Usłyszeć matkę
i
zdjęcie: Larm Rmah/Unsplash
Opowieści

Usłyszeć matkę

Urszula Pieczek, Maciej Topolski
Czyta się 6 minut

Jeżeli Josif Brodski miał rację i w literaturze istnieje „przekład metaforyczny” (jedna książka, pozostając odrębną, stanowi niedosłowne tłumaczenie innej), to Bezmatek Miry Marcinów (2020) można z powodzeniem potraktować jako przekład Book of Mutter Kate Zambreno (2017). Obie są bliźniaczo podobne nie tylko przez temat, którym jest śmierć matki.

Punkty wspólne

Zbieżności jest zadziwiająco wiele. Matki Zambreno i Marcinów umarły na raka płuc, nie będąc „w wieku umieralnym”. Z jednej strony są obiektami żałoby, z drugiej – pożądania, także seksualnego. Jak pisze Zambreno (wszystkie cytaty w naszym przekładzie): „Teraz moja matka jest obiektem miłości, obiektem mojej ciekawości i pożądania”, które można tłumaczyć słowami Marcinów: „Matka – substancja silnie uzależniająca” czy „moja wielka, szalona, zachłanna miłość do matki”. Warto dodać, że obie matki mają upodobanie do alkoholu i papierosów, są ścięte na krótkiego boba, ich ulubionym miejscem w domu jest kuchnia.

Podobieństwa ujawniają się również w zachowaniach córek, które przedwcześnie straciły swoje matki (Zambreno była przed trzydziestką, Marcinów tuż po): uważne śledzenie i przyglądanie się w dzieciństwie nakładaniu makijażu, wtulanie się w chore ciało. W tych miejscach ujawnia się przekładalność tych książek. Zambreno pisze: „Wdrapałam się na szpitalne łóżko, zwinęłam się przy niej, jakbym tuliła swoje chudziutkie dziecko, jakbyśmy były znów jednym i tym samym. Płakałam wtulona w jej plecy. Jak ja będę żyć bez ciebie?”, co znajduje odzwierciedlenie we fragmencie Bezmatka: „Przytulałam się do niej na zapas. Kładłam na materacu przeciwodleżynowym i leżałam obok. Nawet gdy umarła. Nikomu nie powiedziałam, miałyśmy swój sekret. Wtuliłam się pod jej pachę, choć była już martwa. Tak jak jest rodzicielstwo bliskości, tak ja uprawiałam córowiznę bliskości. Kontakt skóra do skóry”. Tak Marcinów, jak Zambreno po śmierci swoich matek często się przejęzyczają. Pierwsza z nich myli matkę z maską („Przez półtorej godziny wielokrotnie się przejęzyczałam, za każdym razem mówiłam o złudzeniu wklęsłej matki. Maska – matka”), druga – z potworem (ang.: „my mother book, my monster book”). Dla obu pisarek matka to jednocześnie przyjaciółka i wróg. Ktoś, bez kogo nie mogą żyć, a zarazem śmierć tej osoby miesza się z nowym życiem. Kiedy umiera matka Zambreno, ta chce zajść w ciążę; kiedy Marcinów żegna się z matką, opiekuje się nowo narodzoną córką. W obu książkach wyjątkowo wzruszające są pożegnania, tanatokosmetyka i pieczołowite dobieranie garderoby do trumny. Jesteśmy świadkami szczególnego dialogu zmarłej matki i żyjącej córki dotyczącego stroju. To sprawa delikatna, kwestia gustu, znajomości przyzwyczajeń – córka pamięta, że matka czuła się dobrze w określonym modelu spódnicy; że do danej sukienki zawsze zakładała rajstopy. Matka Zambreno została pochowana w kwiecistej sukience koloru kości słoniowej. Matka Marcinów – na kobaltowo. Obie w kolorach szlachetnych.

