Balonem do bieguna
i
ilustracja z archiwum nr 209-210/1949 r.
Opowieści

Balonem do bieguna

Władysław Umiński
Czyta się 12 minut

Młody inżynier i wynalazca, Polak nazwiskiem Gromski, skonstruował sterowiec „Polska”, na którym chce przelecieć nad biegunem południowym. Inżynierowi towarzyszą w podróży dwaj dzielni nawigatorzy: kapitan i sternik. Balon napotyka właśnie jedno z wyniosłych pasm górskich Antarktydy…

– Znowu te przeklęte góry przed nami! – zawołał kapitan, uderzając pięścią w rozłożoną przed nim mapę. – Tym razem będziemy mieli twardy orzech do zgryzienia. Szybujemy na pułapie 3000 metrów, a te szczyty, które dostrzegam w kierunku północnym, sterczą przynajmniej o 1000 metrów wyżej. Są one najeżone licznymi iglicami i zębatymi turniami, o które bardzo łatwo możemy się rozbić. Musisz pan, inżynierze, zawczasu postanowić, co jeszcze mamy do wyrzucenia, jeżeli w ogóle chcemy ocalić nasz statek powietrzny.

– Puszczę na chwilę silnik w ruch, ażeby wybrać jakąś przełęcz, przez którą łatwiej się przedostaniemy na tamtą stronę łańcucha górskiego – odpowiedział inżynier Gromski. ­­– Co zaś do przedmiotów, które jeszcze możemy poświęcić, to nie ma żadnego wyboru. Proszę cię, kapitanie i sterniku, odłóżcie na bok cokolwiek żywności, namiot i kołdry, a poza tym pozbyć się musimy wszystkiego. Możemy też odrąbać część poręczy naszej gondoli, co da nam także kilkanaście kilogramów balastu.

Kiedy już skończono segregowanie przedmiotów, góry znajdowały się o kilkanaście kilometrów zaledwie od sterowca. Inżynier wypatrzył szeroką przełęcz, puścił na kilka minut w ruch śmigło i „Polska" znalazła się tuż naprzeciwko bramy, która się przed nią otworzyła. Lecz, niestety, wysokość progu tej bramy wynosiła jeszcze jakieś 300 metrów.

– Wyrzucajcie już balast! – zakomenderował Gromski, zatrzymując motor, ażeby oszczędzić bezcennej benzyny.

Dreszcz zgrozy

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wieloryby czystych przestworzy
i
Amerykański sterowiec USS „Los Angeles" nad budową Empire State Building w Nowym Jorku, 1930 r.; zdjęcie: BNA Photographic/Alamy Stock Photo
Marzenia o lepszym świecie

Wieloryby czystych przestworzy

Andrzej Krajewski

Wielkie sterowce były zbyt wrażliwe na podmuchy wiatru i zbyt ociężałe, by wygrać z samolotami. Ale dzisiaj mają szansę na spektakularny powrót.

Zagorzali fani sterowców przez kolejne dekady musieli przyjmować do wiadomości, że ich ukochane podniebne statki nie mają szansy wrócić na lotnicze szlaki. Coraz doskonalsze technologicznie samoloty są wygodniejsze i użyteczniejsze od tych powolnych gigantów. Jednak sytuacja się zmieniła, gdy kilkanaście miesięcy temu w Szwecji zaczęto mówić o „wstydzie przed lataniem”. Wraz z potęgowaniem się strachu przed globalnym ociepleniem zaczęto wyliczać, że np. jeden Boeing 747 w ciągu doby w powietrzu emituje tyle dwutlenku węgla co 250 samochodów osobowych przez rok nieprzerwanej jazdy. Choć samoloty na terenie Unii Europejskiej odpowiadają jedynie za 4% CO2, jakie trafia do atmosfery, „wstyd przed lataniem” stał się hitem. Partie zielonych, zwłaszcza w Niemczech, zaczęły alarmować, iż w Europie 45% lotów odbywa się na trasach krótszych niż 500 km. Pierwsze linie lotnicze właśnie podchwyciły nowy trend – pod koniec 2019 r. holenderskie KLM ogłosiły, że od marca wspólnie z kolejowym przewoźnikiem Thalys zastąpią połączenia lotnicze z Amsterdamu do Brukseli pociągami. Z kolei noworoczne postanowienie ogłoszone przez Air France brzmi: do 2021 r. francuskie linie zredukują loty na trasach krajowych o 15%.

Czytaj dalej