Wędrujący mędrzec
i
zdjęcie: Raimond Klavins/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Wędrujący mędrzec

Monika Waraxa
Czyta się 5 minut

Najpierw przez trzy lata medytuje w górskiej chatce, a potem zakłada adidasy i rusza przed siebie. Zgromadzonej mocy duchowej ma tyle, że obdziela nią napotkanych ludzi. Poznajcie lamę Govinda Rinpoche’a!

Jest duchowym dzieckiem Mila­repy, jednego z najważniejszych świętych Tybetu. Spędza życie, medytując. Kiedy kończy swoje odosobnienie, wyrusza w pielgrzymkę – yatrę. W tradycji Wschodu to wędrówka do świętych miejsc, on natomiast spotyka się ze zwykłymi ludźmi, którzy w czasie tej wspólnej wyprawy zamieniają się w yatri. Wierzą, że lama Govind dzieli się z nimi światłem i boską energią, którą skumulował w czasie wielomiesięcznej medytacji, praktyk tantrycznych oraz nucenia mantr. Mistrz błogosławi, dmucha do przyniesionych napojów, sypie ryżem. „Nie wiem, dlaczego ludzie potrzebują moich błogosławieństw. Myślą, że jestem kimś wyjątkowym. Może przez to, że medytuję?” – zastanawia się w filmie The Mountain Yogi Jaapa Verhoevena.

Droga do oświecenia

Lama Govind Rinpoche wzoruje się na Milarepie, tybetańskim mnichu, poe­cie i świętym, który żył na przełomie XI i XII w. Medytował on w „wielkiej jaskini, w której zwycięża się demony”, wyznaczając nową ścieżkę rozwoju duchowego (dharmę). Choć jest ona intensywna, trudna w przebiegu i wymaga wielu wyrzeczeń, przynosi spektakularne efekty.

Historia życia Milarepy, The Life of Milarepa, którą na podstawie dawnych przekazów spisał w XV w. Tsangnyön Heruka, głosi, że pochodził on z zamożnej rodziny mieszkającej w wiosce Tsa. Rodzice nadali mu imię Thepaga. W młodym wieku stracił ojca, a wuj, który miał zaopiekować się nim, jego matką i siostrą, przejął ich majątek, skazując całą rodzinę na niewolniczą pracę. Matka Thepagy z nienawiści do szwagra i złości na cały świat wysłała syna na kurs czarnej magii, której miał się nauczyć, by zemścić się na wuju. Yungton z Ngak – Wielki i Przerażający Mag Złych Zaklęć – nie znał jednak czarów powodujących śmierć, skierował go więc dalej, do nauczyciela Khulungpa – Bezmiaru Cnót. Tam Thepaga nabył odpowiednich umiejętności.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Kiedy opanował już najtrudniejsze zaklęcia, zatrzymał się w górach niedaleko wioski i zniszczył dom wujostwa, zasypując przebywających w nim mieszkańców. Wujowi i jego żonie cudem udało się uniknąć śmierci. Matka namówiła więc Thepagę, żeby sprowadził na wioskę gradobicie, które zniszczyło wszystkie plony. Po wymierzeniu sprawiedliwości Thepaga zamiast satysfakcji czuł narastający niepokój i wyrzuty sumienia. Los zaprowadził go do Marpy, który został jego nauczycielem. Przez wiele lat mistrz odmawiał Thepadze inicjacji, bo – jak twierdził – w jego sercu wciąż mieszkały złość i uraza. Kolejni uczniowie szybko otrzymywali święcenia, a jemu Marpa nakazywał budowę i burzenie kolejnych domów.

W końcu, kiedy Thepaga całkiem się załamał i postanowił, że odbierze sobie życie, Marpa uznał, że jego serce się otworzyło i wreszcie jest gotowy. Nadszedł czas długo wyczekiwanej inicjacji Thepagi. Podczas ceremonii otrzymał imię Milarepa. Szybko okazało się, że ma on głęboki wgląd w nauki Marpy i z łatwością dostrzegł, iż jest ona niekompletna. Razem ruszyli do Indii na spotkanie z wcieleniem Dakini, która przekazała im brakującą część wiedzy. Milarepa pokonał ego i dzięki swojej determinacji wyszedł z koła samsary, które wplata człowieka w cykl narodzin i śmierci na Ziemi. Z mordercy i złego maga przeobraził się w człowieka oświeconego, który dzięki praktyce duchowej przestał cierpieć i rozpłynął się w nirwanie.