Biografie autorek nie pozostają bez znaczenia. Kate Zambreno jest amerykańską pisarką, w Polsce zupełnie nieznaną; żadna z jej dziewięciu książek nie została dotąd przełożona na język polski. Napisała np. Heroines, którą wychwalała Maggie Nelson, autorka niedawno wydanych po polsku Argonautów. Zambreno to także wykładowczyni Columbia University. Mira Marcinów natomiast to doktora psychologii, specjalizująca się w historii polskiego szaleństwa, związana z Polską Akademią Nauk. Związek obu autorek z akademią też jest ważnym tropem. O ile mechanizmy żałoby mogą być podobne (w przypadku tych książek aż złudnie bliźniacze), to poszukiwanie adekwatnego języka opisu nieobecności, doświadczenia utraty stanowi dla obu autorek olbrzymie (także teoretyczne) wyzwanie. Kiedy Zambreno pyta: „Co to znaczy pisać o tym, czego nie ma. Pisać nieobecność”, Marcinów dopowiada: „Jest coś jeszcze. Język. To on nie nadąża za jej nieobecnością”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Czytając Bezmatek Book of Mutter, można odnieść wrażenie, że autorki są bliźniaczkami opłakującymi tę samą matkę. Innymi słowy, są pisarkami mierzącymi się – każda w innym języku i w innym kontekście kulturowym – z tą samą figurą literacką. Obie sięgają w swoich książkach po poetykę fragmentu, znaną chociażby z Dziennika żałobnego Rolanda Barthes’a. Kate Zambreno w jednym wywiadów mówiła, że każdą kolejną stronę książki traktowała jak osobne pudełko ze wspomnieniem lub jak pokój wspomnień. W książce Miry Marcinów (pisanej, jak przyznaje autorka, na smartfonie) pojedynczym zdaniom poświęca się całe strony. W obu przypadkach kolejne wspomnienia potrzebują przestrzeni, nie dają się zamknąć w zwartej całości.

Odgłosy kobiecej żałoby

Szukanie odpowiedniego języka odzwierciedla się także w tytułach książek. Bezmatek to ul pozbawiony najważniejszej pszczoły – matki. Taki ul wydaje specyficzny odgłos: buczenie, głuche i głośne. Z kolei mutter to zapożyczenie z języka niemieckiego oznaczające matkę, w angielszczyźnie zaś mruczenie, mamrotanie, przebąkiwanie, niewyraźne i pełne złości. Jak zauważa brytyjski filozof Tim Dean w książce Beyond Sexuality, ciała, które mamroczą, buczą, mruczą („bodies that mutter”), to ciała, które pożądają, walczą o to, żeby być usłyszane. To mamrotanie wskazuje, że trwają one w bólu, ich mruczenie jest wskaźnikiem odczuwanego przez nie bólu. Warto wspomnieć jeszcze, że słowo mutter, jak wskazuje etymologia, służyło za metaforę seksualną, ale przede wszystkim jednak oznaczało – choćby w znaczeniu zachowanym przez język niderlandzki – królową pszczół.

U Kate Zambreno doświadczenie żałoby rozpisywane jest przez 13 lat i ten wysiłek przekłada się na konstrukcję tekstu, którego główny cel stanowi uwspólnotowienie śmierci matki, próba zrozumienia mechanizmu żałoby poprzez poszukiwanie języka zdolnego opisać dojmującą nieobecność. Poszukuje go w różnych tekstach kultury, od szaleńczej twórczości Henry’ego Dargera, przez eseje Anne Carson, po kadr z filmu Wanda Barbary Loden, który zestawia ze zdjęciem matki stojącej w białym kapeluszu przy aucie. Dla amerykańskiej pisarki istotna jest praca pamięci i zapominania. Pamięci ciała, które w dzień rocznicy śmierci matki „rodzi nic”, pamięci fotografii, które odkrywają rodzinne przemilczenia, wreszcie pamięci zawartej w samym akcie pisania służącym również zapominaniu, zostawieniu czegoś za sobą. Jednym z mott do książki jest zresztą fragment z filmu Sans Soleil Chrisa Markera: „Spędzę całe życie, próbując zrozumieć, jaką funkcję pełni pamięć, która nie jest przeciwieństwem zapominania, raczej jego podszewką. My nie pamiętamy. My przepisujemy pamięć, podobnie jak przepisana została historia. Bo jak można zapamiętać pragnienie”.

