Złota gwiazda polarna
i
wizualizacja: Kuryłowicz & Associates
Wiedza i niewiedza

Złota gwiazda polarna

Zygmunt Borawski
Czyta się 4 minuty

Polska Stacja Antarktyczna będzie miała nowy budynek. Jego nietypowa, aerodynamiczna bryła zostanie podniesiona na wysokość 3 m, dzięki czemu śnieg i wiatr będą swobodnie przelatywały pod bazą.

Na Wyspie Króla Jerzego, która jest częścią archipelagu Szetlandów Południowych znajdujących się w połowie drogi między Ameryką Południową a Antarktyką, mieści się Polska Stacja Antarktyczna. Została zbudowana w 1977 r. ze zmodyfikowanych drewnianych kontenerów budowlanych, które po 40 latach eksploatowania są w coraz gorszym stanie. W związku z tym w 2015 r. Zakład Biologii Antarktyki Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk, który sprawuje pieczę nad stacją im. Henryka Arctowskiego, postanowił poprosić trzy pracownie architektoniczne o wykonanie projektu nowej stacji. Najbardziej spodobał się ten wykonany w renomowanej pracowni Kuryłowicz & Associates.

Problemów obecna stacja ma całkiem sporo. Jednym z nich jest np. nadmierne zużycie energii. Bartosz Świniarski, architekt z pracowni Kuryłowiczów, który pojechał na wizję lokalną, zauważył, że kwestię złej wentylacji w bazie mieszkańcy stacji rozwiązali samodzielnie: „Wszedłem do swojego pokoju i zobaczyłem sterczącą z podłogi prowizoryczną plastikową rurkę, przez którą dostawało się zimne powietrze. Była umiejscowiona przy kaloryferze, który jest cały czas odkręcony na maksimum”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wysokie zużycie energii nie jest jednak jedyną bolączką Polskiej Stacji Antarktycznej. Silniejsze podmuchy wiatru osiągające prędkość nawet 60 m/s powodują, że zagrożone są wszystkie budynki. Pomimo ciężaru własnego istnieje ryzyko, że jeżeli nie będą dobrze zakotwiczone, to oderwą się od podłoża. Oprócz tego wiatr podrywa z ziemi żwir i kamienie, które uderzając w ściany bazy, generują spory hałas. Notorycznie przeszkadza to badaczom zarówno w pracy, jak i odpoczynku. Zimą potężne podmuchy tworzą trudne do pokonania zaspy. Nierzadko zdarza się, że po nocy intensywnych opadów i silnego wiatru budynek zostaje całkowicie zasypany. W takich warunkach pokonanie 200-metrowego odcinka między bazą a budynkiem, gdzie mieści się generator mocy, może zająć nawet dwie godziny. Jak podkreśla Świniarski: „żeby nie ulecieć, mieszkańcy bazy musieli rozwiesić linkę wspinaczkową między tymi budynkami”.

To właśnie wiatr stał się głównym powodem nietypowego kształtowania bryły nowej stacji – w znacznie większym stopniu pod kątem aerodynamiki niż przeniesienia obciążeń pionowych (ciężaru konstrukcji, wykończenia, wyposażenia, ludzi czy też zalegającego śniegu). Istotne będzie też zakotwiczenie budynku i podniesienie go na wysokość 3 m, żeby wiatr i śnieg mogły swobodnie przelatywać pod bazą. Aby dokładnie sprawdzić, czy aerodynamiczna forma budynku i jego umiejscowienie dobrze będą reagowały na wiatr, w warszawskim biurze przeprowadzono mały eksperyment. Makietę stacji ustawiono na środku panelu z odwzorowaną topografią terenu, a wokół niego umieszczono 17 małych wiatraczków, na które sypano… mąkę. Efekt był pozytywny: mąka swobodnie przelatywała pod modelem, nie tworząc zasp.

