10 najlepszych książek 2017 roku
i
fot. Diliff/ Wikimedia Commons
Przemyślenia

10 najlepszych książek 2017 roku

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 8 minut

Bez wątpienia rok 2017 był rokiem wielkiej literatury.

Wiele tytułów zasługuje na przypomnienie, niestety musiałem ograniczyć się do dziesięciu. Zrezygnowałem z podziału na literaturę krajową i zagraniczną, bo nie chciałbym sugerować – jak inni krytycy – że nie mamy co tutaj porównywać; sądzę, że, przeciwnie, polska literatura osiągnęła już dawno temu poziom międzynarodowy. Na podobnej zasadzie do jednego worka wrzucam debiutantki i debiutantów oraz znane i lubiane nazwiska. Bo jakie znaczenie ma czas i doświadczenie? Zdaje się, że moc natchnienia nie zależy od kalendarza i życiorysu. A czy to, że ktoś jest debiutantem albo nie ma jakieś znaczenie w oczach czytelnika? Czy nowy autor zyskuje taryfę ulgową? Nie, czytelnik zawsze oczekuje najlepszego.

Oto dziesiątka najlepszych książek 2017 roku.

10. Stanisław Lem, „Dzienniki nie gwiazdowe”, Wydawnictwo Humbug, Kraków 2017

W setną rocznicę urodzin Stanisława Lema Wydawnictwo Humbug przygotowało niezwykłą gratkę: niepublikowane dotąd zapiski wielkiego pisarza, najintymniejsze i niezwykle lapidarne, coś na wzór sensacyjnego Kronosa Witolda Gombrowicza.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Podobnie jak w przypadku sekretnego dziennika autora Ferdydurke, lektura większości stron Dzienników niegwiazdowych jest zupełnie bezużyteczna. Wszystko ma zbliżoną do siebie formułę, przykładowo: „1 kwietnia 1978. Siedzę. Myślę. Lektura X (beztalencie). Obiad z K. Zjadłem bigos. Boli mnie noga. Ciekawy artykuł w „New Scientist”. Myję zęby; idę spać”. I tak dalej.

A jednak chodzi przecież o Stanisława Lema. Czujemy się w obowiązku odnotować tę książkę w naszym rankingu.

9. Zygmunt Bauman, „Kondycja człowieka ponowoczesnego”, Wydawnictwo BLG, 2017

Znakomity, pośmiertnie wydany zbiór aforystycznych spostrzeżeń wielkiego socjologa Zygmunta Baumana dotyczących osobliwego wrażenia samotności i zagubienia, z którym budzą się mieszkańcy Europy w początkach XXI wieku. Bauman stawia tezę, że ktoś nas z naszej tożsamości co noc okrada i tylko subtelnie, między wierszami, sugeruje czytelnikowi, kto za tym stoi. Niektórzy mniemają, że postmodernizm to dla humanistyki zamknięta epoka – „Kondycja człowieka ponowoczesnego” zadaje kłam tym teoriom i stąd jest obecność na naszej liście.

8. Stephen King, „Nieszczelne ogrzewanie”, tłum. T. Stawiszyński, Wydawnictwo A7, 2017

Już kilka dni po publikacji najnowsza powieść amerykańskiego mistrza horroru i suspensu stała się sensacją wśród mieszkańców Warszawy. Łatwo zrozumieć powody tej fascynacji: akcja „Nieszczelnego ogrzewania” rozgrywa się w samym sercu naszej stolicy.

Od początku książki Stephen King torpeduje czytelnika niesamowitością i zdumiewającym nieprawdopodobieństwem. Oto okolice ulicy Hożej, zasypanej śniegiem i skutej lodem. Oto zima stulecia. W jednej z kamienic były pacjent zakładu psychiatrycznego przykłada ucho do zardzewiałego grzejnika – słyszy, jak w rurach odbija się dźwięk torturowanego mężczyzny…

7. Vladimir I. Niewiarydiew, „Mój kapitał”, tłum. M. Ordon, Wydawnictwo BLG, 2017

Długo oczekiwany polski przekład autobiografii jednego z najbogatszych ludzi na globie – Vladimira Iwana Niewiarydiewa. W pewnym momencie życia ten mało u nas znany pisarz science fiction (debiutujący jeszcze w czasach ZSRR) pod wpływem fizyki kwantowej oddał się eksperymentowi myślowemu, który miał radykalnie odmienić jego życie. To książka napisana przyzwoitym stylem i niezwykle pouczająca – jest to bowiem kolejny dowód na to, że w codziennym życiu powinniśmy przypisywać mniejsze znaczenie cyfrom na koncie, a większe naszym bogactwom wewnętrznym.

