Za późno, proszę pana
i
Meczet w Kruszynianach, zdjęcie: Leszek Kozlowski/Flickr (CC BY 2.0)
Przemyślenia

Za późno, proszę pana

Rozmowa z Bartoszem Pankiem
Stasia Budzisz
Czyta się 11 minut

Czy bycie Tatarem wyklucza bycie Polakiem? Albo kto jest nim bardziej: Tatar, który polskie korzenie może udowodnić szesnaście pokoleń wstecz, czy Polak, który nie zawsze zna swoją historię? O polskich Tatarach z Bartoszem Pankiem, autorem reportażu U nas każdy jest prorokiem. O Tatarach w Polsce rozmawia Stasia Budzisz.

Stasia Budzisz: „Za późno, proszę pana, za późno” – te słowa otwierają twoją książkę o polskich Tatarach. Masz poczucie, że się spóźniłeś?

Bartosz Panek: To wrażenie towarzyszyło mi od początku i zaczęło mnie przerażać. Nie udało mi się trafić do wszystkich najważniejszych świadków, tych z pierwszej ręki, ale na szczęście zostało jeszcze sporo ludzi, którzy wiele zachowali w swojej pamięci, a nawet podzielili się domowymi archiwami. Więc nie, jednak nie mam poczucia, że się spóźniłem.

Prócz prac historycznych, kilku artykułów prasowych to w zasadzie niewiele możemy poczytać o Tatarach i by znaleźć informacje, trzeba się trochę postarać. Zdaje się, że wykonałeś monumentalną robotę, choć sam nie jesteś członkiem tej społeczności. W jakim stopniu to, że jesteś z zewnątrz, było przeszkodą w pracy?

To było jedno z pierwszych pytań, które sobie zadałem, kiedy zaczynałem pracę nad książką. Wydawało mi się, że to społeczność hermetyczna, która mało mówi o sprawach potencjalnie problematycznych i pewnie niespecjalnie lubi dzielić się tym, co przeżywają jej członkowie. A przecież musiałem wniknąć w tę wspólnotę, przekonać ich do siebie. Szczęśliwie szybko okazało się, że moje myślenie jest projekcją. Oczywiście, zdarzały się sytuacje, w których było trochę trudniej: ktoś odmówił, poczuł się niekomfortowo, a nawet zażądał wynagrodzenia za rozmowę, ale w zasadzie bardzo często z tym jako reporterzy mamy do czynienia, więc nie jest to jakaś „tatarska” specyfika.

O Tatarach myślimy bardzo stereotypowo: orientalna

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Tajne przez poufne – rozmowa z Alice Lugen
i
28 stycznia 1959 roku. Osada o nazwie Drugi Północny. Ludmiła Dubinina żegna Jurija Judina, który zachorował na rwę kulszową. Po lewej Igor Diatłow, za plecakiem Ludmiły Nikołaj Thibeaux-Brignolle.
Przemyślenia

Tajne przez poufne – rozmowa z Alice Lugen

Czyli co wydarzyło się na Przełęczy Diatłowa
Stasia Budzisz

Zimą 1959 r. grupa studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej wychodzi w góry. Mają zdobyć szczyt Otorten w Uralu Północnym i jednocześnie uczcić tym wyczynem kolejny zjazd KPZR. Wyprawą kieruje Igor Diatłow, ambitny student ostatniego roku radiotechniki, doświadczony turysta górski z doskonałą orientacją w terenie, cieszący się opinią osoby, która zawsze kontroluje sytuację. Z wyprawy nie wraca nikt. Wszyscy giną w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. W śledztwie, które zamyka sprawę, mówi się o „potężnej sile”, która zabiła młodych ludzi.

Stasia Budzisz: Jak trafiła Pani na ten temat?

Czytaj dalej