Klasyczne filmowe oszustwo
i
zdjęcie: Krzysztof Wiktor
Opowieści

Klasyczne filmowe oszustwo

Magdalena Maksimiuk
Czyta się 8 minut

Najbardziej znany polski scenograf, laureat Oscara (wspólnie z Ewą Braun) za Listę Schindlera Stevena Spielberga, twórca dekoracji do kultowych filmów Krzysztofa Kieślowskiego, Andrzeja Wajdy, Agnieszki Holland i Romana Polańskiego, zdradza sekrety swej pracy na planie Ukrytej gry Łukasza Kośmickiego, opowiada o tajemnych przejściach Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie oraz o zmarnowanej szansie polskiego kina po sukcesie Listy Schindlera.

Ukryta gra w polskich kinach od 8 listopada.

Magdalena Maksimiuk: W najnowszym filmie, do którego realizował pan dekoracje, czyli Ukrytej grze Łukasza Kośmickiego, Pałac Kultury i Nauki to niemalże samoistny bohater. Kochany i znienawidzony, czy tego chcemy, czy nie, stał się symbolem Warszawy i symbolem tego filmu. Jak udało się panu wykorzystać potencjał tego budynku?

Allan Starski: Postaraliśmy się wykorzystać go do maksimum. To absolutny symbol Warszawy jeszcze z lat 60. ubiegłego stulecia. Doskonale pamiętam, jak w czasach szkolnych chodziłem tam do Pałacu Młodzieży na zajęcia z metaloplastyki. Upiorny Plac Defilad z tą wielką czarną bryłą na środku. Jej kształt i cień pozostają niezmienione, we wnętrzu wszystkie hole reprezentacyjne wciąż stoją, ale większość pomieszczeń zmieniła już wystrój i charakter. Z góry zdawałem sobie sprawę, że trzeba będzie umiejętnie połączyć istniejące wnętrza z tymi, które dobudowaliśmy. Największa i najważniejsza dekoracja tego filmu to oczywiście Sala Kongresowa, która jest w tej chwili w kompletnej rozbiórce, to nawet nie remont czy modernizacja. Musieliśmy ją znaleźć w innym budynku i sprytnie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Agrafka, która spina wszystko – rozmowa z Krystyną Zachwatowicz-Wajdą
i
na planie filmu "Ziemia Obiecana", zdjęcie: Renata Pajchel
Opowieści

Agrafka, która spina wszystko – rozmowa z Krystyną Zachwatowicz-Wajdą

Mateusz Demski

W „Sprawie Dantona” Przybyszewskiej cenzura zarzuciła Andrzejowi, że zamiast zająć się francuską rewolucją, tworzy aluzje do sytuacji w kraju. Więc na scenie umieściłam tyle francuskich flag, że nikt z cenzury nie miał już wątpliwości, że akcja rozgrywa się w Paryżu. Andrzej twierdził, że dzięki temu nie zdjęli sztuki z afisza – wspomina Krystyna Zachwatowicz-Wajda, mówiąc o ponad 40 latach pracy i życia z Andrzejem Wajdą. W tym roku mija trzecia rocznica jego śmierci, a od 6 kwietnia w Muzeum Narodowym w Krakowie można oglądać poświęconą reżyserowi wystawę. Rozmawia Mateusz Demski.

Na wywiad pani Krystyna Zachwatowicz-Wajda zaprasza mnie do Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Jedną ze ścian w kawiarni zdobi wspólne zdjęcie z Andrzejem Wajdą. Dla niej ten budynek jest pełen wspomnień. W 1994 r. razem zbudowali i podarowali to miejsce Krakowowi. Manggha stała się domem dla kolekcji sztuki japońskiej Feliksa Jasieńskiego, a przede wszystkim platformą spotkań międzykulturowych. Miała uczyć otwartości na Innego. W czasie naszego godzinnego spotkania rozmawiamy jednak o tym wszystkim, co wydarzyło się wcześniej. O wspólnych chwilach spędzonych w teatrze i na planach filmowych. O przyjaźni, zrozumieniu, wzajemnym wsparciu. I o ponad 40 latach przeżytych razem. Andrzeja Wajdy nie ma już z nami od prawie trzech lat.

Czytaj dalej