Wystawa Marioli Przyjemskiej w warszawskiej Zachęcie to retrospektywa nieszablonowej artystki, ale równocześnie zapisana między wierszami fascynująca opowieść o Polsce ostatnich trzech dekad.
Historia ta jest tak nieoczywista, jak to, co nam – postkomunistycznemu społeczeństwu – w tym czasie się przydarzyło. Znajdziemy tu więc okultyzm i transformację, zachłyśnięcie się kapitalizmem i kac po nim, alkohol i kosmetyki, ruiny i place budowy, róże i pistolety. Choć przestrzeń, w której toczy się ta opowieść, ma swoje centrum w sercu kraju – w śródmieściu Warszawy – okazuje się rozległa: sięga Czech, Grecji, a nawet Iraku. Jest zatem specyficznie lokalna i globalna zarazem.
*
Na obrazie pod tytułem Meteor Mariola Przyjemska nadlatuje jak kometa. Tytułowe ciało niebieskie ma kształt róży, która wygląda jak kula ognia; w pąku gorejącego kwiatu znajduje się wizerunek własny autorki. Kiedy Przyjemska malowała ten obraz w 1991 r., miała 28 lat, niedawno skończyła warszawską Akademię; praca była częścią cyklu Obrazy mistyczne, który artystka rozwijała od 1984 r., kiedy jeszcze studiowała. Meteor nie istnieje, została po nim tylko opublikowana w katalogu wystawy reprodukcja. Wiele z wczesnych dzieł Przyjemskiej uległo zniszczeniu, niektóre strawiły płomienie. To oczywiście wielka strata – lecz mimo że przestają istnieć, przechodzą do legendy. Obrazy mistyczne świetnie nadają się do takiego przejścia: to rzeczy gwałtowne i jednocześnie tajemnicze, pełne archetypicznych figur i symboli, odwołań do duchowości, ezoteryki, religii. Kilka