6. Frederico Juan Carlos Loomis,„Niedźwiedź”,  tłum. T. Wiśniewski, Wydawnictwo WT, 2017

Legendarny i niezwykle wyjątkowy tytuł w dziejach literatury iberoamerykańskiej. Frederico Loomis, postać głośno udzielająca się w literackich sporach teoretycznych z początku XX wieku, znany był ze swej radykalnej niechęci do metafor. Jak nikt inny przed nim i po nim dążył do absolutnej pełni dosłowności. Nie cierpiał swoich koleżanek i kolegów po piórze, którzy chcąc nazwać jedną rzecz, zastępują ją inną. Prawdopodobnie „Niedźwiedź” wydany jesienią 1911 roku stanowi do dziś najbardziej rygorystyczną ekspresję tego skrajnego stanowiska.

Wystarczy tyle powiedzieć, aby czytelnicy tej recenzji domyślili się treści wybitnego i lakonicznego dzieła, o którym mowa. Jest nią tylko jedno słowo: niedźwiedź.

Bez wątpienia, niezwykle ważna książka – i to w świetnym tłumaczeniu – którą warto mieć na swoich półkach i dzięki której będziemy pamiętać 2017.

5. Zbigniew Dołek, „Jądro goryczy”, Wydawnictwo Blaga, 2017

Wstrząsająca autobiografia Zbigniewa Dołka, jednego z naszych najbardziej utytułowanych pisarzy. Całą machinę fabularną „Jądra goryczy” napędza tajemnicze wydarzenie z życia naszego mistrza pióra: pewnego pochmurnego poranka wielki prozaik potknął się o otomanę. I zaczęło się. Ostry ból przeszył wybitną mózgownicę. Lawina gorzkich wrażeń runęła. Pisarz stracił humor. Stracił humor na dobre, jak nikt inny przed nim w tym stuleciu. Porzucił rodzinę, wyjechał z kraju, rozważał zakończenie kariery literackiej, sięgnął po używki, uwikłał się w sieć niezadowalających amorów. Przypomnijmy, że wszystko to zostało opisane skrupulatną i błyskotliwą frazą, jaka zachwyca nawet laika w kuchni stylu. Wykute przez Dołka metafory na długo zapadają w pamięć. Meteor polskiej literatury.

4. Andrzej  Kocioł, „Na pohybel obfitości”, Wydawnictwo JoGr, 2017

Andrzej Kocioł przypomniał światu, że przez wiele wieków tradycyjna chińska dieta składała się z sześciu składników: oleju, ryżu, soli, sosu sojowego, octu i herbaty. W ogólności dania (cai) określono jako „to, co ułatwia strawienie ryżu” (xiafan). Warzywa i mięso to był luksus z powodów geograficznych i demograficznych.

Na podobnej zasadzie polski autor zaproponował rewolucję kulinarną i zarazem polityczną. Z uwagi na wzrastający konsumpcjonizm, Kocioł zachęca do radykalnego ascetyzmu. Inspirując się Chinami, zamienia ryż na ziemniaki. Krótko mówiąc, jeden z najmocniejszych debiutów w tym roku i pretendent do tegorocznej Nagrody Conrada.

3. Giovanni Battista Piranesi, „Chaoticum. Fragmenty dziennika”, tłum. Z. Borawski,  Wydawnictwo TW, 2017

Pod koniec swego życia niedościgniony włoski mistrz XVIII-wiecznego sztychu nie tylko obsesyjnie zajmował się studiowaniem starożytnych i fantazjowaniem na ich temat, tworząc labiryntowe wizje, które zapowiedziały Kafkę, ale także miał całkiem poważny projekt architektoniczny – ostatecznie odrzucony przez władze Rzymu. Fragmenty dziennika wielkiego Włocha traktują o powstaniu tego przedsięwzięcia, relacjonują pracę nad nim, związane z nim nadzieje i obawy o stos. Traktują o poczuciu beznadziei i bezradności, kiedy jego ideę odrzucono. Zawierają ponadto również interesujące uwagi dotyczące ówczesnego życia codziennego. Wielki popis autobiograficznej prozy, ponadczasowej, w której odnajdzie się każdy z nas.