Samotnie, ale i z ludźmi

Milarepa jest twórcą unikatowej ścieżki, która nazywa się Ngak i istnieje obok Dō – drogi Buddy, praktykowanej w świątyniach. Ngak to spontaniczna forma duchowości, która powinna odbywać się w odosobnieniu i w bliskim kontakcie z naturą, np. w jaskini, ostępach leśnych lub na zboczu góry. Lama Govind naśladuje drogę Milarepy.

Dharma to wieczna ścieżka duchowa, która wywodzi się z Indii. W Tybecie zaistniała właśnie dzięki Marpie i Milarepie. Zawiera 10 zasad, które odwołują się do cierpliwości, przebaczenia, samokontroli, panowania nad zmysłami, uczciwości, świętości, rozsądku, wiedzy, prawdomówności i braku gniewu. Ścieżka dharmy to życie w zgodzie z tymi prawami i droga do oświecenia w jednym.

Lama Govind Rinpoche mimo niepozornego wyglądu dysponuje wielką siłą duchową, którą umacnia w trakcie swojej wymagającej i trudnej praktyki (sadhany). Przez trzy lata lub dłużej medytuje w chatce zbudowanej z blachy i starych desek na zboczu góry Nesang, niedaleko wioski o tej samej nazwie. W miejscu tym praktykowało przed nim wielu guru, co pomaga mu wejść w stan skupienia i duchowej zadumy.

Podczas odosobnienia pomocnik lamy Govinda, Ram Kedar Negi, co kilka dni donosi mu prowiant. Są to głównie ryż, ziemniaki i atta (mąka pszenna), z których łatwo można przyrządzić posiłki. Nie rozmawiają ze sobą, lama informuje go o swoich potrzebach w formie krótkich notatek. Zimą spada tu ponad 3 m śniegu. „Jest mało tlenu, jak na Księżycu – mówi lama Govind – ale przeszkody są wszędzie: bez względu na to, gdzie praktykujesz. To właśnie z nimi trzeba się mierzyć”.

W czasie yatry lama idzie po prostu przed siebie. Zapytany, dokąd dokładnie zmierza, odpowiada, że nie wie – podąża „swoją ścieżką”. W czasie tej wędrówki przyłączają się do niego ludzie. Po drodze witają ich kolejni, śpiewają, proszą o błogosławieństwa i pomoc, np. w sprowadzeniu na świat potomka. „Niech twoja synowa pije tę wodę” – odpowiada swoim wyznawcom, dmuchając do butelki. Błogosławi dzieci i dorosłych, dotykając ich głów. Ludzie płaczą ze wzruszenia.

Kiedy dociera do większego miasteczka, siada na podwyższeniu, na którym ludzie zostawiają jedzenie. Pomocnik podaje mu napoje, które błogosławi szybkim dmuchnięciem. Ludzie przychodzą po uzdrowienie, ale rzadziej z chorób fizycznych, częściej z niemocy spowodowanej wpływem złych duchów czy obecnością ciemnych energii. Nie brakuje tych, którzy wierzą, że lama swoim błogosławieństwem niweluje złe moce.

Między jednym spotkaniem a drugim lama maszeruje żwawym krokiem w towarzystwie grupki osób i swojego pomocnika. Ma na sobie pelerynę z szarego przeciwdeszczowego materiału, spod której wystają chude nogi w sportowych butach.

Jak mówi: „Jeśli kontrolujesz swój umysł, wszystko jest możliwe. Nieświadomość i karma działają jak chmura. Trzeba ją rozproszyć, wtedy umysł stanie się ­jasny i czysty”.

 

Czytaj również:

Uśmiech mnicha
i
zdjęcie: Raphaele Demandre/Opale/East News
Pogoda ducha

Uśmiech mnicha

Marcin Kozłowski

Medytacja oparta na współczuciu może zdziałać w mózgu cuda – do takich wniosków doszli naukowcy badający buddyjskich mnichów. Publikacje na ten temat być może nie zyskałyby powszechnego rozgłosu, gdyby nie dr Matthieu Ricard, który najpierw stał się ulubieńcem badaczy, a następnie gwiazdą mediów na całym świecie.

„Najszczęśliwszy człowiek na świecie” – tak media przed kilkoma laty okrzyknęły Matthieu Ricarda, 75-letniego Francuza, doktora genetyki molekularnej, który pod koniec lat 70. został mnichem i od tamtej pory praktykuje buddyzm tybetański.

Czytaj dalej