Architekci doszli do wniosku, że nowa baza powinna być zlokalizowana kilkaset metrów w głąb lądu, u zbocza góry Upłaz znajdującej się nad zatoką. Dzięki tej lokalizacji budynkowi nie będą zagrażały fale pływowe z zatoki, a sama góra będzie chronić od zachodu przed najpotężniejszymi wiatrami. Charakterystyczny kształt trójramiennej gwiazdy budynek zyskał po dokładnej analizie możliwych widoków, skąpej ekspozycji i programu. Każde ramię będzie pełniło inną funkcję: techniczno-magazynową, mieszkalno-laboratoryjną (dla stałych członków) oraz hotelową (dla gości).

Architekci przyznali, że inwestorowi najbardziej zależało na tym, aby budynek gwarantował odpowiednią dozę intymności, a jednocześnie inspirował do integracji. „Przez dziewięć miesięcy w roku mieszka tu około dziesięciu osób. Są one zupełnie odcięte od świata. Może tu panować specyficzna atmosfera”. Na pytanie, co jest najczęstszym powodem kłótni między mieszkańcami, architekci odpowiedzieli, że czasem ktoś komuś coś zje, np. ostatnią porcję płatków owsianych. „A dostawa dopiero za rok! Takie sytuacje powodują poważne zatargi. To nas przekonało do tego, by na przykład nie oddzielać kuchni od jadalni. Wszyscy będą mogli wtedy razem gotować i jeść”. Oprócz tego mieszkańcy bazy będą mieli do dyspozycji bibliotekę, siłownię oraz przestronny salon, aby móc wspólnie odpoczywać i się relaksować. W centralnej części znajdzie się trójkątne, wysokie na dwa piętra pomieszczenie, które będzie holem, aulą i punktem zgromadzeń dla całej załogi.

Konstrukcja budynku zostanie wykonana z drewna klejonego i postawiona na stalowych nogach. Elewacja będzie się składać z bardzo lekkich paneli ze sklejki i wełny mineralnej, które zostaną obłożone blachą ze stopu miedzi oraz aluminium. Ta kombinacja metali spowoduje, że cała baza mienić się będzie na złoto, nawiązując do żółtego koloru Polskiej Stacji Antarktycznej. Aby bazę zbudować, PAN będzie musiał zgromadzić 90 mln zł.

Czytaj również:

Najważniejsza lodówka świata
i
zdjęcie: Crop Trust
Wiedza i niewiedza

Najważniejsza lodówka świata

Zygmunt Borawski

Zwykli śmiertelnicy nie mają tu wstępu. Przed wejściem nie ma wojska ani ochrony, ale żeby przekroczyć próg, trzeba być wysłannikiem organizacji, która zgromadziła w tym miejscu produkty. Niekiedy wpuszcza się też dziennikarzy, jednak na pozwolenie trzeba długo czekać. Przez 350 dni w roku drzwi są zamknięte.

Oddalony o 1300 km od bieguna północnego i znajdujący się na Spitsbergenie Globalny Bank Nasion to instytucja powstała w 2008 r. dzięki wysiłkom rządu Norwegii, międzynarodowych organizacji Crop Trust i Nordic Genetic Resource Trust. Głównym celem banku jest zbieranie duplikatów lub zapasowych kopii nasion, które są składowane w bankach na całym świecie – w tej chwili jest ich ponad 1,7 tys. Wszystko to na wypadek, gdyby w jakimkolwiek regionie świata doszło do kataklizmu, wojny lub klęski żywiołowej. Ktoś mógłby zapytać: „A jeśli do takiego kataklizmu dojdzie na Spitsbergenie?”. Mało prawdopodobne. Na mocy traktatów wyspa jest strefą zdemilitaryzowaną. To wysunięta najdalej na północ osada ludzka, oddalona od większości konfliktów, ale nie aż tak, by kontakt z nią był szczególnie utrudniony – docierają tu regularnie czarterowe loty. Do tego jeszcze zimny klimat, łagodzony ciepłym zachodnim prądem powoduje, że archipelag Svalbard jest idealnym miejscem do stworzenia „arki” z nasionami, która może uratować całe społeczności, gdyby miało dojść do tragedii na masową skalę.

Czytaj dalej