2. Marcel Proust, „Eleganckie zabójstwo” tłum. Joanna Grochocka,, Wydawnictwo Lokator, 2017

To bez wątpienia jedna z największych sensacji dekady, swoim zasięgiem znacznie przekraczająca granicę świata literatury. Na początku 2017 spadkobiercy Marcela Prousta wprawili w osłupienie redakcję Gallimarda, przynosząc tajemniczy rękopis, nad którym autor  „W poszukiwaniu straconego czasu” pracował w ostatnich tygodniach życia. Tekst został opublikowany błyskawicznie i wciąż nie schodzi z czołowych miejsc na listach najlepiej sprzedających się tytułów. I nic w tym dziwnego, jeśli przypomnimy, że Proust napisał… kryminał. Nie psując przyjemności obcowania z tą książką, która zaskakuje każdą kolejną stroną, powiedzmy tylko tyle, że „Eleganckie zabójstwo” to ponoć autentyczna historia cukiernika-libertyna, którego psychologiczny konflikt z matką czasu poruszył cały Paryż. Jest już pewne, że biografowie Prousta i historycy literatury będą musieli zrewidować wiele ze swych utartych interpretacji (po tej lekturze Francuz nie będzie nam się kojarzył jedynie z magdalenką). Należy także zauważyć, że polski przekład wypadł znakomicie, wiernie oddając kalambury i słowne igraszki z lubieżnym podtekstem.

1. Sigrid Wisgardssen, „Jesień w Oslo”, tłum. T. Wiśniewski, Wydawnictwo Hoża, 2017

A oto najlepsza książka minionego roku. Pierwsza powieść ojca skandynawskiego kryminału. „Jesień w Oslo” (tytuł przewrotny, bo ani jesieni, ani Oslo w niej nie ma) to książka na wskroś autobiograficzna, od której naprawdę trudno się oderwać. Mimo że napisana prozą oszczędną, zajmuje aż sześćset stron, ale czyta się ją w jeden wieczór. Wisgardssen, porażony szokującym zepsuciem moralnym swojego dziada, poprzysiągł tropić i karać perwersyjnych maniaków, których uprzednio sam wymyśla. Okazuje się, że takie są początki jego kariery, tak zaczynają powstawać jego arcydzieła. Powtórzmy: Najlepsza książka 2017 roku.

Czytaj również:

Książki mówią do nas po imieniu
i
Jean-Baptiste-Camille Corot, „Kobieta czytająca w studiu”, 1868 r. National Gallery of Art, Washington, domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Książki mówią do nas po imieniu

Tomasz Wiśniewski

Po cichu, na głos, samotnie lub w grupie. Na stojąco, siedząco czy leżąco. Znamy mnóstwo sposobów lektury, choć jako gatunek oddajemy się jej od niedawna. Argentyński eseista i bibliofil Alberto Manguel sięga do źródeł historii czytania.

Jak to możliwe, że wydrukowane na białej kartce czarne znaczki potrafią wywołać w naszych umysłach obrazy, sprawiając, że widzimy słyszymy wydarzenia, o których traktuje tekst, fizycznie w nich nie uczestnicząc? Przez nasze oczy śledzące zapisane słowa może wniknąć historia, która wzruszy, wzbudzi gniew, a nawet wywoła emocje, których nigdy nie zapomnimy. Czytający nie tylko odkodowuje pewien komunikat; lektura sprawia również, że treść staje się częścią jego tożsamości. Na ile też to, co dzieje się z nami podczas lektury, ma związek z „zewnętrznym” tekstem, a na ile z „wewnętrzną” wyobraźnią? Inaczej mówiąc: czy źródłem znaczeń jest tekst, czy jego odbiorca? Czy czytanie to nasza naturalna umiejętność, czy pewien „wynalazek”? Biorąc pod uwagę fakt, że pismo i jego rozumienie pojawiają się późno w historii naszego gatunku, wydawałoby się, że mamy do czynienia z czymś nienaturalnym. Ale jeśli tak, dlaczego nasz mózg to w ogóle potrafi? A skoro potrafi, to dlaczego ta umiejętność pojawiła się tak późno?

Czytaj dalej