Book of Mutter to książka o zapamiętywaniu matki. Bezmatek z kolei czyta się jak książkę napisaną dla siebie, o sobie. Mira Marcinów w wywiadzie opublikowanym w „Małym Formacie” przyznaje, że miała plan napisać książkę złożoną z samych cytatów, ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu: „Ego miało szansę się schować za innymi […], nie skorzystało z tej szansy”. Tym samym powstał tekst ekshibicjonistyczny (w znaczeniu pewnej bezpośredniości), kokietujący i onieśmielający, w którym „ja” autorki ciasno splata pracę żałoby i pracę pisarską. To zadziwiające, że książka Marcinów uwodzi tematem, zdawałoby się niezdolnym do uwodzenia. „Coś pękło i wysypałam się na tych wszystkich młodych mężczyzn i jeszcze młodsze kobiety. Gadałam, kokietowałam, manipulowałam. Tak jakby trzeba było nadrobić te wszystkie lata, kiedy już jej przy mnie nie będzie”. Tempo Bezmatka jest obezwładniające, intensywne („W moim domu zawsze było zapotrzebowanie na intensywność”). To lektura wyznania i zapisanej w nim bezpośredniości. A to wyznanie dotyczy przede wszystkim pytania: kim staje się córka po śmierci matki?

W książce Kate Zambreno tytułowa Mutter to matka mamrocząca, ktoś, kto jest jednocześnie bliski, najbliższy, stanowiący jedno z córką, a zarazem daleki, wręcz niedostępny, zarówno poprzez śmierć, jak i wspomnienia, rozproszone w historiach rodzinnych, fotografiach czy pozostawionych rzeczach. Stawką książki amerykańskiej autorki jest usłyszenie tego mamrotania, którego być może nikt nigdy nie usłyszał i nie rozumiał („Czy ona kiedykolwiek wyznała coś komuś? Czy kiedykolwiek wyznała swoje życie?”). Podobnie jest u Marcinów, która chce poznać historię swojej matki. „Matki jako człowieka, nie tylko funkcji”. Zambreno i Marcinów zdają sobie sprawę z paradoksu ustanawiającego oś ich książek: pragną zapomnieć o śmierci matki, pozbyć się jej martwego ciała, a zarazem upamiętnić, poznać, przeniknąć życie, które dobiegło końca, nie pozwolić mu zniknąć.

*

Książki Miry Marcinów i Kate Zambreno są jednocześnie bliźniaczo podobne i diametralnie różne. Dla jednych ekshibicjonistyczny, wrażeniowy styl polskiej autorki może wydać się bardziej odpowiedni do opisania żałoby, dla innych – powolny, eseistyczny, wypełniony licznymi odniesieniami, operujący mocnymi puentami tekst amerykańskiej pisarki. Żaden z nich nie jest lepszy – BezmatekBook of Mutter dialogują i wsłuchują się w utratę.

Mira Marcinów 
Bezmatek
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, s. 256 

Kate Zambreno
Book of Mutter
Semiotext(e), Los Angeles 2017, s. 216

Czytaj również:

Matki królów, czyli o tajemnicach szympansiej polityki
i
Głowa szympansa – rysunek z 1887 r.
Ziemia

Matki królów, czyli o tajemnicach szympansiej polityki

Agnieszka Wójcińska

Z Magdaleną Braum, prymatologiem i weterynarzem w rezerwacie Gombe w Tanzanii, rozmawia Agnieszka Wójcińska.

Agnieszka Wójcińska: Czy często zdarza się, że patriarchalne z natury szympansy zwyczajne oddają władzę w ręce samic?

Czytaj dalej