Z duchami za pan brat
i
ilustracja: Daniel de Latour
Wiedza i niewiedza

Z duchami za pan brat

Stasia Budzisz
Czyta się 8 minut

Pod pewnymi względami na Kaszubach czas się zatrzymał. Wciąż możemy tu skorzystać z usług baby, która odczyni rzucony na nas urok. Albo obejrzeć taniec z obrazami świętych, a nawet poczuć obecność ducha…

Rytuały naszych babć traktujemy z przymrużeniem oka. Śmiejemy się z okadzania, zamawiania chorób czy rytualnego palenia świec. A jednocześnie niektórzy z nas dobrowolnie poddają się temu w kościele. Dajemy się kropić święconą wodą, okadzać kadzidłem, mod­limy się w intencji chorych, spożywamy rytualny chleb. Nie oszukujmy się – to nie są tylko symbole. Zjawisko to sięga dużo głębiej, a swoje korzenie ma w kultach rdzennych, które opierały się na magii. Ta zaś była nieodzowną częścią życia naszych przodków. I bynajmniej nie zakończyła się wraz z epoką, którą opisał Kraszewski w Starej baśni. Zmieniły się jedynie układy, a ona sama przybrała inne formy. Nadal pozostała tym, czym była – myśleniem życzeniowym. Nie zniknęła więc. A już na pewno nie na Kaszubach.

W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że Kaszuby to styk trzech kultur: kaszubskiej – przedstawicielki jednej z najdłużej zachowanych kultur słowiańskich, germańskiej oraz polskiej, a w zasadzie katolickiej, bo w tym zakątku Polski często stawia się

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Kobiety, które wiedzą
i
ilustracja: Mieczysław Wasilewski
Wiedza i niewiedza

Kobiety, które wiedzą

Stasia Budzisz

Ja jestem wierząca, i w to też wierzę. Mówi się, że ludziom, którzy nie wierzą, to nie pomaga, ale czy to jest prawda, to ja nie wiem, ale trzeba może w to wierzyć, żeby to pomogło.

Oficjalnie ostatnią kaszubską czarownicę utopiono w 1836 r. w Chałupach. Ale w rzeczywistości samosądy miały miejsce jeszcze na początku XX w. Pamiętała to moja cioteczna babka, która do­s­konale znała się na „tych sprawach”. Potrafiła zdejmować uroki, odżegnywać różę i leczyć ziołami. To wystarczyło, by stać się w oczach społeczeństwa czarownicą. Bo przecież jakim cudem kobieta mogła zdobyć taką umiejętność, jeśli nie za sprawą diabelskich sztuczek?

Czytaj dalej