolecia!

– Dobrze, a więc jeszcze raz. „W Albacete, roku przeszłego, kawaler zakonu św. Jakuba z puklerzem sprzed pięciolecia”, widać różnicę?

– Taaak – odpowiedziała klasa.

– A widzi Cervantes? Nie ma to jak szkoła, gdy chodzi o wdrożenie sztuki pisania! Idźmy dalej. Pisze mi „chudą szkapę i gończego charta”. No to już jest obelga dla inteligencji. Jak może kawaler zakonu św. Jakuba mieć chudą szkapę? Korci mnie, by złożyć doniesienie, komu trzeba, na Cervantesa za lekceważenie, ratuje go, że jest półgłupkiem. A co do gończego charta, do czego służy rycerzowi pies, jeśliby nie miał być psem do polowania? Don Syfon, niech Syfon natychmiast poprawi tę zniewagę.

– Hummm – zastanawiało się chłopię – kasztanek i pies myśliwski?

– Celująco, don Syfon, zawsze miałem Syfona za wartościowego. No to jeszcze raz: „W Albacete, roku przeszłego, kawaler zakonu św. Jakuba, z puklerzem sprzed pięciolecia, z kasztankiem i psem myśliwskim”. A zatem widzą panowie? To jest właściwy początek, a nie g…, perdon, jak napisał don Miguelito, któremu wróżę czarną przyszłość. Cervantes chyba nie zdaje sobie sprawy, co napisał. Precz z moich oczu i niech Cervantes nauczy się od señorita Syfona, jak się pisze opowiadania. Co za wstyd! Nic z Cervantesa nie będzie; co najwyżej głupek z puebla.

Don Miguelito, schlipnąwszy ostatnią, kwaśną łzę, schował pergamin głęboko do kieszeni. Może nigdy nie będzie dobrym pisarzem, ale głupkiem wiejskim – nie, co to to nie.

rysunek: Gustaw Dore, 1832-1883 r., archiwum, nr 2777/1998 r.

rysunek: Gustaw Doré, 1832-1883 r., archiwum, nr 2777/1998 r.

*Miguel de Cervantes Saavedra, Przemyślny szlachcic Don Kichote z Manczy, przekład Anny Ludwiki i Zygmunta Czernych, PIW, Warszawa 1957, cz. I, s. 37.

Tekst pochodzi z numeru 2776/1998 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.

 

Czytaj również:

Udomowieni przez koty
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1092/1966 r.
Wiedza i niewiedza

Udomowieni przez koty

Mikołaj Golachowski

Kochamy koty za to, że są ładne, miękkie i ciepłe oraz wydają fajne dźwięki, kiedy są zadowolone. Ale to również słodcy mordercy i majestatyczni anarchiści.

W starym dowcipie pies myśli sobie o człowieku: „Daje mi jedzenie i schronienie, bawi się ze mną i dba o mnie, zaspokaja wszystkie moje potrzeby… On musi być bogiem!”. Na sąsiednim obrazku kot dochodzi do zgoła odmiennej konkluzji: „Daje mi jedzenie i schronienie, bawi się ze mną i dba o mnie, zaspokaja wszystkie moje potrzeby… Ja muszę być bogiem!”.

Czytaj dalej