Jak często skutkom zdarza się poprzedzać przyczyny? Czemu biały gronostaj trzyma w pysku pęk czarnych piór? Czy ślepe wrota mogą gdzieś prowadzić i czy kosmizm powiedział już ostatnie słowo? Odpowiedzi na te pytania szuka na wystawie False Door Stach Szabłowski.
Co by się stało, gdyby siłami nauki wspomaganej mocą ludzkiego ducha udało się wskrzesić wszystkich, którzy kiedykolwiek żyli, i osiągnąć ostateczne zjednoczenie ludzkości z Kosmosem? Bez wątpienia nastąpiłoby spełnienie dziejów. Trudno jednak rozstrzygnąć, czy spełniłyby się one jako ostateczna utopia, czy raczej jako totalne piekło.
Podobna ambiwalencja zaklęta jest w obrazach z wystawy False Door, którą Veronika Hapchenko pokazuje w warszawskiej galerii Import Export. To prace widmowe jak zjawy ze spirytystycznego seansu. Kuszą obietnicą odsłonięcia tajemnicy, która nigdy nie zostaje jednak ujawniona do końca. Ginie w ciemnościach, z których się wyłoniła. Zamazuje się w specyficznym, „ektoplazmatycznym” sposobie malowania Hapchenko. Artystka, której znakiem firmowym stał się areograf, zmiękcza i rozmywa kontury przedstawianych motywów. Tajemnica tonie w odmętach krwi i kryje się w zakamarkach historii. Jej obraz jest wystarczająco sugestywny, by zostawić po sobie niepokój.
Tak samo niepokojące, pociągające i jednocześnie budzące wątpliwości są wizjonerskie, utopijne idee, które malarka przywołuje na swojej wystawie.
***
Pytam Veronikę, od czego zacząć oglądanie wystawy. Artystka pokazuje mi dyptyk; oba obrazy przedstawiają mitologicznego Atlasa podtrzymującego sklepienie niebieskie. To osobliwe prace i dziwna para tytanów. Malarska gama jest tak zdominowana przez czerwienie, że można by pomyśleć, iż ciała postaci wypełnia