Modernopolo
i
fot. Radosław Krajewski
Doznania

Modernopolo

Czyta się 4 minuty

Motto: „Trzeba jednak być świadomym, że przed tymi nieudanymi, zdaniem krytyków, projektami nie da się uciec, one są wszędzie, w rzeczywistości stanowią tak naprawdę sól tej ziemi”*

Z nimi jest trochę jak z muzyką Bajmu. Trochę wstyd słuchać, a jeszcze bardziej wstyd się do tego przyznać. Jednak gdy usłyszysz w radio głos Beaty Kozidrak, to rozejrzysz się dokoła siebie, i jeżeli okaże się, że jesteś sam, to pogłośnisz i pośpiewasz. Melodia wchodzi w głowę i nie opuszcza. Nucisz ją do końca dnia. Albo jak z serialem „Klan”. Niby nim gardzisz, ale wiesz kim jest Rysio,  znasz na pamięć słowa piosenki Rynkowskiego i cieszysz się, gdy osoba, która siedzi koło Ciebie w pracy podłapie żart sytuacyjny o Lubiczach. Radość z nawiązania nici porozumienia z tymi, co mają te same wspomnienia jest przeogromna.

A z samochodami marki Deawoo jest inaczej? Dzisiaj się ich wstydzisz. Nie kupiłbyś używanej Leganzy, Espero to gówno, a Lanosa po prostu wyparłeś z pamięci. Ale jednak były one dla wielu symbolem pierwszej nowoczesności. Pierwszego luksusu. Zapach skóry, elektryczne szyby, perłowe kolory. Leganza kipiała bogactwem, Espero było na wyposażeniu KPRM, a Lanos w pewnym momencie stał się osiągalny prawie dla każdego, kto wcześniej miał Malucha

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Atrium International Business Center w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Atrium International Business Center w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Hotel Mercure w Warszawie/fot. Radosław Krajewski
Hotel Mercure w Warszawie/fot. Radosław Krajewski
Biurowiec przy ul. Jutrzenki, Warszawa/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec przy ul. Jutrzenki, Warszawa/ fot. Radosław Krajewski
Curtis Plaza w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Curtis Plaza w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski

Często są niewidoczne. Tylko nieliczne przebiły się do świadomości społecznej. Te, którym się udało, mają odważniejsze formy, żywsze kolory, drogi kamień na elewacji. Reszta wygląda zawsze tak samo – przenikające się bryły o prymarnych kształtach. Sześciany, walce, graniastosłupy proste trójkątne. Na elewacji refleksyjne szkło, płyty ceramiczne instalowane na tzw. żabkach z aluminium, w najtańszych wersjach tynk gruboziarnisty. W kolorach przeważa tercet bieli, błękitu i seledynu, ale jest też złoto, srebro i róż. Wiele z nich podporządkowanych jest bezwzględnej symetrii. Kompozycja ściany kurtynowej i materiałów na elewacji ułożona jest najczęściej podług regularnej, geometrycznej siatki. I ten wszechobecny gres. Najczęściej instalowany w najniższych, widocznych partiach budynku wraz z chromowanymi balustradami, które maja działać jako pochwyt, gdy na gresie noga się poślizgnie. Dalej jest już tylko betonowa kostka.

Są ucieleśnieniem jednego słowa: Biznes. To on je tworzył, kreował popyt na nie, wymagał ich obecności. W całej Polsce jest ich tyle ile odcinków „Mody na sukces”. 7575. A może więcej. I jak w serialu okryte są patyna lat 90. One rodzą się stare, nawet jeśli powstają dzisiaj. Z resztą, z tą modą na sukces to nie koniec. Kto poklatkowo przeanalizuje jej rozbiegówkę, ten je zobaczy.  Wysokie, fotografowane z dołu, by jeszcze bardziej panowały nad człowiekiem. Nie jeden polski inwestor chciał mieć w takich biuro. Nie jeden polski architekt chciał je projektować. Katedry wolnego rynku. Domy przedsiębiorczości.

BTB Office Center/ fot. Radosław Krajewski
BTB Office Center/ fot. Radosław Krajewski
BTA Office Center w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
BTA Office Center w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec w okolicach Młochowa/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec w okolicach Młochowa/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec w okolicy Żabiej Woli/fot. Radosław Krajewski
Biurowiec w okolicy Żabiej Woli/fot. Radosław Krajewski

Były symbolem ambicji pokolenia, które wkraczało w epokę transformacji z nadzieją, że się w końcu wzbogaci. Że w końcu dogoni Zachód. Że w końcu rozwinie w sobie te cechy przedsiębiorczości, powagi i woli walki. One były niezwykłe i pospolite jednocześnie. Były konstrukcjami, ze swojej natury mało atrakcyjnymi, ale wzbudzały zachwyt. Formami odważnymi, ale często szpetnymi. Były nadzieją, próbą i rzeczywistością.

Piszemy o nich, bo ukształtowały nie tylko centra naszych miast i ich przedmieścia, ale też nasze wyobrażenia, wrażliwość i wspomnienia. Nie patrzymy na nie z tanim sentymentalizmem, ale ze świadomością, że jest to nasze, bez względu na to jakie jest. Powaga oraz nadzieja, które towarzyszyły ich powstawaniu przekonują nas, że w przeciwieństwie do innych rzeczy, które rzekomo szpecą nasze miasta, te budynki zasługują na naszą pamięć.

Warsaw Trade Tower/ fot. Radosław Krajewski
Warsaw Trade Tower/ fot. Radosław Krajewski
Centrum bankowo-biurowe Kaskada w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Centrum bankowo-biurowe Kaskada w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec w okolicach Rozalina/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec w okolicach Rozalina/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec Kolmex w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski
Biurowiec Kolmex w Warszawie/ fot. Radosław Krajewski

tekst: Zygmunt Borawski i Radosław Krajewski.

*Michał Wiśniewski, Architektura Wyparta, Autoportret 3 [54] 2016 „Transformacja”. 

Czytaj również:

Żaden beton
i
Pałac Bursztynowy, Jaipur, Indie; zdjęcie: RealityImages/Adobe Stock
Marzenia o lepszym świecie

Żaden beton

Klaudia Khan

Tradycyjne domy w gorących rejonach świata – zbudowane z gliny, z małymi oknami, wewnętrznymi dziedzińcami czy wieżyczkami „łapiącymi wiatr” – nie potrzebowały klimatyzacji i wiatraków, aby użyczyć chłodnego schronienia mieszkańcom.

W Bannu, położonym w południowej części prowincji Khyber Pakhtunkhwa w Pakistanie, popołudniami życie spowalnia. Wyludniają się dziedzińce tradycyjnych domów. Mieszkańcy udają się na poobiednią drzemkę albo chronią przed słońcem na werandzie od wewnętrznej strony domu. Jest kwiecień i temperatura dochodzi do 30°C. Wysokie stropy, grube gliniane ściany i podłogi wyłożone płytkami z gliny oraz niewielkie otwory okienne znajdujące się niemal pod sufitem skutecznie chronią nas przed żarem dnia. W czerwcu i lipcu będzie jeszcze goręcej, nawet do 45°C. Werandy zostaną osłonięte kotarami albo trzcinowymi roletami, a gdy zabraknie prądu – czyli przez większą część doby – odrobinę chłodu zapewnią jaali, tzn. ażurowe łamacze światła zdobiące ściany.

Czytaj dalej