Mniej znani mieszkańcy krain śmierci
i
ilustracja: Tomek Kozłowski
Rozmaitości

Mniej znani mieszkańcy krain śmierci

Wszystko Będzie Dobrze
Czyta się 3 minuty

Macharon – najprawdopodobniej wujek bądź, jak uważano w Megarze, brat słynnego Charona. Tak jak i on prowadził przedsiębiorstwo usługowe nad brzegiem Styksu. Był jednak chytrzejszy od swego krewniaka i za przewóz przez rzekę żądał 3 obole, oszczędzał też na konserwacji swoich łodzi, które często tonęły podczas przeprawy. Słaba jakość usług połączona z wysoką ceną sprawiły, że Macharon siedział głównie bezczynnie, grzebał nagą piętą w styksowym piachu i patrzył, jak młodszy Charon podbiera mu klientów.

Hol – władczyni przedsionka śmierci w wierzeniach dawnych Skandynawów. Aby dostać się w zaświaty, należało przejść przez jej królestwo. Nie czekało tam na umarłych nic specjalnego, żadnej próby, tajemnych drzwi, pytań czy sądu – przechodziło się po prostu przez długi hol, po którym smętnie przechadzała się jego władczyni. Umarli często nawet nie zauważali, że są w przedsionku krainy śmierci, ich żywi potomkowie postanowili więc, że nie będą sobie Hol zawracać głowy i zapomnieli o niej.

Hasz-muh-Hadaesz – w wierzeniach pewnych aryjskich ludów sprzed 2000 lat Hasz-muh-Hadaesz, Pani Śmierć, jest przedstawiana jako bogini, która z przodu ma postać pięknej dziewicy, natomiast z tyłu ma postać bukłaka z winem i wielkiej fortuny, w tym okazałego domu, trzody chlewnej, kolekcji rydwanów etc. Ariowie, którzy tak wyobrażali sobie Śmierć, uznali, że to w sumie nic strasznego, i wyginęli.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Sześciogłów – wśród wierzeń niektórych Słowian Pan Podźmiowy, Dolny Pan, Rozkładowy Woj, Woj Srogi, Srogaty Bojarz, Ponurny Konacz. Władca świata zmarłych, dowodził armią duchów, był też uważany za boga żab, wichury popołudniowej, zepsutego żyta oraz ciasta drożdżowego z masłem i ciasta bez masła. Słowianie nie składali mu ofiar ani nie wznosili do niego modłów, ponieważ nie wierzyli, że może istnieć takie dziwaczne bóstwo.

Anabesz – w egipskiej mitologii bóg oczyszczających płomieni, stosów pogrzebowych i kremacji. Zamiast głowy miał dwie splątane nogi, zamiast nóg – głowę szakala i krokodyla zwrócone do siebie paszczami. Zamiast rąk miał tułów, w miejscu tułowia zaś głowę słonia wywiniętą do góry. Ta dziwnie pozlepiana figura nie była w stanie sprawnie się poruszać, a co dopiero mówić o wypełnianiu swoich obowiązków boga, stąd też Anabeszowi nikt nie ufał i nie miał on wyznawców.

Kwai Kwuat – niektóre plemiona afrykańskie wierzą w Kwai Kwuat, córkę i syna podziemnych węży, które oplatają w potrójnym splocie ciała ludzi po śmierci i wciągają je ku dołowi: najpierw ciągną za włosy, potem za ręce, potem za nogi, a na końcu za oczy. Rola i funkcja Kwai Kwuat polega na tym, żeby kibicować wężom w ich pracy i się nie wtrącać, stąd też jest bóstwem nielubianym i rzadko przez kogokolwiek wspominanym.

Tziculototazit – inkaski bóg żółw, władca krainy Huoelitzcan, do której trafiają ci, którzy umarli w krainach umarłych (czy to poprzez upadek z dużej wysokości, czy zgniecenie przez jakąś infernalną bestię, spalenie etc.). Kraina Huoelitzcan jest jak dotąd pusta, a na ziemi, wśród żywych, boga tego nikt nie zna ni wyznaje. Ale przez umarłych, którzy żyją we wcześniejszych krainach umarłych i mogą kiedyś ewentualnie do Huoelitzcan trafić, traktowany jest z wielkim szacunkiem, jako bóstwo opiekuńcze i dające nadzieję.

Czytaj również:

Pogadajmy trochę o śmierci
i
zdjęcie: materiały prasowe The Five Invitations
Wiedza i niewiedza

Pogadajmy trochę o śmierci

Tomasz Stawiszyński

„Uświadomienie sobie kruchości i zmienności rzeczy pozwala nam je głębiej doceniać, poczuć ich cudowność, wdzięczność za to, co nas spotyka” – mówi nauczyciel buddyzmu Frank Ostaseski, który od lat pomaga innym umierać.

Spodziewałem się rozmowy z posągiem. Doskonale opanowanym, promiennie uśmiechniętym, odpornym na fundamentalne niedogodności związane z faktem istnienia: skończoność, nietrwałość, śmiertelność. Z kimś, kto do tych wszystkich dramatycznych spraw – na co dzień wprawiających nas w przerażenie i rozpacz – podchodzi z absolutnym spokojem, bo wszystko już dawno przemyślał i przepracował. Tak sobie Franka Ostaseskiego wyobrażałem na podstawie różnych wywiadów, wypowiedzi i tekstów, na które natrafiałem w sieci. No i oczywiście na podstawie jego biografii.

Czytaj dalej